Te maski zna każdy. Dlaczego miały pomóc podczas Czarnej śmierci?
W XVII wieku epidemia dżumy dymieniczej zwana Czarną śmiercią zdziesiątkowała Europę. Nie była to jednak pierwsza taka epidemia w historii. Wtedy jednak lekarze zaczęli nosić specjalne maski. Dlaczego?
Dżuma dymienicza, jak ocenia National Geographic, była niegdyś najbardziej przerażającą chorobą na świecie, zdolną zabić setki milionów ludzi w pozornie niepowstrzymanych globalnych pandemiach. Ofiary cierpiały z powodu bolesnych obrzęków węzłów chłonnych, ciemniejącej skóry, wymiotów i gorączki.
W czasach przed teorią zarazków chorobotwórczych lekarze wierzyli, że dżuma rozprzestrzenia się poprzez miazmaty, czyli zatrute powietrze, które może zaburzyć równowagę humorów, czyli płynów ustrojowych. Z tego powodu lekarze zaczęli nosić specjalne kostiumy, by chronić się przed tymi miazmatami.
Historia kostiumu
Zgodnie z ustaleniami historyków, strój ten przypisuje się zazwyczaj Charlesowi de Lorme. Był on lekarzem służącym w XVII wieku na dworach wielu europejskich członków rodzin królewskich, w tym króla Francji Ludwika XIII i Gastona Orleańskiego, syna Marii Medycejskiej.
De Lorme opisał w swoich dziennikach "pomocny" strój, który najprawdopodobniej opracował w 1619 roku. Do 1636 roku kostium ten był niezwykle popularny na zachodzie Europy. Na stałe jednak zakorzenił się w kulturze europejskiej podczas zarazy z 1656 roku, która zabiła prawie pół miliona ludzi w Rzymie i Neapolu. Jak wyjaśnia Public Domain Review, widok dzioba "zwiastował, że śmierć jest blisko".
Specjalny strój
Fantazyjnie wyglądający, znany do tej pory kostium zazwyczaj składał się z odzienia od stóp do głów ze skóry lub woskowanego płótna, dużych kryształowych okularów oraz długiego ryja lub ptasiego dzioba wypełnionego aromatycznymi przyprawami.
Lekarze nosili również przy sobie, jak podaje kronika uczonego G. L. Townsenda, "różdżkę, za pomocą której mogli wydawać polecenia". Jak podaje Public Domain Review lekarze nakazywali "domom chorych, pełnych pająków lub ropuch, aby wchłonęły powietrze". Zarażonym zaś lekarze nakazywali wdychanie "gazu z butelki" lub kąpiele w moczu, środki przeczyszczające lub pobudzające.
Tych samych różdżek używano do pomiaru tętna pacjenta, zdejmowania mu ubrania, a także do odpędzania zarażonych, gdy zbytnio się zbliżyli.
Moc zapachu w dziobie
Jak podaje National Geographic, uważano, że słodkie i ostre perfumy mogą odkażać obszary dotknięte dżumą i chronić osobę wąchającą. Z tego powodu wianki, kadzidła i inne perfumy były wówczas powszechne.
National Geographic ocenia, że doktorzy dżumy wypełniali swoje maski teriakiem, czyli mieszanką ponad 55 ziół i innych składników, takich jak sproszkowane mięso żmii, cynamon, mirra i miód.
Public Domain Review wyjaśnia z kolei, że w dziobie umieszczano najczęściej zioła takie jak kamfora, mięta czy goździki, suszone kwiaty takie jak róże czy goździki lub gąbkę nasączoną octem. Niekiedy były one również podpalane. Silne zapachy wypełnienia dzioba miały zwalczać zaraźliwe miazmaty, przed którymi sam kostium nie był w stanie uchronić.
Niezbyt skuteczna ochrona
W XVII wieku powszechne było przekonanie, że choroba rozprzestrzenia się głównie ze względu na złe moce. Z tego też powodu maski oprócz funkcji ochronnej miały pełnić funkcję odstraszającą złe duchy.
Jak ocenia jednak historyk Frank M. Snowden: – Niestety strategie terapeutyczne lekarzy od dżumy niewiele wniosły do wydłużenia życia, złagodzenia cierpienia czy wyleczenia. Do czasu pojawienia się antybiotyków te specyficzne stroje nie zapewniały szczególnej ochrony przed zarazkami.