Świat na krawędzi zagłady. Manewry Able Archer 83: początek trzeciej wojny światowej

Trzecia wojna światowa jeszcze nigdy nie była tak blisko. Wojska rakietowe w stanie gotowości, samoloty – również na polskich lotniskach – zatankowane i uzbrojone, a okręty podwodne przyczajone pod lodami Arktyki. A wszystko to z powodu manewrów NATO, które w Moskwie uznano za wstęp do ataku.

Start pocisku Pershing II
Start pocisku Pershing II
Źródło zdjęć: © Domena publiczna
Łukasz Michalik

06.01.2021 | aktual.: 03.03.2022 03:25

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Zimna Wojna to czas, w którym mieszkańcy krajów NATO i Układu Warszawskiego przywykli do życia w cieniu atomowego grzyba. Broń jądrowa, której rosnące arsenały budziły słuszne przerażenie, stała się z czasem – paradoksalnie – gwarantem globalnego pokoju.

Mimo różnic w doktrynie wojennej czy politycznej przepaści, dzielącej Moskwę i Waszyngton, obie strony rozumiały, że rozpoczęcie wojny atomowej nie ma sensu. Niezależnie od tego, kto będzie agresorem, zniszczeniu ulegną obie strony konfliktu.

Po obu stronach żelaznej kurtyny próbowano przełamać ten impas, usiłując – dzięki nowym technologiom czy typom uzbrojenia – uzyskać nad przeciwnikiem przewagę. Sposobem na jej budowanie były także usprawniane z czasem procedury użycia broni jądrowej.

Ich celem było, z jednej strony, zminimalizowanie ryzyka przypadkowego rozpoczęcia trzeciej wojny światowej. Z drugiej – w przypadku, gdyby do tej wojny jednak doszło – uzyskanie nad przeciwnikiem przewagi, wynikającej z szybszego obiegu informacji i sprawniejszego podejmowania kluczowych decyzji.

Manewry Able Archer 83

Temu właśnie miały służyć zorganizowane przez NATO manewry Able Archer 83, zainicjowane na początku listopada 1983 roku. Ich celem było przećwiczenie działań europejskich dowództw i przywódców politycznych w czasie konfliktu nuklearnego.

Szczyt G7 z 1983 roku. Na zdjęciu m.in. przywódcy państw, które wzięły udział w manewrach
Szczyt G7 z 1983 roku. Na zdjęciu m.in. przywódcy państw, które wzięły udział w manewrach© Domena publiczna

Testowano procedury, komunikację, a także – kolejno, bez jednoczesnego udziału – działania przywódców państw. Filarem manewrów był opracowany przez Stany Zjednoczone plan SIOP (ang. Single Integrated Operational Plan - Pojedynczy Zintegrowany Plan Operacyjny).

Zawierał on wykaz ponad 25 tys. tys. celów wojskowych, a także na ośrodków przemysłowe i kluczowych elementów infrastruktury państw Układu Warszawskiego.

Manewry zakładały także symulowanie najwyższego poziomu gotowości bojowej amerykańskich sił zbrojnych DEFCON. W jego przypadku stopień 5 oznacza standardową gotowość na czas pokoju, a kolejne stopnie – coraz wyższą gotowość sił zbrojnych. DEFCON 1 to gotowość najwyższa, wprowadzana w czasie, gdy wojna nuklearna jest nie tylko prawdopodobna, ale i nieunikniona, i taką właśnie testowano w czasie manewrów.

Odpowiedź Kremla

Natowskie ćwiczenia nie uszły uwagi Moskwy. Jak wynika z zeznań jednego z najważniejszych radzieckich agentów, którzy zdezerterowali, Olega Gordijewskiego, zostały odebrane na Kremlu jako wstęp do nuklearnego ataku na Związek Radziecki. Taka sytuacja nie mogła pozostać bez odpowiedzi.

Radziecka mobilna wyrzutnia pocisków RT-21M (NATO: SS-20)
Radziecka mobilna wyrzutnia pocisków RT-21M (NATO: SS-20)© Wikimedia Commons, ChrisO, Lic. CC BY-SA 3.0

Analizy CIA wskazują, że strategiczne siły Układu Warszawskiego postawiono wówczas w stan najwyższej gotowości. Samoloty – także na polskich lotniskach – były uzbrojone i gotowe do natychmiastowego startu.

Sowieckie okręty podwodne, operujące w rejonie Arktyki, skryły się pod lodami. Miały tam przetrwać pierwsze uderzenie i odpowiedzieć na nie dziesiątkami wielogłowicowych rakiet balistycznych, zdolnymi do ataku na setki zachodnich celów.

Nieznany jest status radzieckich sił rakietowych w tamtym czasie, ale niektórzy analitycy forsują tezę, że te również były gotowe do natychmiastowego odpalenia pocisków balistycznych.

Nie będzie przesadą stwierdzenie, że świat stanął wówczas na krawędzi nuklearnej wojny. W znanej nam historii globalna katastrofa była równie blisko prawdopodobnie tylko raz – podczas incydentu z września 1983 roku. Radziecki podpułkownik Stanisław Pietrow zignorował wówczas błędne - jak się później okazało - wskazania rozpoznania elektronicznego i odmówił odpalenia rakiet.

Symptomy konfliktu

Czy przywódcy ZSRR byli paranoikami? To wygodna, ale nieprawdziwa teza, bo w świetle poprzedzających manewry Able Archer 83 zbiegów okoliczności natowskie działania mogły faktycznie wyglądać jak wstęp do ataku. Składały się na to co najmniej dwa czynniki.

Jednym z nich był – całkowicie niezależny od manewrów – amerykański atak na Grenadę, rozpoczęty 25 października 1983 roku – niecałe dwa tygodnie przed początkiem manewrów. Działania wojenne, prowadzone przez filar NATO sprawiły, że znacznemu nasileniu uległa szyfrowana komunikacja pomiędzy cywilnymi i wojskowymi decydentami z krajów Zachodu.

Sowieci nie znali jej treści, ale byli w stanie zarejestrować gwałtowny wzrost wymienianych pomiędzy krajami NATO, tajnych wiadomości, co mogło sugerować przygotowania do nadciągającej wojny.

Wywiad potwierdza: to wojna

Na tę sytuację nałożyła się operacja KGB o kryptonimie RJaN (od ros. Rakietowy Atak Nuklearny), prowadzona w tamtym czasie przez sowiecki wywiad w krajach Zachodu. Jej celem było zarejestrowanie symptomów, zwiastujących przygotowania NATO do uderzenia nuklearnego.

Agenci obserwowali m.in. aktywność personelu, pracującego w bazach rakietowych i różnych instalacjach wojskowych. Przygotowania do manewrów Able Archer 83, a zwłaszcza same manewry, oznaczały zaangażowanie tego właśnie personelu. Dla radzieckiego wywiadu mogło to wyglądać na przygotowania do wojny.

Światowy konflikt nuklearny

Dlatego reakcja ZSRR na manewry Able Archer 83 nie powinna dziwić. Zwłaszcza, że przyspieszony przez Ronalda Reagana wyścig zbrojeń czy zwiększająca poziom międzynarodowego napięcia, radziecka agresja na Afganistan stanowiły pasujące do siebie puzzle. Jego elementy układały się w nadchodzący, światowy konflikt nuklearny.

Trafnym, popkulturowym odniesieniem do ówczesnych nastrojów wydaje się film „Gry wojenne”, w którym komputer, przeprowadzając kolejne symulacje konfliktu, poznaje zasadę „wzajemnego gwarantowanego zniszczenia”, powstrzymującą globalne mocarstwa przed wykonaniem pierwszego uderzenia nuklearnego.

Przemówienie królowej

Ale nie tylko popkultura reagowała na geopolityczne napięcia. Już w XXI wieku upubliczniono przemówienie, przygotowane dla brytyjskiej monarchini na wypadek wojny NATO z Układem Warszawskim.

Brytyjscy analitycy przewidywali m.in. śmierć 33 mln mieszkańców Wielkiej Brytanii, a królowa w orędziu do poddanych miała przekonywać, że „w obliczu śmiertelnej technologii, która została nadużyta”, „nasz dzielny kraj musi przygotować się, by przetrwać wszelkie przeciwności”.

W symulacji o nazwie Wintex-Cimex 83 Brytyjczycy przewidywali nie tylko milionowe ofiary, ale także załamanie się dystrybucji żywności czy rozruchy, spowodowane przez poddanych królowej, atakujących amerykańskie ambasady.

Można tylko przypuszczać, że podobne wystąpienia przygotowano także dla innych przywódców politycznych z obu stron Żelaznej Kurtyny. Na szczęście żadnego z nich nie trzeba było publicznie wygłaszać.

Źródło artykułu:WP Tech
Komentarze (164)