Susza w Polsce. Czy grozi nam brak dostępu do wody pitnej?

Polska drastycznie wysycha. Zmiany klimatyczne i złe gospodarowanie zasobami wodnymi sprawiły, że nasz kraj już wkrótce może w okresie letnim mieć bardzo poważny problem z dostępem do wody. Już teraz obserwujemy skutki tak zwanego stepowienia ogromnych obszarów kraju.

Coraz częstszy widok latem na polskich działkach i w ogrodach. Pompa nieczynna ze względu na suszę
Coraz częstszy widok latem na polskich działkach i w ogrodach. Pompa nieczynna ze względu na suszę
Źródło zdjęć: © Adobe Stock
Mateusz Tomiczek

Polski Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej nieustannie podkreśla, że mamy w na naszym obszarze stan suszy hydrologicznej. Jest to trzeci etap suszy, bezpośrednio wynikający z dwóch poprzednich. Susza atmosferyczna oznacza, że średnie opady deszczu w przeliczeniu na metr kwadratowy są niewystarczające, z kolei susza rolnicza objawia się zbyt małą wilgotnością gleby. Po połączeniu tych dwóch czynników możemy się spotkać z suszą hydrologiczną, czyli dramatycznym obniżeniu się zasobów wód powierzchniowych w stosunku do ich średniej ilości z poprzednich lat.

Jak poważny jest problem Polski?

Sytuacja wody w naszym kraju jest zła i robi się coraz gorsza. Nie jest może tak groźnie, jak w spichlerzu Stanów Zjednoczonych, czyli Kalifornii, ale naukowcy każą się nam przygotowywać na kolejne suche lata. Powodem takiego złego stanu rzeczy w Polsce poza postępującymi zmianami klimatu jest źle prowadzona gospodarka wodna, w myśl której całe połacie ziemi były od lat drenowane pod uprawy lub hodowlę bez żadnego większego planu. Takie traktowanie podmokłych obszarów Polski doprowadziło do jej stepowienia.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Stepowienie to proces przemiany obszarów zalesionych, kęp zarośli oraz łąk w biom trawiasty, taki jak step albo preria. Mechanizm ten może być napędzany przez nagłe i nadmierne ochłodzenie albo ocieplenie ekosystemu lub jak w tym przypadku przez nadmierne osuszanie gleb. Wysychanie ich następuje w wyniku melioracji pól celem głębszego ukorzenienia się roślin, wyrębu lasów, które do tej pory trzymały wodę w swoim systemie korzeniowym, likwidowania moczar i bagnisk, a także nadmiernego zużycia kurczących się zasobów wód podpowierzchniowych i podziemnych.

Czy zatem lada chwila Polska zmieni się w wielki step? Na szczęście do tego jest jej jeszcze dosyć daleko, choć utrzymująca się susza pcha nasze tereny właśnie w tym kierunku. Niemniej jednak formacje trawiaste nie zaczęły jeszcze w naturalny sposób zastępować pozostałych połaci lasu, więc naukowcy, pomimo że nadal biją na alarm, to nie ogłaszają jeszcze zamiany Polski w "step szeroki".

Czy zabraknie nam wody?

Sytuacja z dostępem do słodkiej wody na obszarze Polski nie wydaje się na razie dramatyczna, ale to szybko może się zmienić. Nawet w czerwcu ubiegłego roku setki gmin w całym kraju ogłosiło, że miejscowo mają problem z dostępem do wody pitnej. Nie gromadzimy też tyle wody, ile powinniśmy. Coraz częściej normą są u nas krótkie, ulewne deszcze, które nie przyczyniają się zanadto do odnowienia zasobu wodnego w naturalnych ciekach i skupiskach wody. Najczęściej cenna deszczówka spływa błyskawicznie rowami do rzek, a stamtąd do morza, lub zostaje szybko odparowana przez słońce i upał bezpośrednio po przejściu deszczu. Jak twierdzą więc eksperci, w pierwszej kolejności powinniśmy zwrócić uwagę na zatrzymywanie jak największej ilości wody deszczowej, zanim będzie za późno.

W najbliższym czasie sektor rolniczy w Polsce będzie miał coraz większe problemy z wodą. Podczas gdy my przy pomocy naszych zbiorników retencyjnych zatrzymujemy zaledwie 6 proc. wody deszczowej, Hiszpanie, zatrzymują jej aż 46 proc. i do tego wyniku powinniśmy dążyć. Prowadzone są rozmowy na szczeblu europejskim, które mają Polskim rolnikom zapewnić zachętę w postaci dopłat, aby część swojego areału poświęcili oni na odtworzenie bagnisk i zbierających okoliczny opad oczek wodnych. Jest to konieczne, gdyż na jednego Polaka przypada zaledwie 1600 m3 odnawialnych zasobów wody słodkiej. Ogólnie przyjęty "bezpieczny" poziom zapasów to z kolei 4000 m3 wody na mieszkańca.

Dla zwykłego Polaka niebędącego rolnikiem braki w wodzie będą oznaczały przede wszystkim wzrost ceny wody. Są one jak dotychczas stałe, ze względu na to, że Wody Polskie utrzymują sztywny przedział cenowy, ale koszt pozyskania wody przez wodociągi rośnie z każdym rokiem. Ostatecznie doprowadzi to prawdopodobnie do sytuacji, w której cena wody wzrośnie. Jeśli te dodatkowe środki zostaną jednak przeznaczone na retencję i zatrzymywanie wody w środowisku, to mogą się okazać niezwykle przydatne.

Jako zwykli obywatele możemy przede wszystkim starać się oszczędzać wodę w naszych domach i edukować się w kwestii zmian klimatu. Nie zapominajmy też o zwierzętach, które ze względu na suszę mają utrudniony dostęp do niezbędnego im płynu i pamiętajmy o wystawianiu poidełek, dzięki którym będą one mogły przetrwać upalne dni.

Kamil Wyszkowski, Dyrektor Wykonawczy UNGCN PolandKamil Wyszkowski, Dyrektor Wykonawczy UNGCN Poland

Mateusz Tomiczek, dziennikarz Wirtualnej Polski

klimatsuszadzień ziemi
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (40)