Stegna jak Atlantyda? Za 25 lat Żuławy mogą znaleźć się pod wodą

- Jesteśmy w Stegnie na plaży! - krzyczy do mamy chłopiec, który przed chwilą wysiadł z samochodu. Do morza daleko, stoimy na parkingu, ale to pokazuje jak TikTokowy viral żyje w umysłach osób przybywających na Mierzeję. Nadmorskie miasteczko i cały region nie narzekają na brak zainteresowania. Wypoczynek, zabawa i beztroska kontrastują mocno z potencjalną przyszłością tego miejsca. Już za 25 lat może znaleźć się pod wodą.

Morze zabiera plażę podczas sztormu
Morze zabiera plażę podczas sztormu
Źródło zdjęć: © Adobe Stock | Mariusz BARTOSZ

Artykuł jest częścią cyklu #JedziemyWPolskę. Chcesz opowiedzieć o czymś, co dzieje się w Twojej miejscowości? Pisz na dziejesie@wp.pl.

Wszystkie teksty powstałe w ramach cyklu #JedziemyWPolskę znajdziesz tutaj.

Skąd taka prognoza? Amerykańska organizacja społeczna Climate Central stworzyła narzędzie predykcyjne. To interaktywna mapa, która pokazuje, jak na przestrzeni lat będzie zmieniał się poziom wody w morzach. Przesuwamy suwakiem i podróżujemy w czasie. Dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści lat. Woda może zacząć wdzierać się do Stegny już za siedem lat.

Trwoga czy przestroga?

Potencjalnym zalaniem zagrożona jest nie tylko Stegna, a także Nowy Dwór Gdański. Całe Żuławy, które leżą w nizinie, mają powody do niepokoju. Zwróciliśmy się do Climate Central, by przybliżyli nam ideę narzędzia.

- Narzędzia mapowania Climate Central zostały stworzone w celu zwiększenia świadomości zagrożeń, jakie podnoszące się morza stwarzają dla społeczności na całym świecie, a zwłaszcza w celu pokazania lokalnych zagrożeń agencjom i urzędnikom, którzy mogą opracować plany ochrony ludzi, mienia i lokalnej gospodarki - tłumaczy Peter Girard z Climate Central. - Nasze narzędzie porównuje lokalną wysokość z poziomem morza i ochroną przeciwpowodziową wybrzeża. Obszary znajdujące się poniżej prognozowanego poziomu wody są uważane za zagrożone powodzią - dodaje.

"Po co się tym przejmować?"

Spacerując po Stegnie, zaczepiając przechodniów i zaglądając przez płoty staraliśmy się spojrzeć na przyszłość z dwóch perspektyw: turystów i mieszkańców. Obie były dość zbieżne.

Turyści - raczej bez sentymentu, w większości pierwszy raz w Stegnie. Na perspektywę zalania reagują raczej zdziwieniem. Po chwili rozmowy starsza pani, która odwiedza siostrę mówi: "Myślę, że w życiu jest tyle rzeczy, o które się martwimy, że tym sobie głowy nie zaprzątajmy". Trudno się dziwić, są tu tylko na chwilę. Miło spędzony czas pozostanie wspomnieniem, a nowy turystyczny kierunek łatwo znaleźć.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Mieszkańcy albo nie wiedzą, albo nadzieję pokładają w "wale". Tak nazywają wzniesienie, na którym rośnie las, oddzielające miejscowość od plaży. Jest jeszcze jeden istotny aspekt takiego podejścia. To w dużej mierze osoby starsze. "Żyjemy sobie spokojnie, a za dwadzieścia lat…" - słyszymy.

Osoby młode pracują w centrum sezonowo. Dowożą turystów na plażę, sprzedają lody. Wśród turystów dominują osoby starsze lub rodziny z dziećmi. Niektórzy nawet nie mieszkają w kwaterach, a przyjeżdżają na chwilę. Sama gmina ma ujemny przyrost naturalny, a jedną piątą wszystkich mieszkańców stanowią osoby w wieku poprodukcyjnym.

Żuławy nie pozostają bierne

Nieco inaczej sytuacja ma się w Nowym Dworze Gdańskim i okolicach. Społecznicy postanowili zwrócić uwagę na zagrożenia i zorganizowali konferencję. Wydarzenie pod nazwą "Czy grozi nam potop? Wpływ zmian klimatycznych na Żuławy Delty Wisły" odbyło się w kwietniu 2023 roku. Jednym z zaproszonych gości był Jacek Piskozub, oceanolog, profesor Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk w Sopocie. Zapytaliśmy go, jak powinniśmy podchodzić do takich prognoz.

- Strach może nas w jakiś sposób zapędzać do pracy. Mam nadzieję, ponieważ na razie nasze programy ochrony wybrzeży, to tak naprawdę są programami budowy ostróg i uzupełnienia na bieżąco strat w plażach - komentuje Jacek Piskozub. - Od czasu budowy nabrzeży poziom morza podniósł się o ponad 20 centymetrów. Jeżeli w Ustce przy większych sztormach się wlewa woda do miasta, to po części właśnie dlatego. Podniesienie się poziomu o półtora metra już zacznie zagrażać Żuławom, niestety, jeżeli się nic nie zrobi. Podejrzewam, że będziemy mieli wielki program ratowania Żuław, ale dopiero po tym jak będą one pierwszy raz zalane - tłumaczy.

Profesor dodaje, że do końca wieku trzeba podwyższyć tysiąc kilometrów wałów przeciwpowodziowych na Żuławach. W kontekście narzędzia, interaktywnej mapy warto pamiętać, że jest to tylko model bazujący na dostępnych danych. Na podwyższenie poziomu wody ma wpływ topnienie lądolodu oraz nagrzewanie się wody morskiej, która wówczas zwiększa swoją objętość. Dla losu Żuław nie bez znaczenia pozostaje także "cofka", czyli wlewanie się wody kanałem rzeki w stronę odwrotną do nurtu.

Żuławy to popularny kierunek turystyczny

Warto dodać, że Żuławy to okolice coraz bardziej popularne jeśli chodzi o kierunek turystyczny. Wśród atrakcji można wymienić na przykład sezonową kolej wąskotorową, która pozwala spojrzeć na okolicę z niecodziennej perspektywy, malownicze trasy rowerowe czy Żuławski Park Historyczny.

W którą stronę dalej?

Na rzece Tudze (gmina Stegna, powiat nowodworski) zostały zbudowane wrota sztormowe. Mają zapobiegać zalaniu w przypadku wezbrania rzeki (wspomniana "cofka"). Budowla za 33 miliony złotych ma chronić teren o powierzchni 100 km2. Jeśli woda podniesie się do 0,65 m n.p.m., wówczas otwarty zostanie przelew boczny. Jednak, jak zwraca uwagę profesor Piskozub: "Pod koniec wieku, jeżeli poziom morza podniesie się o metr i będzie sprzężenie sztormowe koło metra, to takie wrota go nie zatrzymają". Już teraz, w trakcie dużego sztormu i przy wietrze północno-wschodnim sprzężenie potrafi osiągnąć metr. W wyniku takich zjawisk Wyspa Nowakowska (Żuławy Elbląskie) została zalana już dwukrotnie. 

  • Wrota sztormowa na Tudze
  • Wnętrze sterowni
[1/2] Wrota sztormowa na TudzeŹródło zdjęć: © Wody Polskie

Inwestycja była jednym z wątków naszej rozmowy z Łukaszem Kępskim, wiceprezesem Stowarzyszenia Miłośników Nowego Dworu Gdańskiego - Klub Nowodworski. Mówiliśmy także o konferencji, ponieważ Łukasz był jednym z jej organizatorów.

- Pierwsze informacje o zalaniu Żuław, pojawiły się już jakieś 2-3 lata temu. Można było zapoznać się z wynikami badania Polskiej Akademii Nauk. Temat nagłośnił jeden z artykułów, który mocno zmotywował nas do działania. Uwierzyliśmy, że warto informować, edukować społeczeństwo, spotkać się z samorządami. Chcemy, żeby odbywały się kolejne debaty - mówi.

- Jest jeszcze dużo do zrobienia - komentuje Jacek Michalski, burmistrz Nowego Dworu Gdańskiego i przedstawiciel Stowarzyszenia Żuławy. "Lokalnie chodzi o umacnianie wałów. Sporo jest do zrobienia, jeśli chodzi o zabiegi melioracyjne. Żuławy to są tysiące rowów, kanałów, które muszą cały czas być drożne, żeby ten system funkcjonował". Wały przeciwpowodziowe są także niszczone przez bobry.

O problemie samorządowcy i społecznicy mówią lokalnie, czekają aż na szczeblu ogólnopolskim opadnie powyborczy kurz, by uzyskać konkrety, a nie obietnice. Zgodnie podkreślają, że to właściwy czas, żeby zacząć działać. W przypadku podniesienia wody o 70 centymetrów 30 proc. terenów na Żuławach Wielkich może zostać zalanych. Perspektywy są dwie: lokalna i ogólnopolska, ale dotyczą jednego tematu.

Nauka + narzędzia = szklana kula, czyli jak możemy zajrzeć w przyszłość

Dzięki narzędziom, takim jak to przygotowane przez Climate Central, mamy czas na reakcję i odpowiednie kroki. Przesunięcie suwaka wskazuje, co się wydarzy, jeśli nie zaczniemy działać. To nie tylko interaktywna zabawka, a narzędzie poparte danymi, do którego odnoszą się naukowcy. 

Pojawiają się podobne rozwiązania, które wskazują nadchodzące zmiany na świecie lub poruszają istotne kwestie dotyczące przyszłości. Mapa Trendów infuture.institute wśród 50 trendów, opisanych w tegorocznej edycji, ujmuje między innymi środowisko i … migracje.

W czarnym scenariuszu musimy założyć, że około 35 tysięcy osób (powiat nowodworski) musiałoby opuścić te tereny. To region turystyczny, bogaty w zabytki, ale przede wszystkim rolniczy. Straty byłyby więc nie tylko materialne i kulturowe. Powódź uderzyłaby także w plony, które dzięki dobrej glebie, potrafią być tutaj wyjątkowo obfite.

- Niestety w naszym kraju jest od wieków aktualna zasada: mądry po szkodzie. To jest powiedzenie XVI-XVII wieczne, a nic się nie zmieniło - mówi profesor Piskozub.

Wracając do Stegny i patrząc na plażowiczów, którzy beztrosko spędzają wakacyjny czas przychodzi do głowy pewna refleksja: przed zmianami klimatycznymi nie schowamy się za parawanem.

Filip Jędruch dla Wirtualnej Polski

goesgreenwiadomościzmiany klimatyczne
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (76)