Skuteczność japońskich pilotów kamikaze. Jakie straty zadali Amerykanom i ile zatopili okrętów?
Japońscy piloci kamikaze stali się jednym z symboli II wojny światowej. Ale czy ich poświęcenie przyniosło jakikolwiek wymierny efekt? Jakie naprawdę były amerykańskie straty spowodowane atakami pilotów-samobójców?
13.07.2023 | aktual.: 07.08.2023 16:31
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jesienią 1944 roku wojna na Pacyfiku wchodziła w decydującą fazę. Japończycy znajdowali się w ciągłym odwrocie, jedna po drugiej tracąc wcześniejsze zdobycze terytorialne. Amerykanie z kolei snuli już plany ataku bezpośrednio na Kraj Kwitnącej Wiśni.
Ostatnia deska ratunku
W szczególnie trudnym położeniu znajdowało się japońskie lotnictwo morskie, które jeszcze w czerwcu, podczas walk o Mariany, straciło niemal 300 maszyn. Przemysł nie był w stanie wystarczająco szybko zastąpić ich nowymi samolotami.
Co gorsza, podstawowy myśliwiec Mitsubishi A6M Zero był już przestarzały, a nowi piloci znacznie ustępowali tym, którzy zginęli lub dostali się do niewoli.
Widząc nieuchronnie zbliżającą się klęskę wiceadmirał Ōnishi Takijirō zaproponował wykorzystanie w walce pilotów-samobójców. Mieli oni swoimi maszynami, transportującymi dodatkowo 250-kilogramową bombę, zderzać się z amerykańskimi okrętami.
Japoński Sztab Generalny początkowo podejrzliwie patrzył na ten pomysł, ale w październiku 1944 roku przystał na plan Ōnishiego. Zdecydowano przy tym, że do samobójczych misji będą kierowani jedynie ochotnicy.
Nazwano ich kamikaze (boski wiatr), co było nawiązaniem do tajfunu, który w 1281 roku ocalił Japonię przed inwazją Mongołów, niszcząc ich flotę. Teraz to młodzi, często zupełnie niedoświadczeni piloci mieli obronić Nippon przed Amerykanami, poświęcając przy tym swoje życie.
Zaskakujący sukces
Kamikaze "zadebiutowali" 25 października 1944 roku (cztery dni wcześniej nie udało im się zlokalizować wroga) w trakcie bitwy w zatoce Leyte.
Atak kierowany przez 23-letniego kapitana Yukio Seki był kompletnym zaskoczeniem dla Jankesów, którzy ponieśli ciężkie straty. Na dno poszedł lotniskowiec "St.Lo". Trzy kolejne: "Suwannee", "Kitkun Bay" oraz "Santee" zostały uszkodzone.
Ten niespodziewany sukces – który jednak nie mógł zmienić przebiegu całej bitwy – zaowocował znacznym zintensyfikowaniem akcji werbunkowej do misji samobójczych.
Już 25 listopada formacja złożona z sześciu myśliwców Zero oraz dwóch bombowców nurkujących Yokosuka D4Y Suisei, której przewodził kapitan Kimiyoshi Takatake, nieznacznie uszkodziła ciężki lotniskowiec "Essex" oraz trzy lotniskowce klasy "Independence".
W miarę jak Amerykanie zbliżali się do Wysp Japońskich ataki stawały się codziennością. Jak pisze Pierre-François Souyri w jednym z rozdziałów książki Mity II wojny światowej:
60 zatopionych i 407 uszkodzonych okrętów
Mimo że od pierwszego ataku do końca wojny na Pacyfiku jedynie 15% pilotów kamikaze trafiło w cel to straty, jakie ponieśli Amerykanie były znaczne. Według wyliczeń Robina L. Reillya 60 okrętów poszło na dno, a 407 zostało uszkodzonych. Zginęło również ponad 6800 marynarzy, a niemal 10 000 odniosło rany.
Kamikaze szczególnie dali się we znaki US Navy podczas – trwających od początku kwietnia do 22 czerwca 1945 roku – krwawych walk o Okinawę. Zatopili wówczas 36 okrętów i uszkodzili ponad 360 jednostek wroga.
Łącznie piloci kamikaze zatopili 21% oraz uszkodzili aż 48% wszystkich amerykańskich okrętów wojennych, które poszły na dno lub doznały uszkodzeń w trakcie wojny na Pacyfiku. Jak podkreśla Souyri:
Bibliografia
- Douglas Ford, Pacyfik. Starcie mocarstw, Społeczny Instytut Wydawniczy Znak 2013.
- Mity II wojny światowej, red. Lopez Jean, Wieviorka Olivier, Wydawnictwo Poznańskie 2017.
- World War II in the Pacific. An Encyclopedia, pod red. Stanleya Sandlera, Routledge 2000.