Ludzie zamieszkają w kosmosie? Gdzie mogą się osiedlić?

Wyobraźmy sobie, że naukowcy opracowali technologię lotów kosmicznych i nowiutki, błyszczący statek kosmiczny tylko czeka na załogę, a pierwsi śmiałkowie chcący zaludnić jakiś nowy kawałek wszechświata już powoli pakują walizki. Tylko… wszystko pięknie, ale gdzie właściwie oni mają lecieć?

Ekspansja w stronę kosmosu. Zdjęcie ilustracyjne
Ekspansja w stronę kosmosu. Zdjęcie ilustracyjne
Źródło zdjęć: © Getty Images | Tony Rowell

Mianem egzoplanet nazywamy każdą planetę, która krąży wokół innej gwiazdy macierzystej niż Słońce, czyli innymi słowy planety pozasłoneczne. Choć są dużo dalej i wydają się być kompletnie niedostępne, to jednak te wewnątrz Układu Słonecznego już przebadaliśmy i zdołaliśmy stwierdzić, że w żadnym stopniu nie nadają się one do życia. Z jednej strony witają nas gazowe olbrzymy, z drugiej planety skaliste zbyt odległe od Słońca, przez co stanowią lodową pustynię, i w końcu jałowy Mars, bardzo niegościnna Wenus i piekielny Merkury.

Niestety tak samo, jak zróżnicowane są planety "u nas", tak i wokół innych gwiazd krążą przeróżne ich typy, z czego większość jest niezamieszkiwalna, gdyż nie sprzyja istnieniu życia, do którego niezbędna jest chociażby woda w stanie płynnym. Ta występuje tylko na takich, które krążą w odpowiedniej odległości od swojej gwiazdy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Strefa złotowłosej

Tym mianem nazywamy pas przestrzeni na tyle odległy od znajdującej się pośrodku układu życiodajnej kosmicznej elektrowni termojądrowej, by nie dostarczała ona ani zbyt wiele, ani za mało ciepła dla planet znajdujących się na jej orbicie. Ten pas zależy przede wszystkim od masy i rodzaju gwiazdy: w przypadku czerwonych karłów będzie to bliżej i margines błędu będzie mniejszy.

Dlatego początkowo naukowcy podejrzewali, że czerwony karzeł w ogóle nie wchodzi w grę, lecz nowe obserwacje wskazują, że jednak i wokół takich gwiazd można znaleźć planety, na których życie teoretycznie byłoby możliwe. Istnieją jednak także inne czynniki, choćby takie jak aktywność gwiazdy i obecność pola magnetycznego, dlatego nadal najbardziej obiecujące są białe karły, czyli takie jak nasze Słońce.

Ale czy koniecznie musimy szukać tylko planet skalistych?

Hyceany

Planeta typu hiper ocean to nic innego, jak planeta skalista w całości pokryta oceanem i pozbawiona lądów.

Wydawać by się mogło, że to nie jest miejsce przyjazne dla ludzi, skoro jesteśmy bądź co bądź ssakami lądowymi. Niemniej tego typu planeta może być nawet bardziej sprzyjająca powstawaniu i rozwijaniu się życia niż nasza poczciwa niebieska planeta. Nie powinno tam zabraknąć pożywienia, a sztuczne wyspy to dla nas nie pierwszyzna i od dawna potrafimy robić takie rzeczy na Ziemi.

Nawet jeśli tego typu miejsce na pierwszy rzut oka jest trudne do osiedlenia, potencjalnie jest łatwe do adaptacji.

Większość hyceanów wygląda jednak zupełnie inaczej. Są co prawda w całości pokryte wodą, tylko, że jej stan skupienia nie jest płynny, przynajmniej na powierzchni. A do tego mamy tego typu ciała niebieskie bliżej, niż nam się może wydawać.

Księżyce pełne wody

Okazuje się, że nie trzeba szukać daleko. Całkiem ciekawymi globami mogą okazać się lodowe księżyce planet z naszego układu gwiezdnego. Dokładnie naukowcy mają na oku dwa - Enceladusa okrążającego Saturna i Europę, która z kolei znajduje się na orbicie Jowisza. Oczywiście nie ma pewności, czy życie, zwłaszcza dla ludzi, jest na tych księżycach możliwe, ale badania nad nimi są bardzo istotne.

A warto się nad nimi głębiej pochylić głównie dlatego, że nawet jeśli życie na powierzchni tam nie ma miejsca, a znajduje się w głębinach pod grubą warstwą lodu, przy głębinowych kominach geotermalnych - dostaniemy jedną z odpowiedzi w temacie tego, skąd pochodzimy i jak powstało życie na naszej planecie. Da to też nam nutkę nadziei na podbój kosmosu, gdyż im więcej w nim życia, tym bardziej prawdopodobne, że nasze jest możliwe w większej liczbie miejsc, w tym nie tylko na planetach, ale i ich księżycach, co znacznie poszerzy nasze perspektywy w zakresie poszukiwań nowego domu.

Ale może nie trzeba szukać, a po prostu spróbować osiedlić się dosłownie gdziekolwiek?

Terraforming

Idea terraformingu, czyli w bardziej spolszczonej wersji terraformacji - tzn. sprawienia, żeby jakakolwiek planeta stała się nową Ziemią - jest dość stara, a zarazem dość kusząca. Zakłada ona, że za pomocą technologii, energii i zasiewania życia, mogącego przetwarzać powierzchnię na pierwszy rzut oka kompletnie nieprzyjaznych globów - dojdziemy do sytuacji, w której takie planety staną się zdatne do życia. Wtedy nie musielibyśmy szukać planety, która się dla nas nadaje, ale po prostu względnie odpowiedniej bazy do modyfikacji.

Daleko nie szukając: jedną z opcji jest doprowadzenie wody i roślinności na Marsa; drugą zlikwidowanie czy bardziej skrajne ograniczenie efektu cieplarnianego na Wenus, z jednoczesną modyfikacją składu jej atmosfery, bo nikt nie lubi, gdy mu kwas siarkowy pada na głowę w formie deszczu. Można też pomyśleć o ogrzaniu lodowych gigantów, by znalazło się tam nieco wody w stanie płynnym. Mając do dyspozycji tego typu technologie w zasadzie ograniczać nas może tylko inwencja. Ludzkość może zasiedlić sporą część wszechświata, wybierając po kilka planet i księżyców w prawie każdym układzie gwiezdnym.

Ale to wszystko brzmi jak science fiction, a przynajmniej pieśń dalekiej przyszłości, gdy nasza technologia będzie stać na zupełnie innym poziomie. A co jeśli chcielibyśmy zamieszkać na takim Marsie już teraz?

Habitaty, czyli bazy na obcych planetach

Najprostszą opcją na coś takiego wydaje się zbudowanie struktury oddzielonej od nieprzyjaznych warunków planety czymś w rodzaju kopuły, pod którą to będziemy mogli całkiem komfortowo funkcjonować. Można wtedy dbać o skład powietrza w bazie czy dostęp do żywności, którą moglibyśmy uprawiać w specjalnych szklarniach i krok po kroku przekształcać skrawek powierzchni czerwonej planety, zamiast czekać, aż zaawansowana technologia zrobi to na wielką skalę.

Życie w takim habitacie byłoby z pewnością trudniejsze i związane z masą wyzwań, ale nie jest to na tym etapie propozycja dla każdego, a tylko dla pionierów, chcących wynieść ludzkość na nowy poziom. Z czasem jednak takie habitaty rozrastałyby się i stawały coraz bardziej komfortowe. To doprowadziłoby do powstawania wielkich, samowystarczalnych miast pod kopułami, z czasem nie bazując już kompletnie na zasobach dostarczanych z Ziemi, a wręcz dostarczając tam własne.

I Mars nie jest jedynym punktem docelowym ewentualnej budowy takich habitatów. Naukowcy mają na oku również możliwość skonstruowania podniebnego miasta w chmurach Wenus, która na pewnej wysokości wcale nie jest tak nieprzyjazna, jak bliżej powierzchni. A można i myśleć w drugą stronę - celując w podwodne miasto na Enceladusie.

Ciekawym punktem wydaje się też Księżyc. Tamtejsza baza pomogłaby w startach nowych, większych statków kosmicznych.

Adrian Bielak, https://www.youtube.com/@nihilistycznyateista

Ten materiał prezentujemy w ramach współpracy z Patronite.pl. Autorem jest Adrian Bielak "Nihilistyczny ateista", który promuje nihilizm, rozumiany jako skrajny sceptycyzm poznawczy, czyli najlepszą broń w walce z półprawdami i fake newsami, które nas otaczają. Możesz wspierać Autora bezpośrednio na jego profilu na Patronite

kosmosżycie poza ziemiąwiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)