Kłopoty Royal Navy. Wycofa dwie fregaty typu 23 Duke
27.05.2024 21:56
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W przemówieniu na konferencji First Sea Lord’s Sea Power Conference 2024 w centrum Londynu sekretarz obrony Grant Shapps ogłosił, że HMS Argyll i HMS Westminster, dwie brytyjskie fregaty typu 23 Duke pożegnają się ze służbą, a jedna z nich zostanie sprzedana BAE Systems, która będzie wykorzystywać okręt w celu wspomagania szkoleń i doskonalenia umiejętności marynarzy. Przynajmniej jedna z wycofywanych fregat otrzymałaby nowe życie i w pewien sposób mogłaby nadal dawać część swojej duszy na potrzeby brytyjskiej obronności.
HMS Argyll i HMS Westminster, które łącznie służyły 63 lata (do służby przyjęte odpowiednio w 1991 i 1992 r.), muszą przejść na emeryturę z mało chlubnego powodu. Za ich wycofaniem – oprócz naturalnego zużycia – przemawiają niedobory personelu, z którymi Royal Navy boryka się już od dłuższego czasu. Świadczy to o dużych kłopotach tego rodzaju brytyjskich sił zbrojnych, który niejako od zawsze stanowił o potędze tego państwa i był instrumentem budowy i utrzymania wpływów na świecie. W historii Duke’ów to druga znacząca redukcja ilościowa. Poprzednia nie była tak nagła, gdyż w latach 1990-2002 ze służbą musiało się pożegnać pięć okrętów. Wówczas przyczyną były redukcje ilościowe samych okrętów po czasach zimnowojennych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Decyzja w sprawie HMS Argyll jest to o tyle przytłaczająca, że najstarsza w Royal Navy fregata obecnie przechodząca gruntowny remont w suchym doku w Devonport, miała służyć jeszcze co najmniej pięć lat (choć początkowo ustalano, że czas ten upłynie w 2023 r.). Za jej odnowienie odpowiadało przedsiębiorstwo Babcock International Group. Prace rozpoczęto w sierpniu 2022 r. i okręt miał ponownie dołączyć do floty pod koniec 2023 r. Nic z tych rzeczy. Obecnie wiemy, że ten okręt posłuży Clyde Shipbuilding Academy w Glasgow do szkolenia młodych adeptów.
Natomiast HMS Westminster ostatni raz widziano zaledwie siedem miesięcy temu, zardzewiałą i pokrytą rusztowaniami w Devonport. Co ciekawe, jeszcze w drugiej połowie ubiegłego roku minister ds. zamówień obronnych James Cartlidge zapewniał, że stanowi ona część programu modernizacji fregat typu 23 i zostanie zrealizowana pomimo tego, że koszt remontu wynosi 100 milionów funtów.
Jednak w listopadzie pojawiła się informacja, że prace zawieszono po określeniu przez inżynierów stanu ogólnego okrętu jako złego. Pomimo wielkich ambicji i dostosowania jej do odpalania pocisków przeciwlotniczych CAMM, oceniono, że jest nadmiernie wyeksploatowana i jej remont zakwalifikowano jako nieopłacalny. Obecnie okazuje się, że Londyn nie ma pieniędzy na jej odnowienie i rząd odmówił zagwarantowania ich w przyszłości.
W związku z tym zaczęły narastać obawy, że okręt, który swoją sławę uzyskał dzięki filmowi "Jutro nie umiera nigdy" z Jamesem Bondem, zostanie bezceremonialne oddany na złom. W jej przypadku istnieje szansa, że równie dobrze może być sprzedana innemu państwu, które nie ma tak wygórowanych potrzeb w zakresie technologii, co wcale nie oznacza, że okręt jest przeżytkiem. Jak na razie nie wskazuje się konkretnego państwa, z którym Londyn planuje dobić targu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Royal Navy zmuszona do wycofania fregat HMS Argyll i HMS Westminster z powodu braku persoonelu
Warto też zwrócić uwagę, że wycofanie HMS Westminster i HMS Argyll następuje w chwili dużych napięć na Bliskim Wschodzie. W szczególności dotyczy to dużych potrzeb w zakresie ochrony żeglugi na Morzu Czerwonym i ewentualnych operacji odwetowych wymierzonych w bojowników Ruchu Huti. Wielka Brytania traci więc dwie z jedenastu fregat tego typu, okrętów, które świadczą o sile tamtejszej marynarki. A niewiele wskazuje, że zostaną szybko zastąpione przez nowsze jednostki pływające, mimo że ambicje Londynu w tym zakresie są ogromne.
Marynarka chce przede wszystkim wprowadzić do służby fregaty typu 26, co nastąpi dopiero pod koniec tej dekady. Należy też pamiętać, że nie da się w dość krótkim czasie wyszkolić dużej liczby marynarzy, którzy z łatwością wypełnią braki w personelu. Następcy Duke’ów mają być jednostkami bardziej zautomatyzowanymi, które potrzebować będą mniej liczebnych załóg. Przy założeniu stopniowego wycofywania starszych jednostek będzie to dawać pewien zapas oficerów i marynarzy, którzy będą obsadzać nowe okręty. I tym sposobem nie będzie konieczności rekrutowania nowych (których i tak nie będzie). Inną sprawą jest, że w przypadku wycofania tych okrętów będziemy mieć do czynienia z utopionymi kosztami, gdyż remonty obu kosztowały dziesiątki milionów funtów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Fregata Type 23 wyposażona w pociski Naval Strike Missile (NSM)
– Biorąc pod uwagę budowę aż 28 okrętów nawodnych i podwodnych, nadchodzi nowy złoty wiek dla brytyjskiego przemysłu stoczniowego. Nowe jednostki pływającej dla Royal Marines pomogą naszym dzielnym komandosom walczyć w przyszłości – powiedział Grant Shapps.
Nie należy jednak popadać w huraoptymizm i plany te z pewnością nie zostaną zrealizowane za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Budowa tylu okrętów ma być możliwa, gdyż Londyn zdecydował się na podniesienie do 2030 r. progu wydatków na obronność do poziomu 2,5% PKB. Taki krok był niezbędny dla poprawy gotowości tamtejszych sił zbrojnych. Oznacza to, że brytyjski podatnik do budżetu włoży dodatkowe 75 miliardów funtów. Niemniej jednak – mimo takiego rozmachu w konstrukcji nowego sprzętu dla marynarki wojennej – HMS Albion i HMS Bulwark nie zostaną zezłomowane przed dotychczas planowanym terminem wycofania z eksploatacji przypadającym na lata 2033–2034. Oba są brytyjskimi okrętami desantowymi-dokami typu Albion.
Obecnie Royal Navy posiada tylko dwa wspomniane okręty desantowe typu. Podczas konferencji First Sea Lord’s Sea Power Conference minister Shapps poinformował również o zamiarze pozyskania maksymalnie sześciu nowych wielozadaniowych okrętów desantowych Multi-Role Support Ships (MRSS). Ich zadaniem będzie współdziałanie z amfibijnymi grupami desantowymi (LRG) oraz transport żołnierzy, pojazdów opancerzonych, barek desantowych i śmigłowców.
Autor: Andrzej Pawłowski
Twórz treści i zarabiaj na ich publikacji. Dołącz do WP Kreatora