Chińskie próby z bronią przyszłości. Nie wszystko idzie zgodnie z planem
Podczas gdy Amerykanie zrezygnowali z rozwoju railgunów w 2021 r., Europa czy Chiny kontynuują prace nad działami przyszłości, które będą potrzebować tylko energii elektrycznej, a nie prochu. Wyjaśniamy, co to za broń oraz jakie powoduje problemy.
Jak podaje South China Morning Post, chińska marynarka wojenna przeprowadziła interesujący test railguna (działa elektromagnetycznego). Polegał on na wystrzeleniu pocisku kierowanego w stratosferę, ale test zakończył się niepowodzeniem.
Pocisk osiągnął pułap nieco ponad 14 km i poruszał się z prędkością przekraczającą Mach 5 (6174 km/h), były to jednak wartości niższe od przewidywanych. Ponadto wystrzelony pocisk nie poruszał się zaplanowaną trajektorią.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Działa elektromagnetyczne - broń o ogromnym potencjale, ale z dużymi problemami
Powodów problemów mogło być wiele, ale najpewniej największym winowajcą mogą być panujące niezwykle trudne warunki podczas wystrzału. Przeciążenia i temperatura działające na wystrzeliwany obiekt są wielokrotnie wyższe, niż ma to miejsce w przypadku konwencjonalnych armat.
W przypadku dział elektromagnetycznych wokół wystrzeliwanego obiektu tworzy się plazma, która jest głównym powodem tego, że lufa railguna w przypadku amerykańskich eksperymentów była w stanie wytrzymać zaledwie od 12 do 24 strzałów. Podobnie wygląda sprawa z pociskiem, który nie jest jednolitym blokiem wolframu.
Takiej temperatury (kilkadziesiąt tys. stopni Celsjusza), przeciążeń i oddziaływania pola elektromagnetycznego nie jest w stanie wytrzymać żadna elektronika. Bardzo prawdopodobne, że wystrzelony pocisk kierowany uległ uszkodzeniu podczas wystrzału, ale prawdę znają tylko Chińczycy.
Co nie zmienia faktu, że próby z wykorzystaniem railguna do wystrzeliwania precyzyjnych pocisków o zasięgu nawet kilkuset kilometrów nie będą podejmowane dalej. Może z czasem poziom technologiczny pozwoli uzyskać zadowalające efekty. Inną opcją jest wykorzystanie railguna to zwalczania np. nadlatujących pocisków z odległości kilkudziesięciu km przy jednostkowym koszcie zestrzelenia dużo niższym, niż ma to miejsce w w przypadku wyspecjalizowanych pocisków antyrakietowych kosztujących parę mln dolarów lub euro za sztukę.
Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski