Fara idzie do piachu. Armia USA rezygnuje ze śmigłowca

Miała być rewolucja, a jest kontr­re­wo­lucja. Amerykańskie wojska lądowe ogło­siły zamknięcie programu Future Attack Recon­naissance Aircraft (FARA), wartego potencjalnie ponad 20 mld dolarów. Tym samym pod znakiem zapytania staje cała komplek­sowa wizja przyszłoś­ciowego kompo­nentu lotniczego US Army.

Raider X
Raider X
Źródło zdjęć: © Sikorsky

– Jasne, że uważnie przyglądamy się wyda­rze­niom na świecie i się dosto­sowu­jemy – powiedział wczoraj dziennikarzom szef Dowództwa Przyszłoś­ciowego Wojsk Lądowych generał James Rainey. – Możemy przecież zacząć toczyć wojnę tej nocy, w ten weekend.

– Uczymy się na polu walki, zwłaszcza w Ukrainie, że rozpoznanie lotnicze uległo funda­men­talnej zmianie – stwierdził w komunikacie prasowym generał Randy George, szef sztabu US Army. – Czujniki i uzbrojenie zamontowane na różnych systemach bezzałogowych i w przestrzeni kosmicznej są powszechniejsze, bardziej dalekosiężne i tańsze niż kiedykolwiek wcześniej.

Rzut oka w przeszłość

FARA to element szerszego programu Future Vertical Lift. Celem FARA było zapro­jek­towanie i budowa lekkich śmig­łow­ców rozpoz­nawczych i uderze­nio­wych, które wypeł­niłyby lukę po wyco­fanych w 2017 r. śmig­łowcach OH-58D Kiowa Warrior. FARA miałby też przejąć część zadań AH-64E (którym z kolei wciśnięto część zadań OH-58D), a w dalszej perspektywie jakaś jego wersja rozwojowa miałaby zastąpić AH-6/MH-6 używane przez siły specjalne. Do tej pory nakłady na FARA sięgnęły 2 mld dolarów.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Wymogi zakładały, że śmigłowiec musi rozwijać pręd­kość co najmniej 180 węzłów (333 km/h) i mieć masę własną nieprzekra­czającą 6350 kg. Ponieważ US Army przewi­duje, że przyszłe konflikty będą w dużej mierze prowadzone w terenie zurbani­zo­wa­nym, nowy śmigłowiec miał mieć wirnik o średnicy nie większej niż 12,2 m, żeby manewrować między budynkami.

OH-58D Kiowa Warrior
OH-58D Kiowa Warrior© Licencjodawca | MOD, SAC Tim Laurence

Ashley Roque z serwisu Breaking Defense zwraca uwagę na ironiczny kontekst decyzji o anulowaniu programu FARA. Niemal dokładnie dwadzieścia lat temu US Army anulowała program trudno wykry­walnego śmigłowca RAH-66 Co­man­che, a szes­naście lat temu – śmigłowca ARH-70A Arapaho. Jeden i drugi pomyś­lane były jako następca… OH-58D.

Pierwotnie w konkursie startowało pięć podmiotów: Boeing, Karem z maszyną noszącą oznaczenie AR40, konsorcjum AVX Aircraft i L3Harris Technologies oraz dwie spółki dopuszczone ostatecznie do finałowej rywalizacji: Bell-Textron i Sikorsky.

Bell zgłosił propozycję nazwaną 360 Invictus – śmigłowca z dwuosobową kabiną w układzie tandem, zbudowanego w układzie klasycznym, czyli jedno­wir­nikowym ze śmigłem sterującym, potocznie nazywanym – jak na ironię – układem Sikorskiego. Niektóre rozwią­za­nia techniczne, w tym system wirnika głównego i system sterowania fly-by-wire, zaczerpnięto ze śmigłowca Bell 525 Relentless, który w lotach próbnych z powodzeniem osiągał prędkość 200 węzłów (370 km/h). O ile jednak Relentless ma wirnik pięcio­łopatowy, o tyle w Invictusie zdecy­do­wano się na cztero­łopatowy. Śmigłowiec miał za to skrzydła zwiększające siłę nośną.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Bell 360 Invictus

Kiedy Bell opublikował pierwsze wizje artystyczne Invictusa, od razu pojawiły się porównania do śmig­łowca Boeing/Sikorsky RAH-66 Coman­che. Jak jednak ustalił serwis The War Zone w kręgach zbliżonych do producenta, kształt Invictusa, choć zew­nętrz­nie podobny, nie był podyktowany wymogami niskiej wykry­walności, lecz względami aero­dy­namicznymi i odpor­nością na ostrzał. Niemniej efekt zmniejszonej skutecznej powierzchni odbicia emisji radarowych można uzyskać do pewnego stopnia na przykład przez użycie bardziej zaawan­sowanych niż w czasach Comanche’a specjalnych powłok. Nie wyklucza to także zasto­sowania rozwiązań zmniej­szających wykry­walność w paśmie akus­tycznym i podczerwieni.

Jedną z głównych cech wspólnych Comanche’a i Invictusa był rodzaj śmigła sterującego. Początkowo Bell 360 miał być wyposażony – tak samo jak RAH-66 – w fenestron, czyli wentylatorowe śmigło ogonowe zabudowane w odchylonej od pionu płaszczyźnie ogona (widać to w powyższym filmie promocyjnym, który zarazem dobrze podsumowuje wizję użycia śmigłowca w walce w terenie miejskim). Ostatecznie jednak zdecy­do­wano się na klasyczne śmigło sterujące. Przeważyło tu dążenie do prostoty, jak najniższej masy i niezawodności kons­trukcji. Śmigło można dzięki tej decyzji pożyczyć wraz z resztą układu wprost z Bella 525.

Konkurencyjny Raider X wywodzi się z koncepcji śmigłowca Sikorsky X2, podob­nie jak oblatany w maju 2015 r. S-97 Raider. Ten drugi to de facto pomniej­szony prototyp Raidera X, wyko­rzys­tany do spraw­dzenia popraw­ności koncepcji aero­dy­na­micznej i metod stero­wania. S-97 bez problemów przek­ra­czał prędkość 200 węzłów. Raider X jest o mniej więcej 20 proc. większy, głównie ze względu na koniecz­ność zmiesz­czenia silnika GE Aerospace T901-GE-900 Improved Turbine Engine (ITE).

Jednostka napędowa – silnik T901-900 – została narzucona odgórnie. Te same silniki będą integrowane także z AH-64 i UH-60. Mają one zapewniać większą moc (do 3 tysięcy koni mechanicznych) przy mniejszym o 25 proc. zużyciu paliwa na jednostkę wytwarzanej mocy. Również odgórnie podjęto decyzję, że pod­sta­wowym uzbro­jeniem FARA ma być trzylufowe działko rotacyjne XM915 kal. 20 mm, produkowane przez General Dynamics.

Raider X z wysuniętą wyrzutnią pocis­ków rakietowych Hellfire i działkiem kalibru 20 mm pod nosem
Raider X z wysuniętą wyrzutnią pocis­ków rakietowych Hellfire i działkiem kalibru 20 mm pod nosem© Sikorsky

W obecnej sytuacji nie ma już szans na to, żeby któryś z tych śmigłowców wzbił się w powietrze, mimo że prototypy są już praktycznie gotowe. Kilka lat temu zakładano, że prototypy będą gotowe do prób porównawczych w locie w pierwszym kwartale roku budżetowego 2023, czyli w ostatnich miesiącach roku kalendarzowego 2022. Opóźnienia w dostawach silników wymusiły jednak rewizję tych planów. Najnowszy harmo­no­gram mówił o oblocie w drugiej połowie 2024 r.

Rzut oka w przyszłość

Przede wszystkim Amerykanie nie rezyg­nują z drugiego programu rea­li­zo­wa­nego w ramach projektu Future Vertical Lift – FLRAA (Future Long-Range Assault Aircraft), w którym zwycięzcą został tiltrotor V-280 Valor, proponowany przez Bell Textron. Natomiast fundusze zwolnione dzięki anulowaniu FARA mają pozwolić na rozkręcenie czterech innych przedsięwzięć.

Po pierwsze: US Army chce podpisać wieloletni kontrakt z Lockheedem na pozys­kiwanie śmigłowców UH-60M Black Hawk (i odpuścić moderni­zowanie posia­danych maszyn do standardu UH-60V). Po drugie: formalnie zatwierdzić produk­cję ciężkich śmigłowców trans­por­towych CH-47F Block II. Po trzecie: zain­wes­tować w rozwój i pozyskanie bez­za­łogowych systemów rozpoz­nawczych. Po czwarte: sfinansować (czy ściślej: zagwa­ran­tować stabilne finanso­wanie) progra­mowi FLRAA.

V-280 Valor
V-280 Valor© Bell Helicopter

Gwoli ścisłości program FARA nie kończy się już dzisiaj. Jeżeli Kongres zatwierdzi projekt budżetu obejmujący wydatki na ten program (i jeżeli Kongres w ogóle weźmie się w garść po serii coraz większych kompromitacji), będzie on reali­zo­wany do końca bieżącego roku budże­towego, czyli do 30 września. Pozwoli to ochronić bazę przemys­łową przed skutkami nagłego odcięcia funduszy i dokończyć choć część zaplanowanych cykli prób.

Teore­tycznie Kongres może wepchnąć wojskom lądowym do gardła pieniądze na kolejne lata programu i w ten sposób zmusić US Army do jego kontynuowania. Wydaje się to niepraw­do­podobne, ale nie możemy stupro­centowo wykluczyć tego sce­nariusza. Członkowie Kongresu ze stanu Connecticut, gdzie Sikorsky ma siedzibę, wyrazili "skrajne rozczarowanie" decyzją wojsk lądowych i podkreślili, że te "wielo­krotnie nas zapewniały, iż FARA jest priorytetem numer jeden".

Trudno nie dostrzec, iż znaj­du­jemy się w punkcie zwrotnym w historii śmigłowca bojowego jako takiego. Jak powiedział generał George – duży wpływ ma tu wojna w Ukrainie. Swoją rolę odgrywa też wojna w Strefie Gazy, gdzie śmigłowce wprawdzie nie padają masowo ofiarą systemów przeciw­lot­ni­czych (tych bowiem terroryści z Hamasu nie mają), ale ich przydatność jest mniejsza, niż zakładano. Do zadań ściśle rozpoz­naw­czych lepiej nadają się drony, natomiast do udzielania bliskiego wsparcia pododdziałom lądowym Cahal woli wykorzystywać samoloty bojowe, nawet F-35I.

Niedawno za naszą zachodnią granicą podjęto decyzję o przys­pieszeniu wycofania śmigłowca bojowego Tiger. Jego pomostowym następcą będzie Leichter Kampfhubschrauber (LKH, lekki śmigłowiec bojowy), czyli H145M przysto­sowany do zwalczania czołgów i zinteg­rowany z modułem uzbro­jenia HForce. Notabene rozglądając się za docelowym następcą Tigera, Niemcy zwrócili uwagę między innymi na program FARA. Pojawiły się głosy mówiące, iż zarówno Invictus, jak i Raider X – niezależnie od tego, który ostatecznie by zwyciężył – dobrze nadawałby się do tej roli.

Nie znaczy to, że śmigłowce bojowe odejdą do lamusa śladem myśliwców nocnych czy rusznic przeciwpancernych. Rolę śmigłowca bojowego trzeba będzie jednak przemyśleć, a do pewnego stopnia być może wymyślić na nowo. Dotyczy to zwłaszcza ich wykorzystania w roli rozpoznawczej, z natury rzeczy wymagającej zbliżenia się do przeciwnika i jego opl.

H145M z systemem HForce.
H145M z systemem HForce.© Airbus | Anthony Pecchi

Wady śmigłowców bojowych ujawnione na stepach mają zostać zniwelowane przez nowe uzbrojenie dalekiego zasięgu, działa­ją­ce w trybie "odpal i zapomnij", a także łączenie śmigłowców w zespoły z bez­za­łogow­cami. W takim układzie drony pełnią funkcję lojalnych skrzydłowych i, jako straż przednia, lokalizują i namie­rzają stanowiska prze­nośnych zestawów przeciw­lotniczych. Nie jest to oczywiście zadanie łatwe, ale znacząco zwiększa szanse wiropłatów na przetr­wanie. Inna opcja to wykorzystanie bezzałogowców do wskazy­wania celów, co umożliwi rażenie przeciwnika spoza zasięgu obrony przeciwlotniczej.

Z perspektywy Stanów Zjednoczonych, dla których bardziej prawdopodobna od wojny na stepach jest wojna nad bezkresem Pacyfiku, wadą śmigłowców są też stosunkowo niewielka prędkość i zasięg. Amerykańskie wojska lądowe nie zamierzają bynajmniej rezygnować ze zdolności, które oferowałaby FARA – uzbrojonego środka rozpoznawczego, zdolnego razić wartościowe cele lądowe i w razie potrzeby wspierać ogniem własne pododdziały. Sposobu na zaspokojenie tego zapotrzebowania będzie jednak szukała wśród systemów bezzałogowych.

Twórz treści i zarabiaj na ich publikacji. Dołącz do WP Kreatora

Źródło artykułu:konflikty.pl
Wybrane dla Ciebie