W mózgu 64‑latki odkryto żywego pasożyta o długości 8 cm. Gatunek zwykle infekuje pytony
Z mózgu 64-letniej kobiety, która skarżyła się na depresję oraz kłopoty z pamięcią, usunięto żywego, pasożytniczego nicienia o długości ośmiu centymetrów. Co ciekawe, ten gatunek nicieni zwykle infekuje pytony dywanowe. To pierwszy taki przypadek w historii.
31.08.2023 13:04
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Kobieta pierwszy raz trafiła do szpitala w Canberze w Australii w 2021 roku skarżąc się na problemy z żołądkiem, suchy kaszel i nocne poty. Badania wykazały wówczas uszkodzenia płuc, wątroby i śledziony. Kilka miesięcy później 64-latka zgłosiła depresję i kłopoty z pamięcią, co skłoniło lekarzy do wykonania skanu mózgu. Na skanach dostrzeżono wijącego się w mózgu kobiety pasożytniczego nicienia Ophidascaris robertsi, który zazwyczaj występuje u pytonów dywanowych (Morelia spilota).
Opis przypadku ukazał się na łamach pisma "Emerging Infectious Diseases" (DOI: 10.3201/eid2909.230351).
Jak nicień trafił do mózgu kobiety?
Kobieta nie miała bezpośredniego kontaktu z wężami, ale mieszkała w pobliżu jeziora, w którym żyją pytony dywanowe. Uprawiała też przydomowy ogródek. Naukowcy sądzą, że kobieta mogła mieć kontakt z jajami nicieni w odchodach węża, które zostawił podczas żerowania na warzywach.
"Postawiliśmy hipotezę, że nieumyślnie spożyła jaja O. robertsi bezpośrednio z roślinności lub pośrednio, poprzez zanieczyszczenie rąk lub sprzętu kuchennego" – napisali autorzy opisu przypadku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
O. robertsi to rodzaj pasożytniczego nicienia występującego naturalnie w Australii. Dorosłe osobniki żyją w przełyku i żołądku pytona dywanowego, a jaja składają w odchodach węży. Jaja te są następnie zjadane przez małe ssaki, a wyklute nicienie migrują do narządów w klatce piersiowej i żołądku żywiciela. Kiedy pytony zjadają te zwierzęta, zostają zarażone i cykl trwa dalej.
Pierwszy taki przypadek w dziejach
Pasożyt wcale nie był mały. Po usunięciu jego długość ustalono na osiem centymetrów. Obecność zmian w płucach i wątrobie sugerowała, że larwy migrowały też do innych narządów. Zespół postawił hipotezę, że larwa prawdopodobnie przedostała się do jej mózgu z powodu obniżonej odporności. Nigdy czegoś takiego nie widziano nawet u zwierząt zakażonych O. robertsi. To pierwszy w historii przypadek występowania tego pasożyta w mózgu człowieka.
Po usunięciu nieproszonego lokatora z mózgu kobiety lekarze przepisali jej dwa rodzaje leków przeciwpasożytniczych, aby mieć pewność, że zabite zostaną wszelkie larwy, które mogły migrować do innych narządów. Było to konieczne, ponieważ larwy O. robertsi mogą żyć w żywicielach zwierzęcych przez lata. Odstawili także wcześniej przepisane leki immunosupresyjne i sześć miesięcy po operacji liczba jej komórek odpornościowych była prawidłowa, a objawy neurologiczne uległy poprawie.
Źródło: The Conversation, Live Science