Rosja boi się klęski wizerunkowej? "Najlepszego" sprzętu nie ma w Ukrainie

Brytyjski wywiad w jednym z ostatnich raportów zaznaczył, że niemal pewne jest, iż Rosjanie nie wysłali do Ukrainy czołgów T-14. Decyzja Moskwy najprawdopodobniej wynika z obaw związanych z klęską wizerunkową. Rosjanie nie chcą, aby ich "najlepszy" sprzęt został owiany złą sławą. Podobna sytuacja dotyczy myśliwców piątej generacji Su-57, które swego czasu Władimir Putin przedstawiał jako "najlepsze samoloty świata".

Su-57
Su-57
Źródło zdjęć: © Licencjodawca
Karolina Modzelewska

Kreml najwyraźniej martwi się o reputację swojego "najlepszego" sprzętu wojskowego. Dlatego ma nie wysyłać do Ukrainy swoich rzekomo najbardziej zaawansowanych czołgów podstawowych, czyli T-14 Armata. Zdaniem brytyjskiego wywiadu jest niemal pewne, że żaden taki egzemplarz nie został rozmieszczony w Ukrainie.

Rosjanie obawiają się o reputację T-14

Jak już informowaliśmy, czołg T-14 był określany przez Kreml mianem superbroni, ale ostatecznie okazał się drogim w produkcji pojazdem defiladowym. Przyznał to zarówno szef rosyjskiej korporacji Rostec Siergiej Czemezow, jak i były prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew. Pierwszy z nich miał zaznaczyć, że T-14 Armata jest za drogi, aby można go było używać w Ukrainie. Z kolei Miedwiediew podkreślił, że wspomniana maszyna "nie jest najbardziej ekonomiczną opcją wśród rosyjskich czołgów".

Brytyjczycy przypominają, że czołg T-14 Armata zauważono w grudniu 2022 r. podczas ćwiczeń w południowej Rosji. Wówczas pojawiły się obawy, że maszyna może faktycznie trafić na linię frontu. Najwyraźniej Kreml nie skorzystał z tego pomysłu, obawiając się, że T-14 podzieli los takich czołgów jak np. T-90, T-80 oraz T-72. Niewykluczone też, że Rosjanie obawiają się nie tylko wspomnianej porażki wizerunkowej, ale też przejęcia maszyny przez Ukraińców, a następnie przekazania jej zachodnim partnerom, którzy mogliby przeanalizować zastosowane w T-14 technologie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: AGM H6: Cienias, ale twardziel!

Z dostępnych informacji wynika, że wspomniana konstrukcja posiada masę blisko 50 ton. Ma ponadto 10,8 m długości, 3,5 m szerokości i 3,3 m wysokości. Czołg wyposażony jest w bezzałogową wieżę. Nigdy wcześniej nie zastosowano takiego rozwiązania w seryjnie produkowanej maszynie. Wprowadzona zmiana miała umożliwić pozbycie się dużej wady rosyjskich czołgów, czyli oderwania się wieży na skutek przebicia pancerza i detonacji zgromadzonej wewnątrz amunicji. T-14 może osiągnąć maksymalną prędkość 90 km/h i jest w stanie pokonać 500 km na jednym zbiorniku paliwa. Jego uzbrojenie stanowi armata gładkolufowa 2A82-1M kal. 125 mm, a także karabiny maszynowe kal. 7,62 mm.

Dlaczego Su-57 nie lata nad Ukrainą?

Czołgi T-14 Armata to niejedyny sprzęt, który "oszczędza" Rosja. Podobny los spotyka myśliwce 5. generacji Su-57. Informuje o tym m.in. serwis The EurAsian Times, zwracając uwagę, że obserwatorzy coraz częściej zastanawiają się nad brakiem tych maszyn nad Ukrainą. Miały być one niewidoczne dla radarów wroga. Powodem są najprawdopodobniej obawy, że Su-57 podzieli los bombowców Su-34. Jak pisał Norbert Garbarek, dziennikarz WP Tech, "w ciągu ostatnich dwóch tygodni lutego 2024 r. co najmniej sześć samolotów Su-34 nie wróciło na swoje lotniska".

Su-57, a dokładniej Suchoj Su-57, to najnowocześniejszy myśliwiec Rosjan, stworzony z myślą o zastąpieniu floty starzejących się samolotów MiG-29 i Su-27. Zachodni eksperci wskazują, że rosyjski myśliwiec 5. generacji powstał jako odpowiedź na amerykański program Advanced Tactical Fighter (ATF) oraz amerykański myśliwiec przewagi powietrznej F-22 Raptor. Prace nad Su-57 ruszyły w 2001 r., ale jego prototyp po raz pierwszy oblatano dopiero w styczniu 2010 r.

Rosja wstępnie planowała, że maszyna wejdzie do służby w latach 2017-2018, ale produkcja na pełną skalę ruszyła dopiero w 2019 r. W tym też roku Władimir Putin podczas spotkania ze zwycięzcami konkursu "Rosyjscy Liderzy" zachwalał możliwości maszyny i przekonywał, że jest to "najlepszy samolot wojskowy na świecie".

Su-57 ma długość ponad 20 m, wysokość 4,6 m, a rozpiętość jego skrzydeł wynosi około 14 m. Zamontowano w nim dwa silniki turbowentylatorowe Saturn AŁ-41F. Myśliwiec może poruszać się z maksymalną prędkością 2,0 Ma (ponad 2450 km/h), a jego prędkość przelotowa to 1,3 Ma (blisko 1600 km/h). W jego podstawowym uzbrojeniu znajduje się działko 9A-4071K kal. 30 mm. Myśliwiec ma też sześć wewnętrznych i sześć zewnętrznych węzłów uzbrojenia dla pocisków rakietowych.

Warto wspomnieć, że pierwsze bojowe użycie myśliwca miało miejsce w 2018 r. podczas nalotów na Syryjską Republikę Arabską. Po raz kolejny Su-57 pojawiły się w tej roli dopiero nad Ukrainą. Nie są tu jednak częstym gościem, co sprawia, że zalicza się je do kategorii "defiladowego sprzętu Putina", tak samo jak czołgi T-14 Armata. Brytyjczycy już jakiś czas temu informowali o rosyjskiej strategii, której priorytetem było uniknięcie zestrzelenie nawet jednego Su-57.

Karolina Modzelewska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie