Roboty w US Army po kolejnych testach
Robotyczne pojazdy na bazie transporterów opancerzonych M113 i M2 Bradley przeszły testy w US Army na szczeblu plutonu. To kolejny krok do wyeliminowania żywych żołnierzy z pola walki.
Chociaż nie przypominają Terminatora ani drodiów z "Gwiezdnych Wojen", to roboty już teraz zaczynają wchodzić na pole bitwy i zastępować żołnierzy. Po sukcesie bezzałogowych statków powietrznych używanych do rozpoznania i misji bojowych czas na ciężki sprzęt lądowy.
Wojska Lądowe Stanów Zjednoczonych (US Army) pracują nad dostosowaniem swoich istniejących pojazdów opancerzonych do działania bez ludzi we wnętrzu. Częściowo mają działać autonomicznie, a częściowo będą sterowanie zdalnie.
US Army uznała swój pierwszy eksperyment z włączeniem do swoich jednostek ciężkich, zrobotyzowanych wozów bojowych za sukces, mimo że nie wszystkie technologie funkcjonowały zgodnie z planem.
Pięciotygodniowe szkolenie, które rozpoczęło się w lipcu, a zakończyło w sierpniu, było częścią wieloletniego planu US Army polegającego wprowadzeniu do służby bezzałogowych pojazdów opancerzonych. Zwiększy to bezpieczeństwo żołnierzy i pozwoli im się skupić na innych zadaniach. Robotyczne pojazdy są drugim najważniejszym priorytetem US Army. Pierwszym jest zdolność do precyzyjnego rażenia ogniem na duże odległości.
US Army planuje stworzenie rodziny pojazdów zrobotyzowanych, w skład której wejdą warianty ciężkie, średnie i lekkie. Prototypy są już opracowywane dla wersji średnich i lekkich, a eksperyment z ciężkimi platformami zadecyduje o kierunki dla tego systemu.
Podczas eksperymentu sprawdzane były możliwości pojazdów podczas misji rozpoznawczych. Pierwszym wnioskiem, jaki przyszedł po eksperymencie jest zwiększenie dystansu pomiędzy robotycznymi pojazdami a operatorami, który w tym momencie wynosi od 1500 do 2000 metrów.
Eksperyment pokazał też, że nauka obsługi bezzałogowych pojazdów jest niezwykle prosta, a żołnierze, którzy wychowali się na grach komputerowych, potrzebowali jedynie 30 minut szkolenia.