Potrzebujesz dowodu na zmiany klimatyczne? To zjawisko zaskoczyło nawet naukowców

Arktyka nie jest obszarem znanym ze znacznych wyładowań atmosferycznych. Tymczasem rok 2021 wykazał ich ogromny wzrost. O ile we wcześniejszych latach było ich znacznie poniżej 2000, miniony rok przeszedł najśmielsze oczekiwania naukowców. Badacze są zaskoczeni takim wynikiem.

Potrzebujesz dowodu na zmiany klimatyczne? To zjawisko zaskoczyło nawet naukowców
Źródło zdjęć: © Pexels
Marcin Watemborski

Czegoś takiego naukowcy nigdy nie widzieli

Dawniej, burze występujące w wyższej części atmosfery w obszarze Arktyki były ogromną rzadkością. Sytuacja zaczęła się zmieniać około roku 2017, lecz to rok 2021 był pod tym kątem rekordowy. Zwłaszcza w okolicach równoleżnika 80 stopni. Tamtejszy skok zjawisk atmosferyczny przysporzył naukowców o ból głowy.

W północnym regionie Ziemi nigdy nie zdarzało się, by pioruny trzaskały na lewo i prawo. W 2020 roku wystąpiło tam około 1800 piorunów, lecz już rok później... 7278! Jest to prawie dwukrotność sumy wyładowań elektrycznych z minionych 9 lat. Powodem tego jest stale rosnąca temperatura. W przeszłości była ona na tyle niska, że nie sprzyjała powstawaniu piorunów.

Po to, by powstały burze z piorunami, muszą zostać spełnione konkretne warunki. Najważniejszym z nich jest odpowiednia wilgotność, a ta wzrasta wraz ze wzrostem temperatury – im jest cieplej, tym bardziej parują oceany. To zaś powoduje, że atmosfera staje się niestabilna, co czyni ją idealnym środowiskiem dla przenoszenia ładunków elektrycznych. Występowanie takiego zjawiska w obszarze arktycznym świadczy o tym, że globalne ocieplenie gwałtownie postępuje.

Zmiany klimatyczne niosą ogromne niebezpieczeństwo

Meteorolog Chris Vagansky uświadamia, że obserwacja tak poważnych zmian w Arktyce oznacza jeszcze silniejsze zmiany w innych obszarach świata. Krótko mówiąc – jeśli pogoda na wspomnianym obszarze się zmienia, możemy mieć pewność, że tam, gdzie mieszkamy, również się zmieni. Według naukowca możemy spodziewać się w lecie 2022 roku wystąpienia w Europie fali ekstremalnych upałów, podobnie jak w części Ameryki Północnej.

Vagansky zwraca uwagę również na to, że pożary szalejące na świecie w ostatnich latach mogą stanowić preludium do jeszcze groźniejszych wydarzeń. Dotychczas zaledwie około 15 proc. pożarów było spowodowanych uderzeniem pioruna, lecz przy rosnącym trendzie wyładowań w Arktyce zapewne się to zmieni. Innymi słowy – trudnych do powstrzymania pożarów będzie znacznie więcej.

Obszar USA jest doskonałym przykładem tego, o czym mówi meteorolog. W swoich badaniach zwrócił uwagę na to, że w 2021 roku nad Stanami Zjednoczonymi zanotowano ponad 194 miliony wyładowań, czyli aż 24 miliony więcej niż rok wcześniej. Raport z roku 2014 wskazuje, że wraz ze wzrostem temperatury o jeden stopień Celsjusza na danym obszarze, ilość wylądowań wzrasta aż o 12 proc., czyli możemy spodziewać się jeszcze bardziej nieokiełznanych pożarów i szkód wywołanych burzami.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (11)