"Polski Tomahawk" pokazany. Pozwoli dołączyć do wąskiego grona państw
Polska firma WB Group pokazała koncepcyjną makietę polskiego pocisku manewrującego Lanca. Oto co o nim wiadomo.
Wojna w Ukrainie unaoczniła znaczenie uzbrojenia umożliwiającego atak kilkaset kilometrów lub nawet parę tys. kilometrów w głąb terytorium przeciwnika. Do tej kategorii należą m.in, amerykańskie pociski manewrujące Tomahawk czy wysoce improwizowane ukraińskie Flamingo.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Oto czym może być dzieło Grupy WB
Widoczny na stanowisku Grupy WB pocisk jest konstrukcją z rozkładanymi skrzydłami i silnikiem turboodrzutowym, na co wskazuje podkadłubowy wlot powietrza. Oznacza to, że będzie to pocisk podobnie jak konkurenci pokroju np. brytyjsko-francuskiego Storm Shadow poruszający się z prędkością poddźwiękową najpewniej 0,8-0,9 Mach na niskim pułapie.
Pocisk najpewniej może dysponować zasięgiem kilkuset kilometrów, ale nie wiadomo czy pokazana makieta jest wersją 1:1 czy mniejszą. Naprowadzanie najpewniej obejmuje popularny tandem nawigacji satelitarnej i inercyjnej wsparty głowicą optoelektroniczną w przedniej części kadłuba.
Wskazuje na to wycięcie w kadłubie, co byłoby rozwiązaniem znanym ze sławnych konkurentów. Kamery dzienne i termowizyjne widzące termiczny obraz celu nie tylko zapewniają punktową precyzję trafienia w każdych warunkach, ale także są wykorzystywane do skanowania rzeźby terenu.
Ta następnie jest porównywana z wgraną mapą, dzięki czemu możliwa jest precyzyjna nawigacja nawet w środowisku zakłócania GPS-u. To wszystko pozwala dostarczyć zwykle kilkusetkilogramową głowicę bojową w konkretne miejsce.
Pokazana przez Grupę WB Lanca pokazuje ogromny potencjał i jeśli będzie rozwijana może zapewnić Polsce dostęp do bardzo nielicznego grona państw mogących atakować cele na głębokim zapleczu przeciwnika.