Pociski eksplodowały tuż po opuszczeniu lufy. Sojusznik Polski wycofuje okręt
Misję na Morzu Czerwonym przedwcześnie zakończyła duńska fregata HDMS Iver Huitfeldt. Okręt został odwołany z Bliskiego Wschodu po skandalu, jaki wybuchł wraz z ujawnieniem okoliczności, w jakich Duńczycy zestrzelili cztery bezzałogowce Huti. Na projekcie duńskiej fregaty bazuje projekt polskich fregat typu Miecznik.
05.04.2024 | aktual.: 06.04.2024 09:39
Duńska fregata to jeden z okrętów wysłanych na Morze Czerwone w celu ochrony cywilnej żeglugi przed atakami Huti. Jemeńskie bojówki atakują statki handlowe przy pomocy pocisków balistycznych i dronów, zestrzeliwanych przez ochraniające akwen okręty za pomocą różnych broni, jak systemy artyleryjskie czy rakietowe.
Do jednego z ataków doszło na początku marca. Duńska fregata HDMS Iver Huitfeldt zestrzeliła wówczas cztery bezzałogowce Huti, jednak – jak informuje serwis Milmag - szczegółowe informacje na temat przebiegu walki spowodowały, że okręt został odwołany z Morza Czerwonego. Jaki jest powód takiej decyzji?
Zobacz także: Czy to sprzęt NATO, czy rosyjski?
Niesprawne uzbrojenie fregaty HDMS Iver Huitfeldt
Okazało się, że – początkowo – do zniszczenia dronów wyznaczono główny system przeciwlotniczy okrętu, jakim są pociski RIM-162 Evolved Sea Sparrow Missile (ESSM). Pociski te startują z pionowych, umieszczonych pod pokładem kontenerów wyrzutni VLS Mk 56, w której - w przypadku fregaty Iver Huitfeldt - znajduje się 36 gotowych do użycia rakiet.
Pocisków ESSM nie dało się jednak wystrzelić, ponieważ zawiodła komunikacja pomiędzy radarami a systemem zarządzania walką.
Ponieważ rakiety były niesprawne, załoga otworzyła ogień z armaty OTO Melara 76-mm. W tym przypadku również wystąpiły problemy – część pocisków eksplodowała tuż po opuszczeniu lufy, bez żadnego wpływu na ostrzeliwane cele.
Kilka bezzałogowców udało się zniszczyć, ale wymagało to wystrzelenia bardzo dużej ilości amunicji, bo tylko część pocisków leciała w kierunku celu.
W takiej sytuacji udało się uruchomić wyrzutnię rakiet, która zestrzeliła ostatni z atakujących bezzałogowców. Powtarzane w kolejnych dniach testy uzbrojenia okrętu wykazały, że jest ono niesprawne.
Skandal i dymisje
Według raportu, jaki sporządził dowódca okrętu, kmdr por. Sune Lund, problemy z uzbrojeniem były znane od lat i raportowane, ale broń nie była naprawiana.
W rezultacie okręt, który miał ochraniać żeglugę na Morzu Czerwonym, zawrócono do Danii, bo sam nie był w stanie zapewnić sobie bezpieczeństwa.
Wynikiem skandalu, jaki wybuchł w Danii po ujawnieniu problemów, jest odwołanie ze stanowiska Dowódcy Generalnego gen. Flemminga Lentfera. Zanim objął on aktualne stanowisko, odpowiadał m.in. za naprawy uzbrojenia używanego przez duńską armię.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski