Ogromne zapadlisko w Nowej Zelandii. Odkryło wulkaniczny krater sprzed 60 000 lat
Długa i głęboka szczelina podzieliła farmę w Nowej Zelandii na dwie części. To prawdopodobnie największego rozmiaru takie zjawisko na wyspie, które otworzyło przez geologami ukrytą tajemnicę.
Przypadkowe zapadlisko pojawiło się po weekendzie bardzo intensywnych deszczy. Prawdopodobnie to właśnie one spowodowały to zjawisko. Spadła wtedy rekordowa ilość wody, 51,8 milimetra w ciągu godziny. Dla porównania, w tych rejonach taka ilość deszczu spada w ciągu całego miesiąca. Cała okolica przeżyła gigantyczne powodzie, wprowadzono nawet stan wyjątkowy.
Zapadlisko pojawiło się około 15 kilometrów na południowy wschód od miasta Rotorua. Mierzy prawie 200 metrów długości, a w najszerszych miejscach ma nawet 20 metrów, i na tyle też jest głębokie. To niezwykłe zjawisko o mało nie zabiło motocyklisty, który przejeżdżając drogą ledwo zdążył wyhamować.
Dla geologów zjawisko to stało się istnym prezentem od natury. Mają nadzieję, że pomoże im lepiej zbadać region zwany Earthquake Flat. Na dole zapadliska bowiem ukazała się skała wulkaniczna krateru, który prawdopodobnie ma około 60 tys. lat. Do tego dochodzi co najmniej 10 metrów osadu, prawdopodobnie związanego z wypełnieniem krateru wodą, a wyżej można było zauważyć pozostałości po popiele wulkanicznym.
Naukowcy twierdzą, że dziura może się jeszcze powiększać, szczególnie w przypadku kolejnych deszczy, które są niewykluczone. To może pomóc badaczom dowiedzieć się jeszcze więcej o tajemniczym kraterze.
Dziura powstała prawdopodobnie w ciągu ostatniego stulecia, a dziesięciolecia ciężkich opadów powoli doprowadzały do jej całkowitego rozłamu. Geolodzy twierdzą, że w całym regionie biegnie nawet siedem linii uskokowych takich jak ta. Jako że woda przenika przez glebę, istnieje możliwość odkrycia się kolejnych, jeszcze większych szczelin.