Obserwują każdy ruch w sieci. Aż 87 proc. użytkowników internetu jest monitorowanych
Internet niegdyś wydawał się ostoją wolności i wolnego słowa. Pora zdać sobie sprawę z tego, że to już przeszłość. Badanie organizacji Freedom House ujawnia, że 87 proc. proc. ruchu sieciowego jest monitowane.
Aż 40 z 65 badanych krajów wprowadziło zaawansowane programy monitorowania mediów społecznościowych. Nie jest zaskoczeniem, że najgorzej w rankingu wypadają Chiny, ale także Rosja, Wenezuela czy kraje arabskie nie są dobrymi miejscami do korzystania z sieci. Polska nie była wzięta pod uwagę w badaniu.
Wolność internetu umarła - z roku na rok jest coraz gorzej
Tak wynika z corocznego raportu "Freedom On The Net 2019". Dziewiąty rok z rzędu statystyki są coraz gorsze. 87 procent użytkowników (prawie 3 miliardy ludzi) z 65 krajów świata jest objęte programem nadzorującym ich każdy ruch, a oni nawet nie zdają sobie z tego sprawy. Nie wiadomo, czy Polacy również do nich należą, ale wyniki sugerują, że to możliwe.
Spośród 65 ocenianych państw, ponad połowa bo aż 33 oceniono jako gorsze niż w czerwcu zeszłego roku. Zaledwie w 13 państwach zauważono poprawię jakości wolności sieci. Największe spadki wyników miały miejsce w Sudanie i Kazachstanie, a następnie w Brazylii, Bangladeszu i Zimbabwe.
Zaskakująco dobry wynik odniosły Stany Zjednoczone, które uznano za bezpieczne przy punktacji 77/100. To szczególnie dziwne ze względu na zeszłoroczny skandal związany z chęcią wprowadzenia przez republikanów nowego prawa. Tam patrzy się na internet zupełnie inaczej, niż w Europie. Dostawcy internetu chcą mieć wpływ na wszystko, co widzą klienci.
Ciekawym przykładem jest za to Islandia. To najbezpieczniejsze miejsce na Ziemi pod względem wolności sieciowej. Aż 95 punktów na 100 dla wyspiarzy. Na drugim miejscu plasuje się Kanada, niewiele gorsza, bo otrzymała notę 87/100.
Mapę znajdziecie pod tym adresem. Możecie w niej przeczytać opis stanu sieci każdego państwa, natomiast pełne badanie i wnioski znajdziecie tutaj.