NIK o polskiej armii: Żołnierze są źle szkoleni. Mariusz Błaszczak: To wycinek całości
Raport NIK dotyczący szkolenia szeregowych żołnierzy i podoficerów w wojsku mówi o braku instruktorów, symulatorów, ślepej amunicji i przestarzałych programach. - Druzgocące dla MON - komentuje "Rz". - To wycinek całości - odpowiada Mariusz Błaszczak.
14.05.2020 | aktual.: 14.05.2020 12:49
- System szkolenia szeregowych żołnierzy i podoficerów w Wojsku Polskim jest niewydolny i nieskuteczny. Nie pozwala on na przeszkolenie 1/3 osób wymagających szkolenia, a szkolenie pozostałych 2/3 żołnierzy i podoficerów odbywa się na przestarzałym sprzęcie, przy braku podstawowych środków bojowych i przy niedoborach kadry szkolącej - czytamy na stronie Najwyższej Izby Kontroli.
NIK podkreśla, że prawidłowe wyszkolenie żołnierzy ma kluczowy wpływ na efektywność działań bojowych, pozwala na sprawne wykorzystanie zdobytych umiejętności, a także daje im poczucie pewności siebie. Jest również niezbędne dla profesjonalnego wykonywania zadań.
Jesteś graczem? Wypełnij naszą ankietę
Zdaniem Najwyższej Izby Kontroli szkolenie podoficerów i szeregowych zawodowych w jednostkach szkolnictwa wojskowego podległych Dowódcy Generalnemu Rodzajów Sił Zbrojnych nie było prowadzone w sposób pozwalający na przygotowanie żołnierzy do realizacji zadań zgodne z potrzebami Sił Zbrojnych RP. Z całością raportu można zapoznać się pod tym linkiem.
"Raport NIK druzgocący dla MON"
- Brakuje symulatorów, ślepej amunicji, instruktorów, programy są przestarzałe, a nauka w ośrodkach szkolnictwa wojskowego to niekiedy fikcja - komentuje raport "Rzeczpospolita". Zdaniem gazety opisuje on absurdy i braki w wyposażeniu, co jest druzgocące dla Ministerstwa Obrony Narodowej.
Kontrola NIK dotyczyła lat 2016–2018, jednak została zakończona dopiero w kwietniu tego roku. Jak czytamy w "Rzeczpospolitej" wynika z niej, że potrzeby szkoleniowe zgłoszone przez żołnierzy były zaspokajane zaledwie na poziomie od 63 do 66 procent. Jako główne powody takiego stanu rzeczy wymienia się brak sprzętu, urządzeń szkolno-treningowych oraz "niepełnego ukompletowania kadry instruktorskiej". Braki kadrowe obejmowały od 20 do 25 procent osób.
- Najbardziej uderzają braki środków bojowych, np. amunicji ślepej, lontów prochowych, petard, ręcznych granatów dymnych. W Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych we wszystkich kontrolowanych przez NIK kursach w 2016 r. żołnierze nie otrzymali do wykorzystania żadnego naboju ślepego do kałasznikowa z zaplanowanych 400 do 800 szt. Z kolei w Szkole Podoficerskiej Marynarki Wojennej w latach 2016–2018 z powodu braku lontu prochowego nie prowadzono zajęć z jego użyciem - czytamy w "Rz".
NIK wyjaśnia w raporcie, że problemy ze sprzętem wynikały głównie z braku nadwyżek pojazdów, niedofinansowania zadań, konieczności zaspokojenia potrzeb Wojsk Obrony Terytorialnej oraz braku rozstrzygnięć w sprawie planowanych programów modernizacyjnych i zamówień.
- MON nie daje nadziei na radykalną poprawę sytuacji. Wiceminister obrony narodowej Sebastian Chwałek w odpowiedzi na wnioski pokontrolne NIK przyznaje, że nie można spodziewać się dokompletowania jednostek szkolnictwa wojskowego (JSW) w brakujący sprzęt wojskowy. W odpowiedzi skierowanej do prezesa Mariana Banasia wskazuje, że ważniejsze są priorytety dotyczące doposażenia jednostek ściany wschodniej, w tym 18. Dywizji Zmechanizowanej oraz Wojsk Obrony Terytorialnej - pisze "Rzeczpospolita".
Minister Błaszczak: "To wycinek całości"
Do raportu Najwyższej Izby Kontroli odniósł się Minister Obrony Narodowej. - Jest to wycinek całości. Całość przedstawia się zupełnie inaczej. Wojsko Polskie rozwija się liczebnie. Kiedy w 2015 roku rząd PiS obejmował władzę, było 95 tysięcy, teraz jest 107 tysięcy żołnierzy zawodowych, 24 tysiące żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej - mówił Mariusz Błaszczak na antenie Polskiego Radia.
Gość audycji dodał, że o tym, jak działa polska armia najlepiej świadczy jej reakcja w czasie pandemii. Minister podkreślił, że każdego dnia około 9 tysięcy żołnierzy zawodowych, ochotników WOT i pracowników wojska wspiera służby mundurowe i służbę zdrowia.
Mariusz Błaszczak powiedział, że armia zmienia się na korzyść. Jego zdaniem świadczą o tym choćby ćwiczenia z wojskami Stanów Zjednoczonych. Minister przypomniał także kontrakty na zakupy amerykańskiego uzbrojenia: zestawów przeciwlotniczych Patriot, artylerii rakietowej HIMARS i samolotów bojowych F-35.
- Wojsko się rozwija, a że ktoś ma tam jakiś cel polityczny, żeby uderzyć. To cóż, w takim świecie żyjemy - podsumował.