Niezwykłe odkrycie w jaskini w Kalifornii. To jedne z pierwszych dowodów zażywania halucynogenów
Malowidła znalezione w jaskini mogą świadczyć o tym, że już rdzenni Kalifornijczycy wprowadzali się w halucynogenny trans. Zażywane środki służyły nie tylko do celów ceremonialnych, ale także leczniczych czy duchowych.
24.11.2020 | aktual.: 02.03.2022 14:09
Rysunek przedstawiający tajemniczy wiatrak oraz ćmę został najprawdopodobniej stworzony przez osoby wprowadzające się w halucynogenny trans. Naukowcy przypuszczają, że wiatrak miał symbolizować delikatny, biały kwiat - bieluń dziędzierzawa, który jest silnym halucynogenem. Z kolei ćma była odwzorowaniem ćmy jastrzębia, która po spożyciu nektaru bielenia ma problemy z lataniem.
Halucynogenny trans w jaskini
Chumaszowie, czyli rdzenni Amerykanie z południowej Kalifornii zostawili więcej dowodów swoich praktyk w jaskini. Do sufitu przymocowane zostały przeżute kule, których wiek naukowcy oszacowali na 400 lat. W ich składzie znajdowała się m.in. skopolamina i atropina, które można znaleźć w bieluniu dziędzierzawa.
Na łamach czasopisma naukowego "Proceedings of National Academy of Sciences" badacze podkreślili, że odkrycie to "pierwszy wyraźny dowód na spożycie halucynogenów w miejscu sztuki naskalnej, w tym przypadku z Pinwheel Cave w Kalifornii". Artyści najprawdopodobniej stworzyli malowidła przed spożyciem halucynogenów, ponieważ posiadają one działania osłabiające zdolność koncentracji.
Skalne obrazy miały pomagać odwiedzającym miejsce wejść w trans i zrozumieć moc bielunia dziędzierzawa oraz tradycji zażywania halucynogenów. Naukowcy po raz pierwszy dowiedzieli się o malowidłach znajdujących się w jaskini 1999 roku, kiedy pracownicy rezerwatu przyrody Wild Wolves Preserve zauważyli sufit pomalowany ochrą. Na pierwszy rzut oka rysunek o wymiarach 10,5 na 17 centymetrów nie wygląda jak kwiat bieluniaa, chociaż botanicy nie mieliby problemu z jego rozpoznaniem. Kwiat rozwija się o zmierzchu i świcie, gdy zapylają go owady.
Ceremonie z użyciem halucynogennych kwiatów
Naukowcy już wcześniej wiedzieli, że Chumaszowie używali rośliny do ceremonii oraz w życiu codziennym. Był on wykorzystywany do „uzyskiwania nadprzyrodzonej mocy do leczenia, do przeciwdziałania negatywnym zdarzeniom nadprzyrodzonym, do odpędzania duchów i do widzenia przyszłości lub znajdowania zagubionych przedmiotów", jak wyjaśniają w artykule. Dodawano go również do herbaty zwanej toloache, którą zażywali chłopcy (czasami również dziewczęta) w trakcie ceremonii symbolizującej ich wejście w dorosłość. W najnowszych badaniach naukowcy postanowili skupić się na tzw. quidach, czyli przeżutych kulkach, które zostały wepchnięte w szczeliny jaskini.
„[Quidy] konsekwentnie miały wgłębienia, których oczekiwalibyśmy od zębów trzonowych, więc wygląda na to, że włożyli je do ust i przeżuli” - powiedział David Robinson archeologii z University of Central Lancashire w Anglii.
Jaskinia, która służyła do wielu celów
Analiza chemiczna quidów ujawniła obecność halucynogennych związków, które pochodzą z bielunia dziędzierzawa atropiny i skopolaminy. Tylko jedna z kulek została wykonana z juki.
Datowanie radiowęglowe pokazuje, że jaskinia była używana z przerwami od około 1600 roku do końca XIX wieku. Rdzenni mieszkańcy korzystali z jaskini w wielu różnych celach. W jej wnętrzu archeolodzy natrafili na dowody, które mogą świadczyć, że była miejscem przygotowywania narzędzi myśliwskich, a także obróbki i przechowywania żywności.
Zdaniem Robinsona odkrycie pomaga obalić mit szamana, który udaje się sam do jaskini, aby przeżyć mistyczne doświadczenie halucynogennego transu w samotności.