Niemcy: nasze czołgi są za ciężkie. Następca Leoparda 2 ma ważyć poniżej 50 ton

Przez ostatnie dekady masa czołgów powoli, ale systematycznie rosła. Współczesne warianty czołgów Abrams, Merkawa czy Leopard 2 ważą znacznie więcej, niż ich wcześniejsze wersje – ich masa sięga 65-70 ton. Wygląda na to, że trend wzrostu masy nie będzie jednak trwał w nieskończoność, bo niemiecki czołg przyszłości ma być znacznie lżejszy od aktualnie używanego sprzętu.

Czołg Leopard 2A7V
Czołg Leopard 2A7V
Źródło zdjęć: © Krauss-Maffei Wegmann
Łukasz Michalik

Prototyp Leoparda 2 ważył 47 ton, Leopard 2A4 waży 55 ton, Leopard 2A6 – 62 tony, a masa najnowszego wariantu czołgu – Leopard 2A7V – przekracza 66 ton. Choć nowsze czołgi mają znacznie większe możliwości, a przede wszystkim zapewniają załodze znacznie lepsza ochronę, to masa, którą osiągnęły, staje się coraz większym problemem.

Cięższy czołg wymaga mocniejszego silnika i przeprojektowania układu jezdnego i przeniesienia napędu, by były zdolne znieść większe obciążenia. Jednocześnie – wraz ze wzrostem masy – rośnie liczba problemów eksploatacyjnych. Wiąże się to m.in. z nośnością mostów, kwestią ewakuacji z pola walki czy możliwością stosowania środków przeprawowych.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Według cytowanego przez Defence Express szefa niemieckiej armii, generała Alfonsa Maisa, wymogiem stawianym przed projektantami nowego czołgu dla Bundeswehry jest utrzymanie masy sprzętu poniżej 50 ton. To poważne wyzwanie zważywszy na fakt, że zmniejszenie masy nie może oznaczać spadku jakości ochrony załogi, a pokazany w połowie 2022 roku, przyszłościowy KF51 Panther waży niemal 60 ton.

Nowe, lżejsze czołgi

W jaki sposób Niemcy chcą pogodzić spadek masy o 15-20 ton z utrzymaniem poziomu ochrony? Rozwiązanie opisuje Defence24 – jest nim opracowany przez koncern Rheinmetall system o nazwie StrikeShield. To system aktywnej ochrony o rozproszonej architekturze: jego moduły są umieszczane w zasadniczym, kompozytowym pancerzu czołgu.

Po wykryciu zagrożenia StrikeShield oblicza punkt trafienia i aktywuje odpowiedni moduł aktywnej ochrony, który detonuje i w zależności od rodzaju zagrożenia albo rozprasza strumień kumulacyjny, albo niszczy penetrator pocisku przeciwpancernego. Jego resztki są zatrzymywane przez pancerz kompozytowy.

Kluczową zaletą tego rozwiązania ma być możliwość zmniejszenia masy opancerzenia, a jednocześnie prostota serwisowania. Zużyte moduły mają być wymieniane przez zaledwie dwóch serwisantów wyposażonych w wózek widłowy.

Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (9)