NASA szuka życia na Marsie. Czy w kosmosie może istnieć zaawansowana inteligencja?

Misja NASA na Marsie może mieć przełomowe znaczenie w historii ludzkości. Naukowcy od dawna głowili się, czy w kosmosie może istnieć życie. Mieli nawet teorie, dlaczego obcy ciągle z nami się nie skontaktowali. Nie są to dla nas dobre wiadomości.

Photo by Dave Rowland/Getty Images
Photo by Dave Rowland/Getty Images
Źródło zdjęć: © Getty Images | Dave Rowland
Adam Bednarek

Domysły na temat tego, czy jesteśmy sami w kosmosie, musiały istnieć od dawna, ale to włoski astronom Giovanni Schiaparelli niechcący dolał oliwy do ognia. W 1877 roku na powierzchni Marsa zaobserwował wyżłobienia, które jego zdaniem mogły powstać w wyniku procesów naturalnych. Nazwał je canali, czyli kanałami. 

Ktoś, kto tłumaczył jego pracę na język angielski, użył określenia "canals" zamiast "channels". Ta drobna zmiana miała olbrzymie znaczenie. Bowiem to drugie tłumaczenie odzwierciedlało sens oryginału. Z kolei "canals" to po angielsku kanały powstałe sztucznie. 

Dopiero w 1965 roku fotografie wykonane przez sondę wykazały jednoznacznie, że na Marsie zaobserwowane rzekomo kanały nie występują. Tyle że wcześniej "odkrycie" Włocha wywołało w świecie nauki lawinę dywagacji. Skoro mamy do czynienia nie z naturalnym zjawiskiem, to kto i dlaczego wydrążył kanały? 

Marsjanie potrzebują pomocy

Amerykański astronom-amator Percival Lowell nie miał wątpliwości. Czerwoną planetę musi ktoś zamieszkiwać. Na dodatek jest to grupa, która ewidentnie potrzebuje (bądź potrzebowała) pomocy. Jego zdaniem kanały były dowodem na to, że mieszkańcy drążą lub drążyli w skalę, aby doprowadzić wodę z lodowców do suchych miejsc. 

W potwierdzeniu tej hipotezy pomóc miało ufundowane przez Lowella nowoczesne obserwatorium w mieście Flagstaff. Nigdy się to nie udało, zjawisko w XX wieku uznane zostało za złudzenie optyczne. Ale obserwatorium przyczyniło się m.in. do odkrycia Plutona. 

Myśl, jakoby Marsjanie kopali kanały, zawładnęła umysłami wielu. Co się działo dalej, doskonale wiemy. Już od początku XX wieku powstawały popkulturowe dzieła, które zakładały istnienie obcych. Nawet w Związku Radzieckim jedna z pierwszych tamtejszych powieści science fiction, "Aelita", poświęcona jest właśnie wyprawie na Marsa.

Fakt, że najnowsza misja NASA zakłada właśnie poszukiwanie śladów życia, pozwala na nowo rozpalić dawne domysły. Co, jeśli dowody się znajdą? 

Cóż, to wcale nie będzie oznaczało, że na Marsie istniała jakaś cywilizacja. Po prostu dowiemy się, że potencjalne życie na Marsie powstawało w ten sam sposób, co na Ziemi.

Co się z NIMI stało?

Znając jednak naszą historię, trudno założyć, że nam w wyniku ewolucji po prostu się udało, a im nie. Jeżeli na Ziemi życie powstawało za każdym razem, gdy warunki ku temu były sprzyjające - a 3,5 mld lat temu na Marsie właśnie takie panowały - to ktoś musiał tam żyć. Co się z nim stało i dlaczego nie nawiązał z nami kontaktu? 

Michio Kaku, fizyk teoretyk i futurolog, w swojej książce "Przyszłość ludzkości" zauważa, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że życie w kosmosie również narodziło się w oceanach i opiera się na związkach węgla. Właściwym pytaniem jest więc raczej nie "czy" istniało życie, ale "co" się z nim stało. 

Skoro nikt Marsa nie zamieszkuje, musimy mieć do czynienia z naprawdę inteligentną rasą. I to dużo bardziej niż my. Opuszczenie nienadającej się do życia planety i znalezienie alternatywy wymagałoby posiadania olbrzymiej wiedzy i przede wszystkim technologii. 

Kaku nie ma dla nas dobrych wieści: po prostu nie jesteśmy warci zainteresowania. 

Jeśli kosmici faktycznie dysponują środkami pozwalającymi im dotrzeć do Ziemi z odległości setek lat świetlnych, to muszą zdecydowanie wyprzedzać nas pod względem rozwoju technicznego. W takim przypadku wykazalibyśmy się ogromną arogancją, gdybyśmy sądzili, że pokonają biliony kilometrów tylko po to, by odwiedzić jakąś zacofaną cywilizację, która nie ma im nic do zaoferowania.

Michio Kaku, "Przyszłość ludzkości"

Futurolog użył dość bolesnego z ludzkiej perspektywy porównania. Kiedy idziemy do lasu i widzimy imponujące mrowisko, raczej nie padamy na kolana szukając możliwości porozumienia się z całkiem bystrymi, jak na ich możliwości, owadami. Raczej zatrzymujemy się na chwilę, obserwujemy z dystansu, kiwamy głową z podziwem i idziemy dalej, zastanawiając się nad kluczowymi z punktu widzenia ludzkości sprawami. 

Tak, w tym porównaniu to my jesteśmy mrówkami. Coś ciekawego nam wychodzi, ale z dala widać, że wspólnej nici porozumienia nie ma. 

Jak dzikie zwierzęta w rezerwacie

Tylko z pozoru lepszy scenariusz zaproponował brytyjski filozof Olaf Stapledon. Nie wykluczył on, że prawo zabrania obcym ingerowania w życie nieznanych im cywilizacji. Szczególnie gdy wiedzą, że są one prymitywne względem ich. 

Niektóre z tych przedutopijnych światów, nieszkodliwych, ale i niezdolnych do dalszego rozwoju, pozostawiono w spokoju i zachowano, tak jak zachowuje się dzikie zwierzęta w rezerwatach, jako naukową ciekawostkę.

Amerykański astronom Seth Shostak przedstawia jeszcze inną możliwość. Zakładając, że obcy to dużo bardziej zaawansowana od nas cywilizacja, doszedł do wniosku, że muszą mieć dostęp do niezwykle rozwiniętej sztucznej inteligencji. 

A do czego można wykorzystać SI czy roboty w kosmosie? Oczywiście do niewolniczej, trudnej pracy. Niewykluczone więc, że jeśli gdzieś w niedalekiej od nas odległości znajdują się inne byty, to nie w głowie im filozofowanie, czy są sami w kosmosie. Po prostu zajęci są pracą. 

Astronom Chris Impey z Uniwersytetu Arizony doszedł do wniosku, że "powinniśmy przyjąć założenie, iż każda wysoko rozwinięta cywilizacja musi pozostawiać po sobie większy ślad niż my". Mimo poszukiwań na razie nie natknięto się na takie sygnały. Możemy więc przyjąć, że skoro ich nie ma, to znaczy, że zaawansowanej cywilizacji również nie ma. 

Znowu jednak musimy pamiętać o tym, że mielibyśmy do czynienia ze znacznie bardziej rozwiniętymi bytami. Mogą więc korzystać z rozwiązań, na które my jeszcze nie wpadliśmy i właśnie dlatego ich nie widzimy. 

Być może potrafią doprowadzać do zderzeń gwiazd lub wykorzystywać napęd na antymaterię. Niewykluczone też, że umieją kształtować czasoprzestrzeń tak, by powstały tunele czasoprzestrzenne lub wszechświaty potomne, i komunikują się ze sobą za pośrednictwem fal grawitacyjnych.

"Przyszłość ludzkości"

W książce "Przyszłość ludzkości" to my jawimy się jako ta prymitywna cywilizacja. Zaś obcy albo nie dają się znaleźć, ponieważ nie chcą być znalezieni, albo nie mamy takich technicznych możliwości. 

Zaawansowana inteligencja kosmosie - czyli my?

Kaku uważa jednak, że kosmiczne misje sprawią, że inteligencja człowieka w kosmosie wzrośnie. Jasne, spora część patentów, które zostaną wykorzystanie "na górze", obecnie rozwijana jest tutaj. 

Wspomnieć możemy o sztucznej inteligencji, robotach czy grafenie, super-wytrzymałym materiale, idealnym do wykorzystania w trudnych warunkach. Rozwój nanotechnologii może wywrócić do góry nogami całą dotychczasową wiedzę z zakresu architektury, przekonuje futurolog, podobnie jak inżynieria genetyczna odmieni to, w jaki sposób się odżywiamy. 

Niektórzy biologowie uważają, że dzięki inżynierii genetycznej uda nam się stworzyć nowy gatunek glonów zaprojektowanych specjalnie tak, by mogły się tam bujnie rozwijać – może będą dostosowane do marsjańskiej gleby o szczególnym składzie chemicznym, a może zostaną przygotowane do życia w nowo powstałych marsjańskich jeziorach. Glony te będą mogły przetrwać w zimnej, rzadkiej i bogatej w dwutlenek węgla atmosferze, wytwarzając duże ilości tlenu, który jest produktem ubocznym fotosyntezy. Mogłyby nawet być jadalne, a specjaliści od bioinżynierii mogliby im nadać smak różnych roślin występujących naturalnie na Ziemi. Ponadto będą też zapewne zaprojektowane w taki sposób, by mogły stanowić idealny nawóz.

"Przyszłość ludzkości"

Trudne marsjańskie warunki będą więc poligonem dla nowego typu człowieka. Odżywiającego się inaczej, mieszkającego inaczej, a nawet bawiącego się inaczej. Jako że grawitacja na Marsie jest niewiele większa od jednej trzeciej grawitacji panującej na Ziemi. 

Na Marsie można też rzucać piłką trzykrotnie dalej niż na Ziemi, zatem trzeba będzie odpowiednio powiększyć boiska do koszykówki, baseballu i piłki nożnej - pisze autor książki "Przyszłość ludzkości". 

Idzie nawet krok dalej. Niewykluczone też, że zostaną zorganizowane zupełnie nowe marsjańskie igrzyska olimpijskie obejmujące sporty ekstremalne, których uprawianie na Ziemi jest fizycznie niemożliwe – prawdopodobnie w wielu przypadkach pomysł wykonywania takich karkołomnych ewolucji nikomu nawet jeszcze nie przyszedł do głowy.

Choćby z tego powodu misja, która właśnie się rozpoczęła, jest taka ważna. Nieznalezienie śladów życia nie będzie oznaczać porażki - po prostu otrzymamy sygnał, że do powstania życia potrzebne jest coś więcej. A na dodatek zaczniemy rozwijać coś, co moglibyśmy nazwać początkiem zaawansowanej inteligencji w kosmosie. Ludzkiej inteligencji. 

W artykule wykorzystałem informacje z książki "Przyszłość ludzkości".

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (74)