Mogą nas zabić. Są małe, ale widać je z kosmosu
Choć to drobinki, mające mniej niż 5 milimetrów, jest ich w oceanach tyle, że można obserwować je z kosmosu. Cząstki mikroplastiku stanowią olbrzymie zagrożenie dla oceanicznej fauny, ale nie mniejszym problemem są dla nas – ludzi.
09.02.2023 | aktual.: 10.02.2023 09:50
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Już w 2019 roku fundacja WWF ostrzegała, że każdego tygodnia przeciętny człowiek praktycznie zjada kartę kredytową. Bezwiednie wprowadzamy do swojego organizmu 5 gramów mikroplastiku – dokładnie tyle, ile tworzywa sztucznego znajduje się w "dyskietce" wykorzystywanej do dokonywania płatności.
Mikroplastik nie jest mikroproblemem
W ciągu roku daje to już ćwierć kilograma maleńkich cząstek tworzywa sztucznego, które wprowadzamy do organizmu poprzez nos i usta, po prostu oddychając i jedząc. Jest go pełno w naszych ubraniach, w dywanach, a także w jedzeniu – przede wszystkim w owocach morza, ale w żadnym razie nie tylko.
Najgorsze jest to, że cząsteczki te trafiają nie tylko do żołądka, skąd mogłyby się łatwo wydostać, ale niedawno po raz pierwszy zaobserwowano ich obecność także w płucach – małe wymiary pozwalają im wnikać głęboko w ciało. Naukowcy z Amsterdamu wykryli także mikroplastik we krwi – znajdował się u trzech czwartych badanych, a średnie stężenie wyniosło 1,6 mikrograma na mililitr – to 1 łyżeczka plastiku na 1000 litrów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nasze zdrowie jest zagrożone
To wszystko wyraźnie pokazuje, że możemy stać w obliczu olbrzymiego problemu zdrowotnego. Jak dotąd nie przeprowadzono epidemiologicznych badań na dużych grupach, ale testy laboratoryjne wykazały, że mikroplastik rzeczywiście powoduje uszkodzenia, a nawet śmierć ludzkich komórek, jak również rozmaite reakcje alergiczne. Jest także groźny dla naszego mózgu.
Niektórzy porównują wdychanie go do palenia papierosów: wprowadzamy do płuc szkodliwe cząsteczki, których nie powinno tam być. I choć badania w tym temacie znajdują się na wczesnym etapie, są powody, by przypuszczać, że drobinki plastiku w naszym organizmie mogą przyczyniać się do rozwoju różnych chorób, w tym tych najgroźniejszych, jak nowotwory czy zapalenie płuc.
Jeśli będziemy wchłaniać coraz większe ilości tworzywa sztucznego, które to z kolei będzie przedostawać się do naszych płuc i innych narządów, skutkiem mogą być groźne choroby, a w konsekwencji śmierć.
Tony mikroplastiku pływają w oceanach
Jednak nie tylko dla ludzi stanowi to śmiertelne zagrożenie. Badania na myszach pozwoliły odnotować podwyższenie poziomu cholesterolu oraz pojawienie się chorób serca. Olbrzymim problemem jednak jest przede wszystkim dla zwierząt żyjących w oceanach. Tętniaki i upośledzenia funkcji poznawczych to niektóre z wykrytych schorzeń.
Tymczasem stężenie mikroplastiku ma się zwiększyć czterokrotnie do 2050 roku, a już teraz w oceanach zalegają miliony ton takich cząsteczek. Okazuje się, że jest ich tyle, że ich ruchy można obserwować z kosmosu.
Jest nadzieja – obserwacje z kosmosu
Naukowcy z University of Michigan podzielili się informacjami na temat nowej techniki monitorowania mikroplastiku z kosmosu. Obserwacja przy użyciu satelitów może przynieść codzienne raporty na temat tego, w których miejscach drobinki trafiają do oceanu, jak się poruszają i gdzie się zatrzymują. Ustalenie "miejsca startu" pozwoli na podjęcie działań prewencyjnych, a "miejsca spoczynku" na efektywne oczyszczanie oceanów z mikroplastiku.
Naukowcy dokonali mianowicie odkrycia, że te obszary oceanu, w których znajduje się mikroplastik, mają charakterystyczną strukturę z mniejszą ilością fal (mających też mniejszy rozmiar). Eksperyment wykazał ponadto, że da się to obserwować za pomocą systemu satelitarnego CYGNSS (Cyclone Global Navigation Satellite System).
Charakterystyczna powierzchnia oceanu nie jest wprawdzie powodowana przez sam mikroplastik, ale jest ściśle powiązana z jego występowaniem. Odkrycie tego połączenia, którym naukowcy pochwalili się na łamach magazynu Scientific Reports, otwiera drogę do skutecznego, globalnego monitorowania ruchu cząsteczek tworzywa sztucznego w wodzie.
Satelitarne obserwacje z komosu w połączeniu z dotychczasowymi metodami pozwolić mają na opracowanie zaawansowanego systemu. Ten mógłby być wykorzystywany przez rządy i pozarządowe organizacje do wykrywania mikroplastiku w oceanach, a także do przewidywania tego, w jaki sposób będzie się on przemieszczać.
Wojciech Kulik, dziennikarz Wirtualnej Polski