Ministrze (Eksploatacji) Środowiska, nie pędź tak, proszę, daj lasom odpocząć [OPINIA]
Na wniosek Ministra Środowiska (!) Michała Wosia do Sejmu trafi projekt umożliwiający spalanie większej ilości lasów w polskich elektrowniach. Brzmi jak skecz Monty'ego Pythona? Niestety – w Polsce właściwym miejscem drzew dla Lasów Państwowych jest piec, zakład meblarski, ale na pewno nie las.
Pandemia koronawirusa zatrzymała wiele branż. Jedną z nich jest meblarska, na interesach z którą zarabiały Lasy Państwowe, handlując wycinanymi drzewami. Teraz, gdy przez kryzys gospodarczy straciła swoich klientów, Minister Środowiska nie chce dać lasom odpocząć. Interes przecież musi się kręcić.
Wytrychem, który umożliwi kontynuowanie wycinki mimo braku chętnych na drewno, jest projekt nowelizacji ustawy o odnawialnych źródłach energii, który ma czasowo (stałą zmianę zawetowało Ministerstwo Rozwoju) zmieniać definicje drewna energetycznego.
Resort twierdzi, że celem nowelizacji ma być wyłącznie "przekazanie na cele energetyczne ściętego drewna, które w wyniku pandemii COVID-19 nie zostanie odebrane przez kontrahentów Lasów Państwowych."
Jak jednak pisze na łamach Krytyki Politycznej aktywistka Greenpeace Marta Grundland, "w uzasadnieniu projektu napisane jest, że chodzi o rozszerzenie rynków zbytu, by kontynuować wycinki. Wycinek tych, napędzanych sprzedawaniem drzew do elektrowni, nie ograniczą limity określone w dziesięcioletnich planach urządzenia lasu".
Działaczka przytacza też przykład Puszczy Białowieskiej, który "pokazał, że kierownictwo Lasów Państwowych w sytuacji, gdy wyczerpują się dziesięcioletnie limity, forsuje aneksy znacznie zwiększające skalę wycinek, a nieostra, bardzo szeroka definicja drewna energetycznego to wstęp do takich aneksów w całym kraju".
Według Ministerstwa miejsce drzew jest wszędzie, tylko nie w lesie
Dzięki nowelizacji lepszej jakości drewno z lasów będzie mogło stać się surowcem energetycznym (do tej pory mogło nim być jedynie drewno jakości niższej i odpady z przemysłu meblarskiego).
Mówiąc najprościej – Minister Środowiska uznał, że bardzo dobrym sposobem na utrzymanie przychodów będzie spalanie drzew w elektrowniach. Czy Michał Woś zapytał o zdanie obywateli albo organizacje ekologiczne, zrobił jakieś konsultacje? A na co to komu? A komu to potrzebne?
Utrudnianie dostępu do informacji o działaniach Lasów Państwowych organizacjom ekologicznym nie jest niczym nowym. W ubiegłym roku wyszło na jaw, że instytucja zachęcała kupców drewna, by nie podawali, ile dokładnie surowca kupują, tak, by aktywiści mieli problem z oszacowaniem skali wycinki.
Ministerstwo Środowiska, czyli odnawialne źródła chciwości
"Konsultacje społeczne" to zresztą wyrażenie dla obecnego rządu raczej egzotyczne.
Tak samo jak: "degradacja środowiska", "zmiany klimatyczne", "dekarbonizacja" albo "energia odnawialna".
Nawet ostatnie z tych pojęć potrafią jedynie wykorzystać w kontekście jeszcze większej eksploatacji. To niezwykle dobitne, że kiedy rząd zajmuje się tematem OZE, to robi to tak, że zamiast działań zmierzających w celu dekarbonizacji, zajmuje się procesem, który na klimat działa niekorzystnie.
To dojrzałe drzewostany, które padają pod piłami Lasów Państwowych, są w stanie pochłaniać najwięcej CO2. Nawet zasadzenie młodych sadzonek na ich miejsce tego nie zrekompensuje.
Potrzebujemy zmniejszyć wycinkę na stałe, a nie robimy tego nawet na chwilę
Oczywiście tego rodzaju ruchy ze strony Ministerstwa Środowiska nie są zaskakujące – wystarczy tylko przypomnieć sobie całą sprawę wycinki drzew w Puszczy Białowieskiej, która została oceniona przez Trybunał Unii Europejskiej za działanie niezgodne z prawem.
A jak można przeczytać na stronie podnoszącego alarm Greenpeace'u "ok. 15 proc. lasów zarządzanych przez Lasy Państwowe albo osiągnęła wiek ponad 100 lat, albo stanowi fragment naturalnych lub zbliżonych do naturalnych siedlisk leśnych takich jak Puszcza Białowieska czy Puszcza Karpacka".
I jak podkreślają aktywiści "z punktu widzenia ochrony przyrody i ochrony różnorodności są to najcenniejsze ekosystemy, które już od dawna powinny były być wyłączone z gospodarki leśnej".
Trudno się z tym nie zgodzić, biorąc pod uwagę to, jak wszyscy (rozsądni) ludzie traktują Puszczę Białowieską – jako narodowy skarb. Dlaczego mamy więc traktować tereny leśne o podobnej jakości inaczej i poklepywać rząd po plecach za jego chciwość?
Zapłacimy za to wszyscy. Jak zawsze
Poza tym, co najbardziej istotne, musimy robić wszystko, żeby przeciwstawiać się zmianom klimatycznym i ich efektom. A wycinanie tego rodzaju lasów (wycinanie za dużej ilości drzew w ogóle), to działanie w tym kontekście dywersyjne.
Po pierwsze tego rodzaju wiekowe lasy mają zdecydowanie większą zdolność do pochłaniania CO2, niż lasy młode, a nowe sadzonki oczywiście potrzebują czasu, żeby urosnąć.
Po drugie sama wycinka prowadzi do erozji gleby i niszczenia roślinności.
Po trzecie stare lasy to najbogatsze i najbardziej zróżnicowane ekosystemy lądowe, więc wycinanie ich podczas masowego wymierania gatunków, które dzieje się teraz, jest po prostu zwykłą głupotą.
Po czwarte mamy suszę, a takie lasy są obszarami bardzo dobrze wchłaniającymi i spowalniającymi odpływ wody opadowej.
Za wycinką przemawia tylko jeden powód. Pieniądze. A koniec końców koszty – jak zawsze – poniesie społeczeństwo. I to dużo wyższe, niż sumy, które trafiają na konta Lasów Państwowych.