Michał Woś vs Greenpeace. Sprawdzamy, kto ma rację w sprawie terenów leśnych w Polsce
W poniedziałek aktywiści Greenpeace'u rozwiesili wielki baner na budynku Ministerstwa Środowiska z napisem "Stop dewastacji! Czas na ochronę". Ale czy działacze mają rację i resort Wosia rzeczywiście niewystarczająco chroni polskie lasy? Zapytaliśmy eksperta.
Wyjaśnijmy najpierw, czego domaga się Greenpeace. Na stronie organizacji możemy znaleźć petycję zatytułowaną "Ratujmy stare lasy", w której znajdziemy ich główny postulat w tej sprawie – "wyłączenie z gospodarki leśnej 15 proc. polskich lasów".
Greenpeace twierdzi, że obecnie "w wielu najcenniejszych lasach Polski słychać ryk pił" a "w każdym zakątku kraju są stare lasy, które powinny być chronione, ale stopniowo przekształcane są w plantacje drzew".
Co na to minister Woś? Na akcję z banerem i zarzuty organizacji odpowiedział na Twitterze. Woś stwierdził, że "ostatnie 10 lat to wzrost zalesienia, o 25 proc. więcej drzew ponad stuletnich, a tereny całkowicie wyłączone z wycinek (m.in. rezerwaty) wynoszą 530 tys. ha (dla porównania Parki Narodowe to łącznie 317 tys. ha)". Źródłem tych liczb jest dołączona do jego tweeta grafika autorstwa Lasów Państwowych.
Jednak i te dane skontrowali aktywiści, pisząc, że "lesistość wzrasta w ostatnich latach minimalnie, starych, cennych lasów jest coraz mniej (więcej jest plantacji), w ponad stuletnich drzewostanach też prowadzi się wycinki, a prawdziwie chronione jest tylko 1,7 proc. lasów, czyli o wiele mniej niż deklarują LP".
Kto więc ma rację?
Wzrost zalesienia. Minimalny czy znaczący?
– W latach 2006-2015 rzeczywiście przybyło w Polsce 230 tys. ha lasów. Czyli powierzchnia terenów leśnych wzrosła o 2,5 proc. i wynosiła w 2015 roku 9 mln 230 tys. ha. Jednak według raportu o stanie lasów za rok 2018, pod jego koniec było to 9 mln 255 tys., a więc w ostatnich latach przybywa nam rocznie zaledwie kilka tys. ha. To niewielki wzrost – mówi WP Tech prof. dr hab. Bogdan Jaroszewicz, polski biolog, kierownik Białowieskiej Stacji Geobotanicznej Uniwersytetu Warszawskiego, wieloletni wicedyrektor Białowieskiego Parku Narodowego.
Biolog dodaje, że "w lipcu bieżącego roku w czasopiśmie Nature ukazała się praca, która mówi o wzroście ilości wycinanych lasów w Polsce o 58 proc. (średnia dla lat 2016-2018 w porównaniu do średniej z dziesięciolecia 2006-2015)". Według badania w naszym kraju wzrosła też o 34 proc. średnia wielkość zrębu (powierzchni pozbawionej drzew).
– Z punktu widzenia gospodarki leśnej te zręby okresowo pozbawione drzew są nadal "lasem". Ale jakim lasem? Czy tam mają szansę przeżyć cenne gatunki leśnych organizmów? Raczej nie. A więc rzeczywiście rośnie powierzchnia "lasów", a raczej upraw leśnych, ale jednocześnie wycinamy coraz więcej lasów dojrzałych, które dopiero miałyby szansę w przyszłości stać się cennymi z przyrodniczego punktu widzenia – wyjaśnia.
"O 25 proc. więcej drzew ponad stuletnich" czy "starych, cennych lasów jest coraz mniej, a w ponad stuletnich drzewostanach też prowadzi się wycinki"
– Ministrowi chodziło o 25-proc. przyrost drzewostanów starszych niż sto lat, a nie drzew. Brzmi oszałamiająco. Ale to w rzeczywistości oznacza przyrost udziału starych drzewostanów z 11,2 na 14 proc. Część z nich jednak zapewne nie przedstawia wybitnej wartości przyrodniczej. Z drugiej strony Lasy Państwowe prowadzą wycinkę naprawdę przyrodniczo cennych drzewostanów m.in. na terenie proponowanego Turnickiego Parku Narodowego czy Mazurskiego Parku Narodowego – tłumaczy Jaroszewicz.
Ekspert podsumowuje, że "z jednej strony mamy więc całościowo więcej starych drzewostanów, a jednak ciągle wycinamy te najcenniejsze przyrodniczo. W takiej polityce nie ma nic racjonalnego".
Czytaj też: Świat ma sześć miesięcy, żeby zapobiec katastrofie klimatycznej – twierdzi ekspert z MAE
Ile lasów naprawdę chronimy
– Realną ochronę lasów gwarantują jedynie parki narodowe i rezerwaty przyrody. Rezerwaty to zaledwie 170 tys. ha i tyle właśnie z tych 530 tys., o których mówi minister, jest rzeczywiście chronione – mówi ekspert.
Dodając do tego parki narodowe, otrzymujemy 487 tys. ha., czyli ok. 5,5 proc. powierzchni lasów w Polsce (liczby podawane przez ministra stanowiłyby ok. 9,5 proc).
– Natomiast 1,7 proc. podawane przez Greenpeace odnosi się zapewne do obszarów ściśle chronionych. W tym przypadku uważam jednak, że nawet jeśli las nie jest objęty ochroną ścisłą, ale znajduje się w granicach parku narodowego lub rezerwatu przyrody, to jest to realna ochrona – tłumaczy nam Jaroszewicz.
Jak widać, prawda leży tutaj pośrodku.
Czy więc politykę Ministerstwa Środowiska można nazwać "dewastacją lasów"? Jaroszewicz stwierdza, że "w wielu miejscach zdecydowanie tak".
– Jeśli stare drzewostany na terenie postulowanego parku narodowego Turnickiego, Mazurskiego i innych zostaną wycięte i na ich miejsce posadzi się nowe uprawy, to z przyrodniczego punktu widzenia będzie to ich dewastacja – mówi.
Czy Greenpeace ma więc całkowitą rację? Według eksperta to zależy, na który aspekt konkretnie spojrzeć.
– Aktywiści słusznie protestują, choć w sposób nieuprawniony rozciągają opinię o degradacji lasów na wszystkie tereny leśne w Polsce. Minister mówi prawdę, że statystycznie mamy więcej ha upraw leśnych, ale w sposób nieuprawniony sugeruje, że można z tego powodu wycinać cenne starodrzewy. Jakości nie zastąpi się ilością – podsumowuje Jaroszewicz.