"Licznik uśmiechu" w pierwszym polskim urzędzie. Ma pomóc w "podnoszeniu standardów obsługi interesanta"
W Urzędzie Miasta Sopot zainstalowano "liczniki uśmiechu". System pracuje w działach, w których o radość trudno.
Urząd Sopotu w ramach testów postawił urządzenia w dwóch działach: obywatelskim i finansowym - informuje Radio Gdańsk.
- Przede wszystkim wpisuje się to w konwencję podnoszenia standardów obsługi interesanta. W tym przypadku odbywa się to z wykorzystaniem nowoczesnych technologii. Urządzenie, rejestrując uśmiechy urzędnika i interesanta, jest w stanie zarejestrować klimat, w jakim odbywa się obsługa (...) dobra komunikacja, wyjaśnienie przyczyn decyzji urzędnika, są możliwe i mają wpływ na zadowolenie interesanta. Temu służy ten system – powiedział radiu sekretarz Miasta Sopotu Wojciech Zemła.
Jak działa "liczenie uśmiechów"? Sensor czyta ruchy mięśni twarzy. Żeby uśmiech był zaliczony, radość musi trwać przynajmniej osiem sekund.
Zobacz też: 4 dolary – tyle są warte informacje o tobie i twoich długach
Autorzy systemu podkreślają, że ten nie zapamiętuje twarzy, w związku z czym algorytmy nie powiążą i nie rozpoznają konkretnej osoby. Jeśli ktoś jednak nie wierzy w te zapewnienia, może poprosić o zasłonięcie czujników.
System ma poprawić komunikację, ale pomaga też w inny sposób. Pracownicy za uśmiechy zbierają punkty. Te można wymieniać na drobne nagrody, a przede wszystkim przeznaczać pieniądze na wybrany cel charytatywny. Już wpłacono pierwszą sumę na jeden z domów dziecka.
Mimo wszystko można różnie oceniać ten pomysł. Moim zdaniem "wymuszanie" uśmiechów systemem jest lekko niepokojące. Wolałbym, żeby osoby w urzędach, bankach czy sklepach były dla siebie miłe ot tak. A nie dlatego, że wymieniają uśmiechy na punkty. Nawet jeżeli nagrodą jest wsparcie charytatywnych idei.