Lekcja prosto z kosmosu – czego możesz nauczyć się od astronautów?
Żeby zostać astronautą, trzeba dużo się napracować. Do grona osób odbywających loty w kosmos należą wyłącznie osoby z dobrym, najlepiej technicznym lub medycznym wykształceniem, których intelekt pozwala rozwiązywać skomplikowane problemy, a stalowe nerwy – znosić wyjątkowo stresujące sytuacje.
20.12.2022 | aktual.: 26.12.2022 11:05
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jeśli prześledzimy drogi ku gwiazdom kilkudziesięciu losowo wybranych astronautów, szybko przekonamy się, że wiele z nich prowadzi od dzieciństwa pełnego pasji do nauki, przez wojsko i renomowane wyższe szkoły, aż do wyczerpujących szkoleń i wielu podejmowanych na drodze zawodowej wyzwań. Jednym zdaniem tym, co czyni kandydata na astronautę latającym w kosmos astronautą, jest połączenie ciężkiej harówki z predyspozycjami i wewnętrznym uporem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ze wszystkich dzieci marzących o znalezieniu się w statku kosmicznym na czubku rakiety największe szanse na realizację tego planu mają te, których świadectwa szkolne aż roją się od dobrych ocen. Ale historia pokazuje, że i od tej reguły są wyjątki. Przykładem jest kariera amerykańskiego astronauty Scotta Kelly’ego, który zasłynął z trwającej aż 340 dni misji na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Astronauta w swojej książce "Nieziemskie wyzwanie. Rok w kosmosie, życie pełne odkryć" wyznaje, że jako nastolatek w kwestii ocen raczej nie świecił dobrym przykładem. Nauka stanowiła dla niego wyzwanie, lekcje dłużyły mu się nieubłaganie, a odrabianie pracy domowej zawsze przegrywało z rozrywkami i leniuchowaniem. W szkole średniej astronaucie największe trudności sprawiały przedmioty ścisłe, których zaliczenie wymagało przede wszystkim systematycznej nauki i czasu poświęconego na indywidualną pracę nad stosem zadań.
Kelly’ego nie martwiły marne wyniki w nauce do czasu, gdy w jego ręce trafił jeden z najbardziej emocjonujących reportaży opisujących życie najlepszych amerykańskich pilotów doświadczalnych i pierwszych astronautów, którzy podbijali kosmos w ramach programu Mercury. Mowa tu o książce "Najlepsi. Kowboje, którzy polecieli w kosmos" autorstwa Toma Wolfe’a. W dwudziestoparoletnim Kellym obudziły się wtedy marzenia z dzieciństwa i wspomnienia z lądowania na Księżycu załogi Apollo 11, które oglądał wraz z rodzicami w środku nocy jako mały chłopiec. Kelly zapragnął zrealizować dziecięce marzenie, jednak zderzenie z rzeczywistością było bolesne – musiał wiele nadrobić, by zdobyć odpowiednie wykształcenie.
Na szczęście przyszłemu astronaucie pomógł jego brat bliźniak, który także wstąpił później do grona osób latających w przestrzeń kosmiczną. Motywował swojego mniej zaangażowanego we własną edukację brata. Mimo że Kelly zrozumiał wartość dobrego wykształcenia dopiero jako niemal dorosły człowiek, na naukę nie było za późno. Scott Kelly jest dziś jednym z najlepiej rozpoznawalnych amerykańskich astronautów. Obecnie odpoczywa na emeryturze, mając za sobą cztery loty w kosmos, w tym jedną trwającą 340 dni misję na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej oraz trzy spacery kosmiczne. Kelly jest znany także jako znakomity pilot doświadczalny. W powietrzu spędził ponad 8 tysięcy godzin, pilotując aż 40 różnych samolotów.
Porażki są cenniejsze niż sukces
Powiedzenie, że porażki uczą nas więcej niż osiągane sukcesy, może wydawać się nieco oklepane, ale tkwiącą w nim prawdę potwierdzają sami astronauci. Mądrość wypływającą z refleksji nad popełnionymi błędami niezwykle cenił Neil Armstrong – pierwszy człowiek, który postawił stopę na powierzchni Srebrnego Globu. W biografii opisującej tę legendarną postać amerykańskiej eksploracji przestrzeni kosmicznej jej autor James R. Hansen opisuje wydarzenie, które miało miejsce na krótko przed startem misji Apollo 11. Był to niezwykle gorący czas dla Armstronga i towarzyszących mu w misji Buzza Aldrina i Michaela Collinsa. Astronauci spędzali praktycznie całe dnie w symulatorze statku załogowego i lądownika, trenując krytyczne manewry i przygotowując się na wszelkie możliwe niebezpieczeństwa.
W trakcie jednej z symulacji lądowania na Księżycu kontrolerzy lotu zaaranżowali awarię systemów. Sterujący lądownikiem Armstrong i pomagający mu Aldrin mieli za zadanie pokonać przeciwności i bezpiecznie osadzić pojazd na powierzchni globu. Armstronga zaniepokoiły jednak niektóre procedury i uśpiona czujność trenujących wraz z astronautami kontrolerów. Astronauta postanowił więc celowo doprowadzić do rozbicia lądownika, by później wraz z całą ekipą rozłożyć na czynniki pierwsze napotkane problemy i opracować kolejne procedury użyteczne w sytuacji, gdyby podobne zagrożenie wystąpiło w trakcie realnego lądowania. Armstrong wychodził z założenia, że jego porażka – astronauci byli surowo rozliczani z decyzji podejmowanych w trakcie symulacji – może przyczynić się do pozyskania wartościowych danych i zwiększenia bezpieczeństwa dla załogi, którą miał dowodzić oraz kolejnych załóg, które miały lądować na Srebrnym Globie. Nieco innego zdania był Aldrin, który uważał, że porażka w trakcie symulacji może nadszarpnąć zaufanie dyrekcji do załogi Apollo 11. Między astronautami wybuchła wtedy niewielka kłótnia, ale Armstrong osiągnął cel, ponieważ napotkany w trakcie symulacji problem był później poddany dyskusji i dokładnie przeanalizowany.
O wartości takiego podejścia świadczy także inna sytuacja. W trakcie symulacji lądowania inna załoga napotkała problem, jakim było przeciążenie pamięci roboczej komputerów pokładowych. Czujniki odbierały wiele danych, które zapychały pamięć i powodowały resetowanie systemu komputerowego, który na szczęście zawsze powracał do poprzednich ustawień, umożliwiając kontynuację lotu. Gdy w trakcie tamtej symulacji w lądowniku zabrzmiał alarm o kodzie 1202, kontrolerzy i trenujący astronauci byli mocno wytrąceni z równowagi, zastanawiając się nad znaczeniem świecącej się i piszczącej kontrolki. Ostatecznie załoga podjęła decyzję o przerwaniu lotu. Gdyby to samo przytrafiło się załodze na Księżycu, brak wiedzy o znaczeniu tego alarmu mógłby zaprzepaścić historyczny moment lądowania Apollo 11, ponieważ w trakcie schodzenia w kierunku powierzchni Księżyca Armstrong i Aldrin napotkali dokładnie ten sam problem! Na szczęście kontrolerzy dostali lekcję z nieudanej symulacji, a efektem porażki był gruby notes, w którym kontrolerzy spisali wszelkie możliwe alarmy wraz z adnotacjami, czy należy z ich powodu przerywać lądowanie, czy może kontynuować procedurę. Alarm 1202 należał do tej drugiej grupy alarmów, więc jego pojawienie się w trakcie realnego lądowania Apollo 11 nie doprowadziło do przerwania misji!
Takich opowieści w historii załogowej eksploracji przestrzeni kosmicznej jest znacznie więcej. Wszystkie pokazują, że z porażek można czerpać mądrość przydatną w późniejszym życiu. Warto więc postrzegać własne błędy jako szansę na wartościową lekcję.
Zawsze bądź gotowy
Książka astronauty Chrisa Hadfielda "Kosmiczny poradnik życia na Ziemi" jest po brzegi wypełniona naukami, które możemy czerpać od astronautów, jednak jedna z lekcji, jaką daje swoim czytelnikom Hadfield jest szczególnie warta zapamiętania. Astronauta zachęca do wykorzystywania wolnego czasu na naukę nowych umiejętności. Nawet takich, których w danym momencie nie potrzebujemy i tych, których pozornie wcale nie uważamy za przydatne.
Kanadyjski astronauta tłumaczy, że praca astronauty wiąże sie z nieustannymi szkoleniami i treningami, a on i jego koledzy po fachu spędzają długie godziny na przyswajaniu wiedzy, której często w ogóle później nie wykorzystują. Brzmi znajomo? To trochę jak system nauczania w naszych szkołach z jedną istotną różnicą. Nabywana przez astronautów wiedza czasem nie jest przez nich wykorzystywana w praktyce, ale w sytuacjach awaryjnych potrafi ratować życie. To dlatego astronauci uczą się na przykład, jak przetrwać w niezaludnionym terenie na wypadek lądowania statku w innym niż wyznaczone miejsce. Choć w historii lotów kosmicznych takie wydarzenia należą do rzadkości, to zdobyta wiedza na temat survivalu w niesprzyjających warunkach ocaliła już niejedno istnienie.
Hadfield tłumaczy, że to podejście – gotowość na różne wydarzenia – można wykorzystać w bardzo praktyczny sposób na Ziemi. Astronauta opisuje zabawną historię, kiedy to został zaproszony na pokaz lotniczy, który odbywał się w sąsiedztwie koncertu Eltona Johna. Organizatorzy obu imprez wzajemnie promowali swoje wydarzenia, więc Hadfieldowi przyszła do głowy myśl, że być może spotka się tego dnia z Eltonem Johnem. Fantazja astronauty poszybowała znacznie dalej. Hadfieldowi grającemu na gitarze i śpiewającemu w zespole MaxQ złożonym z samych astronautów, przyszło do głowy, że piosenkarz może zaprosić go na scenę. Oczywistym utworem, jaki Hadfield mógłby wtedy wykonać z Eltonem Johnem była jego zdaniem piosenka "Rocket Man". Astronauta postanowił więc na wszelki wypadek nauczyć się grać ten utwór na gitarze, w razie gdyby ta nieco nieprawdopodobna wizja stała się rzeczywistością. Ostatecznie Hadfield odbył tylko krótką rozmowę z piosenkarzem i nigdy nie stanął u jego boku na wielkiej scenie. Astronauta tamto wydarzenie podsumował w swojej książce w następujący sposób: "Nie żałuję jednak, że byłem gotowy. W ten sposób podchodzę właściwie do wszystkiego. Całe życie przygotowuję sie do zagrania »Rocket Man«. Wyobrażam sobie najtrudniejsze wyzwanie i to, co będę musiał umieć, żeby mu sprostać, a potem ćwiczę, aż osiągnę poziom dający mi pewność, że podołam".
Takie podejście sprawiło, że Hadfield wykorzystując wolne chwile na dodatkowe kursy i szkolenia, stał się wysoko wykwalifikowanym i wszechstronnym specjalistą, a jego umiejętności i zaangażowanie zostały kilkukrotnie docenione. Astronauta odbył trzy loty kosmiczne, pełnił funkcję dowódcy na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej i jako pierwszy Kanadyjczyk wykonał spacer kosmiczny.
Jak wykorzystać lekcję, którą daje nam Hadfield? Jest ona niezwykle cenna w obecnych czasach, gdy wiele wolnego czasu poświęcamy mediom społecznościowym, kolejnym sezonom seriali na Netflixie i grom komputerowym. Część tego czasu warto przeznaczyć na zdobywanie wiedzy i nowych kompetencji. Nie znasz żadnego języka obcego? Pomyśl, czy któryś może w przyszłości przydać Ci się na przykład w zdobyciu lepszej posady. Na co dzień doskwiera Ci nuda? Spróbuj kilku nowych form spędzania wolnego czasu, a być może odkryjesz źródło, z którego możesz czerpać inspirację i radość życia.
Ziemia to jedyna planeta, jaką mamy...
...i dlatego tak ważne jest, by się o nią troszczyć. Dla astronautów powracających z kosmosu te słowa mają szczególne znaczenie, ponieważ widok Ziemi widzianej z przestrzeni kosmicznej odmienia każdego gwiezdnego podróżnika. Zjawisko polegające na nagłej, emocjonalnej zmianie postawy względem naszej własnej planety po ujrzeniu jej z kosmosu jest tak powszechne wśród astronautów, że doczekało się nawet swojej nazwy. Zmiana świadomości na temat kruchości Ziemi i jej położenia we Wszechświecie to tzw. overview effect. Astronauci, którzy obserwowali Ziemię w trakcie lotu kosmicznego opisują ją jako małą, nic nieznaczącą wobec ogromu przestrzeni kosmicznej drobinkę. Zawieszoną w próżni planetę postrzegają jako jedyny dom dla miliardów ludzi oraz niezliczonej ilości innych organizmów żywych. Niektóre z osób odbywających lot kosmiczny po powrocie na powierzchnię planety mają wyjątkowe poczucie jedności z żyjącymi na całym globie ludźmi i stają się ambasadorami wszelkich działań, które mają na celu ratowanie Ziemi.
Już w trakcie pierwszych lotów kosmicznych astronauci i kosmonauci zgłaszali, że widok Ziemi z kosmosu silnie wpłynął na ich światopogląd, unaoczniając kruchość zamieszkałej przez ludzkość planety. Ale to astronauci z misji Apollo 8 mogli po raz pierwszy w całości obserwować Niebieską Planetę zawieszoną w próżni (ich poprzednicy latali zbyt nisko i obserwowali tylko fragmenty planety wraz z jej krzywizną). Załoga Apollo 8 wykonała historyczne zdjęcie Ziemi, dzięki czemu ten niezwykły widok mógł być udziałem każdego człowieka. Fotografia stała się symbolem wielu ruchów ekologicznych.
Choć dla większości z nas 100-kilometrowa warstwa ziemskiej atmosfery jest nieprzekraczalną granicą, wsłuchując się w opowieści o doświadczeniach astronautów mających do czynienia z overview effect, możemy przemyśleć sposób, w jaki traktujemy otaczające nas naturalne środowisko. Skoro Ziemia jest naszym jedynym domem w bezkresnej otchłani przestrzeni kosmicznej, warto podejmować wysiłki mające na celu ograniczenie zanieczyszczenia środowiska naturalnego i przeciwdziałanie grożącej Ziemi katastrofie klimatycznej.
Publikacja pochodzi z miesięcznika Astronomia
Dominika Jasińska, miesięcznik Astronomia 10/2020