Koronawirus w Polsce. Ekspert ostrzega: epidemia wymyka nam się spod kontroli

Koronawirus w Polsce. Ekspert ostrzega: epidemia wymyka nam się spod kontroli

Koronawirus w Polsce
Koronawirus w Polsce
Źródło zdjęć: © Pexels
30.10.2020 08:50, aktualizacja: 01.03.2022 14:29

Cały czas rośnie liczba zakażeń koronawirusem w naszym kraju, a od początku epidemii potwierdzono łącznie 319 205 (stan na 29 października) przypadków COVID-19. "Epidemia wymyka się nam, o ile już się nie wymknęła, spod kontroli", mówi ekspert.

Dr hab. Jarosław Drobnik, naczelny epidemiolog Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu w rozmowie z PAP jest zdania, że próba oceniania epidemii to jak zaklinanie rzeczywistości, ponieważ ta "wymyka nam się spod kontroli". 

- System stał się reaktywny i wszyscy już dbają tylko o to, żeby się nie przewrócił, a nie by rozwiązać sytuację. Co gorsze, przyjęta jakiś czas temu przez rząd główna strategia, która nadal obowiązuje, jest w wielu miejscach błędna, nielogiczna i niewłaściwa. I ponosimy tego konsekwencje - dodał dr Drobnik. 

Zwrócił uwagę, jak dużym błędem było początkowe testowanie tylko osób, które wykazywały wszystkie cztery objawy infekcji wywołanej przez koronawirusa. To doprowadziło jego zdaniem do sytuacji, w której osoby zakażone, nie wiedząc, że są nosicielami wirusa, nie były izolowane.

Strategia zmieniła się dopiero 5 października, a "dwa tygodnie później zanotowaliśmy diametralny wzrost zachorowań, bo ten wirus potrzebuje do 14 dni, by się inkubować", dodał ekspert. 

Jako drugi problem zauważył długość kwarantanny. Mimo że okres inkubacji wirusa wynosi od 1 do 14 dni, to kwarantanna trwa 10 dni. Oznacza to, że osoby uważające się za zdrowe, dalej mogą rozprzestrzeniać wirusa, kiedy zakończą okres izolacji. 

- Nawet jeśli w warunkach pracy będą zachowywały jakiś reżim, to w warunkach rodzinnych, w kontaktach przyjacielskich będą swobodne. W tej sposób generujemy drogę transmisji - zwraca uwagę dr Drobnik.

- Mamy wyniki wykrywalności w testowaniu na poziomie 25 procent, co oznacza, że testujemy tylko osoby objawowe. I co z tego, skoro za tym nic nie idzie. Przecież sanepidy są kompletnie niewydolne i nie są w stanie prowadzić rzetelnych i sensownych dochodzeń epidemiologicznych - dodaje. 

Jego zdaniem jedyne, co może pomóc w powstrzymaniu epidemii to zaangażowanie wszystkich osób. Wiele osób bowiem wciąż nieświadomie może zakażać innych, będąc w przekonaniu, że są zdrowe i nie stosując się do zaleceń. "Powinno być zero tolerancji: noszenie maseczek, dystans, higiena rąk", podkreśla. 

Ocenił, że nie jest jeszcze konieczny pełny lockdown i można tę sytuację wciąż odwrócić, ale potrzeba bardzo odważnych i zdecydowanych działań. Zwrócił uwagę, że potrzebne jest wzmocnienie systemu testowania, rozważenie wprowadzenia testów antygenowych oraz wzmocnienie sił sanepidu, np. angażując do pracy studentów medycyny.

Podkreśla, że całe społeczeństwo musi się zaangażować w powstrzymanie epidemii, wskazując na obowiązek noszenia maseczek czy stosowanie dystansu społecznego. Jego zdaniem niezbędne jest też wydłużenie czasu pracy placówek handlowych i ograniczenie w nich liczby klientów, a także zmniejszenie liczby wiernych na nabożeństwach w kościołach, co dodatkowo zmniejszy ryzyko niepotrzebnych interakcji międzyludzkich. 

Źródło artykułu:PAP
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (40)