Kleszcze dla polskiej armii. Będą jej "oczami i uszami"
MON podpisał umowę wykonawczą nr 1 na Lekkie Opancerzone Transportery Rozpoznawcze KLESZCZ, która obejmuje 28 pojazdów wraz z pakietem logistycznym i szkoleniowym. Są to kolejne maszyny dla Wojska Polskiego, które umożliwią zmianę generacyjną i stopniowe przechodzenie z przestarzałego, radzieckiego sprzętu wojskowego na nowoczesne rozwiązania. Transportery KLESZCZ będą stopniowo zastępowały transportery BRDM-2 oraz ich zmodernizowane wersje.
14.08.2024 | aktual.: 15.08.2024 06:19
Umowa wykonawcza nr 1 na Lekkie Opancerzone Transportery Rozpoznawcze o wartości ok. 800 mln zł będzie realizowana w latach 2026-2028. Dzięki niej pododdziały rozpoznawcze Wojsk Lądowych dostaną sprzęt, na który żołnierze czekali od dawna. Kleszcze zastąpią przestarzałe, poradzieckie transportery BRDM-2, służące Wojsku Polskiemu od wielu lat. BRDM-2 zostały opracowane w 1962 r. w Biurze Konstrukcyjnym Fabryki Samochodów GAZ, a ich seryjna produkcja ruszyła w 1963 r. i trwała do 1989 r. Można więc powiedzieć, że są to transportery, które lata świetności mają dawno za sobą.
Kleszcze dla polskiej armii
- Kleszcze to transportery wypatrywane przez Wojsko Polskie. Mają zastąpić sowieckie pojazdy, które pochodzą z lat 50., oczywiście od tego czasu zmodyfikowane, ale wciąż mające swoje lata - jak w rozmowie z WP Tech zaznacza Mariusz Cielma, redaktor naczelny "Nowej Techniki Wojskowej". Dodaje również, że program Kleszcz prowadzony był od 2013 r., czyli od ponad dekady, a na swojej drodze napotkał problemy. Ostatecznie jednak pojazdy Kleszcz przeszły badania wojskowe, spełniły oczekiwania stawiane przez armię i doszło do podpisania umowy wykonawczej na pierwszą partię wozów.
Pojazdy Kleszcz były rozwijane w latach 2013-2022 na podstawie umowy zawartej pomiędzy Narodowym Centrum Badań i Rozwoju (NCBR) a konsorcjum polskich podmiotów, w skład którego weszły AMZ-KUTNO S.A., Wojskowy Instytut Łączności, Wojskowy Instytut Techniczny Uzbrojenia oraz Wojskowy Instytut Chemii i Radiometrii. Współpraca zaowocowała opracowaniem pojazdu, który pozwoli polskiej armii m.in. na pozyskiwanie i gromadzenie danych o przeciwniku oraz środowisku walki, a następnie ich przekazywanie w formie zaszyfrowanych danych rozpoznawczych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Rozpoznanie to oczy i uszy każdej armii. Jeśli inwestujemy w czołgi, artylerię, to musimy też zainwestować w narzędzia dla wojsk, które zajmują się rozpoznaniem. Zakup Kleszczy jest więc istotnym postępem. Wojsko ma to, co chciało - mówi Cielma.
Pojazd na miarę potrzeb polskiej armii
Pojazdy Kleszcz w zależności od wariantu mają masę od 12 do 14 tys. kg, podwozie o długości blisko 7 m, szerokość 2,5 m i wysokość 2,4 m. Wozy są napędzane 6-cylindrowym silnikiem wysokoprężnym o mocy 240 kW. Wyposażono je w automatyczną skrzynię biegów i napęd na wszystkie koła, a także pędniki wodne, które umożliwiają pływanie. Był to jeden z wymogów armii, aby wóz mógł również pokonywać zbiorniki wodne. Uzbrojenie pojazdów Kleszcz może obejmować karabiny maszynowe 12,7 mm i kal. 7,62 mm oraz wyrzutnie granatów dymnych.
To, co odróżnia transportery Kleszcz od sowieckich transporterów BRDM-2, to przede wszystkim oferowany poziom ochrony balistycznej. Dla Kleszczy jest to klasa 2 według normy STANAG 4569. W pojazdach można też zastosować dodatkowe opancerzenie, które zwiększy ochronę do poziomu 3. Z kolei w przypadku podstawowej wersji BRDM-2 opancerzenie, będące w praktyce spawanymi blachami pancernymi, chroni wyłącznie przed pociskami małokalibrowymi. Pociski artyleryjskie i pociski pochodzące z karabinów maszynowych mogą penetrować pancerz, co stanowi poważne zagrożenie dla załogi.
Redaktor naczelny "Nowej Techniki Wojskowej" zwraca również uwagę, że dwa pojazdy Kleszcz zostaną zaprezentowane na zbliżającej się defiladzie z okazji Święta Wojska Polskiego.
Karolina Modzelewska, dziennikarka Wirtualnej Polski