Kim Dzong Un robi naród w balona. Podał, skąd wziął się covid w Korei Płn.
03.07.2022 17:47
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Korea Północna postanowiła w końcu przedstawić swoim mieszkańcom "prawdziwą historię" stojącą za COVID-19. Dyktator Kim Dzong Un uznał, że najkorzystniejszą wersją dla jego brutalnego reżimu, będzie zwalenie winy na balony.
Państwowa koreańska gazeta "Pyongyang Times" wysunęła dziwaczne twierdzenie, że skażone balony, wysłane z sąsiedniej Korei Południowej, wylądowały na terytorium Korei Północnej i zaraziły dzieci, które następnie rozniosły covid dorosłym. W raporcie podano, że rząd bada źródło koronawirusa od początku tego roku, kiedy ten rozprzestrzenił się szybko w izolowanych granicach kraju i zabił – prawie na pewno – zaniżoną liczbę cywilów.
"Odkryto, że 18-letni żołnierz o nazwisku Kim i pięcioletni przedszkolak o nazwisku Wi kontaktowali się z dziwnymi rzeczami na wzgórzach w pobliżu koszar wojskowych" – głosi państwowa narracja. Obaj mieli później objawy choroby i uzyskali pozytywny wynik testu na koronawirusa.
W komunikacie ostrzeżono obywateli Korei Płn., aby "zachowali czujność w kwestii obcych przedmiotów, przenoszonych przez wiatr i inne zjawiska klimatyczne oraz balony na obszarach wzdłuż strefy zdemilitaryzowanej i przy granicach". W rzeczywistości to dość powszechne, że północnokoreańscy uciekinierzy, mieszkając w Korei Południowej, wysyłają do domu balony z zapasami i informacjami – podaje ABC News, dodając, że mieszkańcy Korei Południowej wysłali przez granicę balonem m.in. materiały medyczne.
Nie trzeba dodawać, że jest bardzo mało prawdopodobne, aby ktokolwiek złapał covid przez balony, ponieważ wiadomo, że wirus rozprzestrzenia się głównie poprzez cząsteczki zawieszone w powietrzu w zatłoczonych przestrzeniach. Oczywiście, przywódca Korei Północnej nie chce, aby jego obywatele poznali prawdę o świecie zewnętrznym, a tym bardziej o tym, w którym są uwięzieni.
Według Wall Street Journal Korea Północna zgłosiła w maju 4,7 mln przypadków "gorączki", ale tylko 73 zgony. Liczba ta, zdaniem ekspertów jest prawdopodobnie wyjątkowo niska w porównaniu z rzeczywistością.
Konrad Siwik, dziennikarz Wirtualnej Polski