Ekspert: Dokowanie kapsuły to jak przesiadka między pędzącymi pociągami
Dokowanie do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) to dość złożony proces. Jak wyjaśnia popularyzator nauki Karol Wójcicki, wymaga on precyzji co do centymetrów, by nie doszło do tragedii.
Czwórka astronautów, w tym nasz rodak Sławosz Uznański-Wiśniewski, spędzi na ISS najbliższe dwa tygodnie. Kapsuła pędziła przez kosmos z prędkością 26450 km/h. Kluczowym momentem każdej takiej misji jest dokowanie. Dlaczego?
Ekspert: Proces wymagający odpowiedniej ostrożności
Jak wyjaśnia w rozmowie z WP Tech Karol Wójcicki, popularyzator nauki i autor strony "Z głową w gwiazdach", proces dokowania do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej jest przedsięwzięciem niezwykle precyzyjnym i wymagającym odpowiedniej ostrożności.
- To trochę tak, jakbyśmy chcieli przesiąść się z jednego pociągu do drugiego, przy założeniu, że oba pędzą równolegle obok siebie z prędkością 8 km/s. Stacja kosmiczna razem z Dragonem muszą zrównać się swoimi prędkościami. To nie jest możliwe w przypadku stacji kosmicznej, dlatego to Dragon manewruje swoją orbitą i delikatnie zmienia swoje przyspieszenie tak, aby znaleźć się w odległości zaledwie kilku metrów od stacji, z prędkością zaledwie kilku centymetrów na sekundę w końcowym etapie podejścia - tłumaczy ekspert.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Misja Ax-4. Dokowanie na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej [NA ŻYWO]
Jak dodaje, kapsuła zrównuje swoją prędkość właśnie ze stacją i gdy one zetkną się, następuje połączenie mechaniczne obu konstrukcji, które następnie zostają uszczelnione. Wyjaśnia, że dopiero po wyrównaniu ciśnienia pomiędzy stacją kosmiczną a kapsułą i upewnieniu się, że wszystkie połączenia i zawory są zabezpieczone, astronauci mogą otworzyć właz i przedostać się na pokład ISS.
W pełni zautomatyzowany proces
- Ten proces wymaga bardzo dużego skupienia, a jeden mały błąd może czasami spowodować poważną katastrofę. Dlatego w dużym stopniu wykonuje to w sposób automatyczny sama kapsuła, która w krótkim czasie jest w stanie przetworzyć dużo więcej informacji z wielu różnych czujników, które pozwalają lepiej ocenić kapsule jej aktualne położenie, prędkość i zwyczajnie nie zdawać się na intuicję człowieka czy błędy, które mógłby on popełnić - mówi ekspert.
"Dobrze jest czasem zdać się na maszynę"
Jak mówi Karol Wójcicki, podobnie jest dzisiaj nawet z naszymi samochodami.
- Sam mam system, który nagle zatrzymuje mój samochód, gdy zbliżam się niebezpiecznie do krawężnika. Oczywiście myślę sobie wtedy, że to trochę na wyrost, ale w sytuacji, w której na przykład na drogę wybiegłoby mi dziecko, wiem, że ta sytuacja mogłaby komuś uratować życie. Tak samo jest w kapsule - opisuje Wójcicki. Mówi też, że nowe pojazdy są wyposażone w mnóstwo czujników, przetwarzają ogromną ilość danych w czasie rzeczywistym, czemu człowiek zwyczajnie mógłby nie podołać
Dlatego - zdaniem eksperta - dobrze jest zdać się w takich przypadkach na maszynę. - Ale oczywiście również w maszynach zdarzają się awarie, dlatego załoga, w szczególności pilot w każdej chwili może przejąć sterowanie i kontrolując samodzielnie położenie kapsuły kontynuować albo przerwać dokowanie - dodaje ekspert.
Jak wyjaśnia nasz rozmówca, najbardziej interesującym momentem jest pełne dokowanie, czyli moment, w którym następuje mechaniczne połączenie się obu kapsuł. Chodzi o sytuację, kiedy "stacja kosmiczna chwyci naprawdę już kapsułę i przyciągnie ją do siebie". Wtedy - jak mówi ekspert - mamy pewność, że ona już od niej nie odleci.
Po połączeniu należy zadbać o wyrównanie ciśnień, ale - jak uważa Wójcicki - to już jest pewnego rodzaju formalność. Według niego najważniejsze są ostatnie metry, kiedy trzeba podejść do stacji bardzo precyzyjnie.
- Pamiętajmy, że nie ma mowy tutaj o żadnej stłuczce, o żadnym uderzeniu w stację kosmiczną, bo to może się skończyć naprawdę bardzo poważną katastrofą. Dlatego robimy to niezwykle precyzyjnie - podsumowuje Wójcicki.