Jan Nowak, kandydat PiS na prezesa UODO. Jego wybór budzi wiele kontrowersji
"Strasznie się ludzie boją, nie chcą niczego powiedzieć" - słyszę, gdy pytam o Jana Nowaka. Polityk PiS może otrzymać dużą władzę, ale eksperci nie mogą doszukać się, aby miał kompetencje do pełnienia funkcji prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych.
Sejm wyznaczy nowego prezesa UODO podczas posiedzenia w dniach 3-4 kwietnia. To czysta formalność, gdyż wystawiony został tylko jeden kandydat. O wątpliwościach pisaliśmy na łamach serwisu dobreprogramy.pl.
Prawo i Sprawiedliwość zaproponowało Jana Nowaka. Ostatnie 12 lat kandydat na prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych spędził zarządzając biurem UODO (dawniej GIODO). Ale jego stanowisko miało niewiele wspólnego z tym, z czym jako prezes będzie musiał się zmierzyć.
Kim jest Jan Nowak?
Jan Nowak jest radnym PiS od 17 lat. W 2003 roku otrzymał stanowisko pracy w instytucji podległej urzędowi miasta. Został specjalistą ds. eksploatacyjnych w śródmiejskiej Administracji Domów Komunalnych. Wówczas "Życie Warszawy" zastanawiało się, czy w znalezieniu pracy nie pomogło mu bycie członkiem PiS. Media odnotowały wypowiedzi rozżalonych zwolnionych pracowników, którzy uważali, że "prezydent zatrudnia swoich, zwalniając jednocześnie tych, którzy nie należą do jego drużyny". Wówczas to stanowisko piastował w stolicy Lech Kaczyński.
"Przeszedłem tu z prywatnej spółki. Nie rozumiem, skąd szum wokół tej sprawy. Czy radny PiS nie może po prostu pracować? Może niektórym nie podoba się to, że zamierzam uporządkować sprawy komunalne i dlatego się oburzają. A przecież ani ja, ani moi koledzy nie złamaliśmy prawa" - tłumaczył wówczas "Życiu Warszawy".
Jaki jest dorobek Jana Nowaka jako radnego PiS? W 2012 roku apelował, by stacja metra przy rondzie Daszyńskiego nazywała się "Muzeum Powstania Warszawskiego". W kadencji 2010-2014 uzbierał ogółem 127 interpelacji, czym przebił wszystkich kolegów z rady własnej dzielnicy.
Wynik to w dużej części zasługa rywalizacji z radnymi z Bemowa. W sierpniu 2011 roku mieli oni taką samą liczbę 340 interpelacji, co Nowak i jego koledzy z Woli. "Aż nadszedł 11 sierpnia 2011, kiedy od ręki machnął 72 interpelacje. Dzieła dokończył dzień później, dorzucając 25 sztuk" - pisał serwis Wawalove.
Skąd z urzędu radnego wziął się w instytucji zajmującej się danymi osobowymi? - Do GIODO ściągnął go jego kolega, Michał Serzycki - mówi nam jeden z rozmówców. Nieżyjący już Serzycki od 2006 do 2010 pełnił funkcję generalnego inspektora ochrony danych osobowych, później został warszawskim radnym z list PiS. Za chwilę funkcję inspektora, choć pod nazwą prezesa UODO, ma pełnić własnie Nowak.
Ordery i obawy
Przeciwnicy kandydatury Jana Nowaka alarmują, że to postać anonimowa, niemogąca pochwalić się naukowym dorobkiem. Ale odznaczeń politycznych nie brakuje. W 2008 roku został odznaczony przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego Złotym Medalem za długoletnią służbę. Przed dwoma laty Odznaką Honorową za zasługi dla samorządu terytorialnego wyróżnił go Mariusz Błaszczak.
Chociaż Jan Nowak nie jest postacią z pierwszych stron gazet, to według medialnych doniesień jest jednym z członków-założycieli partii i zaufanym współpracownikiem Jarosława Kaczyńskiego. "Fakt" przypominał, że od 2011 roku był członkiem Sądu Koleżeńskiego partii. To właśnie wtedy Jacek Kurski, Tadeusz Cymański i Zbigniew Ziobro zostali wykluczeni z PiS. Nowak pozostaje zresztą w składzie do dziś.
Partyjna legitymacja martwi osoby podważające kandydaturę Jana Nowaka. Wprawdzie niekoniecznie musi ona oznaczać brak niezależności, ale prywatne firmy mogą obawiać się, że na decyzje nowego prezesa UODO będą wpływali rządzący.
I nie tylko firmy. Aktywiści z kolei, w tym ciesząca się szacunkiem Fundacja Panoptykon, boją się, że taka osoba jak Nowak może doprowadzić do niesłusznego karania mediów krytycznie nastawionych do PiS, ignorowania nadużyć władzy i faworyzowania przychylnych wydawców i przedsiębiorców. W ekstremalnym przypadku odpowiednio rozegrana polityka może zupełnie sparaliżować działania opozycji. Niezależnym mediom i organizacjom grożą częste kontrole, utrudniające normalne prowadzenie działalności. Skutki odczulibyśmy także w internecie, w dostępie do informacji i swobodzie debaty publicznej.
Żelazna logika
- Zajmował się organizacyjnymi sprawami - słyszę od osoby, która współpracowała kilka lat z Janem Nowakiem, gdy ten był dyrektorem Urzędu Ochrony Danych Osobowych - Zawsze powtarzał o czymś, że nie jest prawnikiem i on się na tym nie zna. Wypowiadał się na zasadzie "logiki": "logika wskazuje na to i na to" - mówi anonimowe źródło WP Tech.
Zajęciem Jana Nowaka jako dyrektora UODO było m.in. kupowanie służbowych samochodów czy rozmowy dyscyplinujące z pracownikami. Statut opisuje to tak:
"Dyrektor Urzędu zapewnia funkcjonowanie Urzędu, warunki jego działania i organizację pracy, a także, za zgodą Prezesa Urzędu, określa liczbę etatów w Urzędzie oraz ich podział pomiędzy poszczególne statutowe komórki organizacyjne Urzędu".
Tymczasem jako prezes Jan Nowak będzie odpowiedzialny za skargi obywateli na prywatne firmy i organy państwa związane z RODO, kontrole urzędów czy opiniowanie wszystkich ustawy, które dot. danych osobowych. Jak podkreśla Fundacja Panoptykon, która ma wątpliwości związane z wyborem Jana Nowaka na prezesa UODO, kandydat PiS-u będzie mieć realny wpływ na jakość stanowionego prawa oraz gwarancje, jakie prawo przyznaje obywatelom.
Fundacja Panoptykon alarmuje, że Jan Nowak "nie posiada wybitnej wiedzy prawniczej (żadnych artykułów naukowych; żadnych merytorycznych wystąpień, choćby w mediach)". Sam Nowak sprawia wrażenie, jakby specjalnie się z tym nie ukrywał. To może szokować, biorąc pod uwagę fakt, że prawo wymaga, aby kandydat na prezesa wyróżniał się wiedzą prawniczą i posiadał doświadczenie w ochronie danych osobowych.
O kompetencjach i samym dyrektorze Nowaku wielu pracowników UODO wypowiadać się nie chce. Nawet anonimowo. "Wszyscy się obawiają, nie chcą niczego złego powiedzieć. Strasznie się ludzie boją" - mówi mi anonimowe źródło. A czego się mogą bać? Funkcja prezesa niesie za sobą rozległe możliwości. Na przykład nałożenia astronomicznych kar na prywatne firmy (do 20 mln euro) czy instytucje publiczne (do 100 tys. zł).
Pracownicy mogą nie chcieć wypowiadać się dlatego, że będzie to ich nowy przełożony, któremu może nie spodobać się ewentualne podważanie jego kompetencji. Pytani przeze mnie eksperci - bo kandydatura radnego partii ma jednak charakter polityczny. A o merytorycznych kwestiach rozmawiać się nie da, bo kandydat na prezesa zbyt wiele o swoich kompetencjach wciąż nie powiedział.
Sama Fundacja Panoptykon nakreśliła kilka "czarnych scenariuszy". Proroctwa mają to do siebie, że nie muszą się spełniać. Wydaje się więc, że na tę chwilę problemem jest nie to, że Jan Nowak to radny i członek PiS. Kolejna dwójka rozmówców, którzy również nie chcą ujawniać nazwiska, wyraźnie wskazuje dwie kwestie. Największym kłopotem pozostaje to, że tak niewiele wiemy o kompetencjach kandydata oraz zakres jego możliwości, ze wspomnianym wymierzaniem kar finansowych na czele.
Wątpliwości co do swojej partyjności, wiedzy i doświadczenia Jan Nowak próbował rozwiać w przemowie, którą wygłosił zanim zaczął odpowiadać na konkretne pytania.
- W ciągu 11-letniej pracy jako dyrektor w UODO podejmowałem decyzje administracyjne, opiniowałem akty prawne z upoważnienia prezesów, który delegował mnie do tych obowiązków - mówił Jan Nowak. - Od 11 lat bylem upoważniany do tego przez 3 kolejnych szefów. Dwóch z nich popierało PO. Wtedy moja przynależność do PiS nikomu nie przeszkadzała.
- Kandydat niestety nie rozwiał moich wątpliwości co do jego głębokie wiedzy merytorycznej - mówiła w rozmowie z WP Tech Katarzyna Szymielewicz, prezeska Fundacji Panoptykon - Nie usłyszeliśmy żadnych konkretów co do opinii wydawanych przez pona Jana Nowaka w trakcie jego pracy w Urzędzie. Równie dobrze mogły to być opinie i decyzje dotyczące budżetu czy kontroli NIK.