Jak Chiny kupują nową broń szybciej, niż Stany Zjednoczone

Jak Chiny kupują nową broń szybciej, niż Stany Zjednoczone

F-35C
F-35C
Źródło zdjęć: © US Navy | MC2 Manuel Tiscareno
07.10.2022 13:13, aktualizacja: 24.10.2022 10:23

W amerykańskim dyskursie na temat rywalizacji z Chinami regularnie powraca temat szybkiej modernizacji Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej i opieszałości kompleksu militarno-przemysłowego Stanów Zjednoczonych. Najnowszą odsłonę tej dyskusji zapewnił zastępca asystenta sekretarza sił powietrznych do spraw zakupów, techniki i logistyki – generał Cameron Holt. Gdzie leżą mocne strony chińskiego kompleksu przemysłowo-zbrojeniowego i czy faktycznie lepiej gospodaruje swoimi zasobami niż Amerykanie?

Autor tekstu: Paweł Behrendt, KONFLIKTY.PL

Według generała Holta chińskie siły zbrojne otrzymują nowy sprzęt w tempie pięciu do sześciu razy szybszym niż amerykańskie. Oprócz tego doliczyć trzeba korzystniejszy dla Chin parytet siły nabywczej. W celu pozyskania tych samych zdolności ChALW wydaje jednego dolara wobec dwudziestu dolarów wydawanych przez Pentagon. – Przegramy, jeśli nie wymyślimy, jak obniżyć koszty i zwiększyć szybkość naszych łańcuchów dostaw w dziedzinie obronności – mówił Holt na tegorocznej konferencji Government Contracting Pricing Summit.

Kluczowym czynnikiem jest zdaniem generała Holta gospodarowanie posiadanymi zasobami. Chiny mają kupować dokładnie to, co jest potrzebne ChALW w zakresie sprzętu, logistyki i wsparcia. Rozwiązaniem miałyby być elastyczniejsze podejście do budżetu i większa cierpliwość ze strony Kongresu. Obecny model ma wady wrodzone w postaci powolnego zatwierdzania budżetu dla każdego etapu nowego programu, od spisania formalnych wymagań aż po koszty utrzymania i cyklu eksploatacji. W efekcie politycy mogą ingerować na każdym etapie i zmieniać kierunek rozwoju i tempo prac. Nawet jeżeli w Kongresie wszystko pójdzie gładko, Pentagon zachowuje możliwość przesuwania środków, przyspieszając prace nad jednymi programami kosztem innych. Zdaniem Holta najczęściej cierpią na tym najbardziej nowatorskie i obiecujące rozwiązania.

Generał postuluje zmianę modelu finansowania na "przepływ gotówki" (cash flow), zakładający ograniczenie Pentagonowi możliwości przesuwania funduszy oraz zwiększenie nadzoru ze strony Kongresu i zapewnienie mu możliwości interwencji w bardziej odpowiednim czasie. Obecny system, jak podkreśla Holt, powstał w czasach zimnej wojny i dobrze się wówczas sprawdzał. W czasach bardzo szybkiego rozwoju technicznego okazuje się jednak nie dość elastyczny i nie reaguje odpowiednio szybko na zachodzące zmiany. Bez gruntownej i szybkiej reformy systemu zamówień wojskowych nie ma szans na skuteczną rywalizację z Chinami.

Holt nie jest jedynym krytykiem obecnego stanu rzeczy. W roku 2017 generał John Hyten, wówczas wiceprzewodniczący kolegium szefów połączonych sztabów, mówił o utracie przez amerykański kompleks wojskowo-przemysłowy zdolności do "szybkiego działania". Dwa lata później, jako dowódca Strategic Command, ostrzegał przed przeciwnikiem, czyli Chinami, wykonującym postępy szybciej niż USA. – Musimy działać szybciej, a nie działamy, i to mnie bardzo frustruje – mówił Hyten.

Kolejnym bijącym na alarm jest Nicolas Chaillan, odpowiadający do niedawna za oprogramowanie użytkowane w US Air Force. Jego zdaniem Pentagon już nie zdołała dotrzymać Chinom tempa w takich dziedzinach jak zdolności w cyberprzestrzeni, uczenie maszynowe i sztuczna inteligencja, a za piętnaście–dwadzieścia lat USA w ogóle nie będą miały szans. Chillain wzywa do większej innowacyjności, szybszego budowania i testowania prototypów, większej wydajności.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Czy aby na pewno jest tak źle?

Zwróćmy uwagę, że wiele z postulatów Chillaina ma być realizowanych w programie myśliwca szóstej generacji NGAD. Chiny poczyniły wprawdzie olbrzymie postępy w zakresie sztucznej inteligencji i uczenia maszynowego, ale dalekie są od zwycięstwa. Zasadnicza różnica leży w podejściu do sprawy. W Chinach państwo wskazuje kierunki badań, które je interesują i hojnie je finansuje. W USA za wszystko odpowiadają prywatne firmy z Doliny Krzemowej, a to, co je interesuje, niekoniecznie odpowiada wojsku. Stąd wezwania w Kongresie do powołania "Projektu Manhattan" dla sztucznej inteligencji.

Kolejna różnica to obszary największych zainteresowań. Stany Zjednoczone inwestują dużo w systemy autonomiczne, Chiny koncentrują się na systemach dowodzenia, w których SI ma wspierać proces podejmowania decyzji przez dowódców różnych szczebli. Dzięki szerokiemu systemowi inwigilacji społeczeństwa i niefrasobliwemu podejściu samych Chińczyków do kwestii prywatności w Internecie tamtejsze zespoły badawcza mają dostęp do gigantycznej ilości danych. O ile pozwala to na rozwijanie systemów rozpoznawania twarzy i innych funkcji przydatnych dla organów bezpieczeństwa, o tyle Amerykanie cały czas mają dostęp do większej ilości danych istotnych z punktu widzenia systemów dowodzenia.

W cyberprzestrzeni Chiny mogą być liderem w dziedzinie szpiegostwa, jednak zabezpieczanie własnych sieci to już zupełnie inna historia. Dobitnie pokazuje to kradzież przez hakerów danych miliarda obywateli ChRL. Według brytyjskiego think tanku IISS Stany Zjednoczone cały czas zachowują znaczną przewagę w dziedzinie zdolności ofensywnych, czyli zakłócania pracy sieci przeciwnika, a także zarządzania polem walki.

Wracając do jeremiad generała Holta: skąd biorą się chińskie przewagi? Przede wszystkim Chiny mają solidną bazę w postaci dużej produkcji przemysłowej. Możliwość pozyskiwania tanich elementów podwójnego zastosowania, przede wszystkim elektroniki, pozwala obniżyć koszty. Poza tym w przeciwieństwie do Pentagonu ChALW nie dąży do posiadania sprzętu najlepszego ze wszystkich. W USA takie podejście wydłużyło prace nad F-35, jest przekleństwem programu KC-46 Pegasus i w ciągu ostatniego ćwierćwiecza rozłożyło liczne programy wojsk lądowych, żeby wspomnieć tylko ciągnącą się sagę nowego bojowego wozu piechoty czy nową amfibię dla USMC.

KC-46A lądujący w bazie Seymour Johnson.
KC-46A lądujący w bazie Seymour Johnson.© USAF | Ashley Snipes

Podczas gdy Pentagon często wymaga od przemysłu niemożliwego, Chiny przyjęły odmienne podejście. Najlepszy sprzęt trafia do elitarnych jednostek, reszta dostaje wyposażenie "wystarczająco dobre". Do tego ChALW łatwiej jest planować i ustalać rozsądne wymagania. Podczas gdy siły zbrojne Stanów Zjednoczonych muszą być przygotowane do walki na całym globie z bardzo zróżnicowanymi przeciwnikami, Chiny koncentrują się na konfliktach lokalnych w bezpośrednim otoczeniu. Wbrew pozorom do tej grupy zalicza się również ewentualna wojna z USA o Tajwan.

Krótko mówiąc, Chiny mają i wykorzystują atuty w postaci zdolności do tańszej produkcji przemysłowej i stawiania sobie bardziej ograniczonych celów, co umożliwia sprawniejsze gospodarowanie zasobami. Czy jednak cena, po której chińska branża zbrojeniowa dostarcza wojsku swoje produkty, odpowiada ich realnej wartości? Niekoniecznie. Chiński przemysł na szeroką skalę korzysta z ukrytego wsparcia ze strony rządu. Nie są to subsydia, chociaż te są bardzo popularne, ale niższe opłaty za energię, wodę i dzierżawę gruntów oraz rozliczne ulgi podatkowe. Tym sposobem część kosztów przenoszona jest gdzie indziej.

Chengdu J-20
Chengdu J-20© Alert 5

W szeregach ChALW nie brakuje również krytyków polityki władz, chociaż ten dyskurs rzadko przebija się do opinii publicznej. Innowatorzy narzekają na konserwatyzm Centralnej Komisji Wojskowej i dowództwa ChALW. Ich zdaniem budowa lotniskowców, myśliwców kolejnych generacji i coraz bardziej zaawansowanych pocisków manewrujących to marnowanie pieniędzy. Ażeby móc rzucić wyzwanie Stanom Zjednoczonym, należy skoncentrować się na najnowocześniejszej technice, takiej jak drony i sztuczna inteligencja, gdzie potencjały obu stron są bardziej wyrównane.

Nie znamy wreszcie skali ingerencji polityków w chińskie programy wojskowe. Z uwagi na gęstą sieć powiązań między frakcjami wewnątrz Komunistycznej Partii Chin i kompleksu militarno-przemysłowego oraz ich zawziętą rywalizację należy założyć, że projekty, które nie są pod bezpośrednią kontrolą najwyższych władz mogą padać ofiarą zakulisowych rozgrywek. Do tego dochodzi korupcja. Wysocy rangą oficerowie i urzędnicy regularnie są stawiani w stan oskarżenia pod zarzutem marnotrawienia środków publicznych i naruszeń dyscypliny, chociaż w ostatnich latach sprawy te nie są już tak bardzo nagłaśniane.

Czy zatem nawoływania Holta, Hytena i innych są niepotrzebne i służą przede wszystkim zdobyciu dodatkowych funduszy? Nic z tych rzeczy. Zwróćmy uwagę, że generałowie nie domagają się pieniędzy. Chiny ze swoimi ambicjami są obecnie faktycznie największym geopolitycznym wyzwaniem dla USA. Mierzenie się z nim wymaga zupełnie nowego podejścia. Amerykański kompleks wojskowo-przemysłowy, który przekształcił się w skostniały oligopol, zwyczajnie nie jest w stanie odpowiadać na potrzeby Waszyngtonu w satysfakcjonujący sposób.

Autor tekstu: Paweł Behrendt, KONFLIKTY.PL

Źródło artykułu:konflikty.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (59)