Iwan Iwanowicz był w kosmosie przed Gagarinem. Słuchał przepisu na barszcz

Kilka tygodni przed Jurijem Gagarinem Rosjanie wysłali na orbitę Iwana Iwanowicza. Ubrany w jasny skafander kosmiczny, z psem Gwiazdeczka u boku, z powodzeniem przetestował zarówno działanie systemu podtrzymywania życia, jak i metodę lądowania. Mimo pełnego sukcesu, osiągnięcia Iwanowicza pozostają w cieniu lotu Gagarina. Dlaczego?

Iwa Iwanowicz - manekin eksponowany w National Air and Space Museum w Waszyngtonie
Iwa Iwanowicz - manekin eksponowany w National Air and Space Museum w Waszyngtonie
Źródło zdjęć: © Domena publiczna
Łukasz Michalik

25.03.2023 14:53

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Iwan Iwanowicz był manekinem. Zanim Związek Radziecki wysłał w kosmos pierwszego człowieka, przeprowadził cykl prób, których celem było przetestowanie kosmicznych technologii – rakiety nośnej, statku kosmicznego, systemu podtrzymywania życia, a przede wszystkim powrotu na Ziemię i samego lądowania.

W tym celu Rosjanie zorganizowali – pod nazwą Korabl-Sputnik – serię misji kosmicznych, będących weryfikacją zastosowanych pomysłów i technologii. Najlepszym sposobem na sprawdzenie, czy dzieła radzieckiego przemysłu kosmicznego spełniają swoją rolę, stało się umieszczenie w nich żywych organizmów.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Pierwsze zwierzęta w kosmosie

Pomysł nie był nowy. Tuż po zakończeniu drugiej wojny światowej Amerykanie – w ramach projektu Blossom – testowali niemieckie rakiety V2. Jedna z nich osiągnęła wysokość 109 km, przekraczając linię Kármána - umowną granicę pomiędzy atmosferą Ziemi i kosmosem, wyznaczoną na wysokości 100 km.

Na pokładzie V2 znalazły się m.in. ziarna zbóż i zarodniki grzybów, a także kapsuła, w której umieszczono wywilżny karłowate, znane powszechnie pod nazwą muszek owocówek. Były to pierwsze żywe organizmy, jakie znalazły się w przestrzeni kosmicznej. Niedługo później – w ramach projektu Albert – Amerykanie zaczęli wystrzeliwać (często z tragicznym skutkiem) rezusy i makaki jawajskie, a także jedną mysz.

Jedna z małp programu Albert
Jedna z małp programu Albert© Domena publiczna

Pierwszy sukces w postaci udanego wysłania kręgowca w kosmos i jego bezpieczny powrót na ziemię osiągnęli jednak Rosjanie - 15 sierpnia 1951 r. dzięki rakiecie R-1 w kosmos poleciały dwa psy – Cygan i Dezik. Misja zakończyła się pełnym powodzeniem.

Lot na orbitę

Kolejnym, znacznie bardziej skomplikowanym krokiem, było wysłanie żywych organizmów nie po prostu w kosmos, ale na orbitę Ziemi. 3 listopada 1957 r. wewnątrz Sputnika 2 w drogę wyruszyła Łajka – suka, mieszaniec szpica i husky’ego. Choć jej imię zna niemal cały świat, mniej powszechna jest wiedza na temat smutnego losu, jaki spotkał to zwierzę.

Łajka przeżyła w kosmosie maksymalnie kilka godzin
Łajka przeżyła w kosmosie maksymalnie kilka godzin© Domena publiczna

Łajka została wybrana do lotu m.in. dlatego, że trenerzy "kosmicznych" psów doskonale zdawali sobie sprawę, że zwierzę zginie. Z tego powodu najlepiej wyszkolona i lubiana przez personel Albina została odsunięta od misji, a na jej miejsce wyznaczono Kurdiawkę, której imię zmieniono później na Łajka. Łajka doleciała żywa na orbitę, ale przeżyła tam nie więcej niż kilka godzin.

Doświadczenia zebrane dzięki poświęceniu Łajki, a przede wszystkim dłuższy czas, jaki mieli inżynierowie na opracowanie statku kosmicznego, zaowocowały następną, tym razem bardziej szczęśliwą dla zwierzęcej załogi próbą.

19 sierpnia 1960 r. w Sputniku 5 na orbitę trafiły dwie kolejne suczki – Biełka i Striełka. Sukces misji otworzył drogę programowi Wostok, którego celem były załogowe misje kosmiczne, a szczenięta Striełki stały się cennym podarunkiem – zostały przekazane prezydentowi USA, Johnowi F. Kennedy’emu.

Program Wostok

Przed wysłaniem na orbitę pierwszego człowieka, statek kosmiczny przetestowano, wsadzając do niego Iwana Iwanowicza. Była to ubrana w kosmiczny skafander kukła kosmonauty, na której – na wypadek, gdyby w miejscu lądowania pojawili się postronni świadkowie – zapobiegawczo napisano "makieta". Iwan Iwanowicz wziął udział w dwóch misjach, mając przed sobą ważne zadanie: jego rolą było przetestowanie sposobu, w jaki kosmonauta wracał na ziemię.

Iwan Iwanowicz eksponowany w National Air and Space Museum w Waszyngtonie
Iwan Iwanowicz eksponowany w National Air and Space Museum w Waszyngtonie© Domena publiczna

Rosjanie, w przeciwieństwie do Amerykanów, na tym etapie kosmicznego wyścigu preferowali oddzielny powrót statku kosmicznego i kosmonauty. O ile amerykańscy astronauci wodowali w statku kosmicznym, czekając na ratunek na morskich falach, rosyjskie statki uderzały w ziemię. Aby ograniczyć ryzyko, rosyjski kosmonauta już po wejściu w atmosferę, kilka kilometrów nad ziemią, miał wydostać się ze statku kosmicznego i opaść na ziemię osobno, na spadochronie.

Aby zminimalizować ryzyko, lot Gagarina poprzedzały dwie bardzo podobne próby tego rozwiązania. Po sukcesie pierwszej, nadszedł czas na lot bezpośrednio poprzedzający misję Gagarina. 25 marca 1961 roku Iwan Iwanowicz z Gwiazdeczką na pokładzie rozpoczął ostatni lot w ramach misji Korabl-Sputnik 5.

Jednym z jej zadań było przetestowanie systemów łączności, dlatego Rosjanie umieścili w statku kosmicznym nagranie. W rezultacie krótkofalowcy i pilnie nasłuchujące sygnałów z orbity wywiady całego świata mogły usłyszeć recytowany z kosmosu przepis na barszcz, a następnie wysłuchać chóralnych śpiewów.

Misja zakończyła się sukcesem. Iwan Iwanowicz przetrwał lądowanie bez szwanku, Gwizdeczka również, a obserwujący start misji Korabl-Sputnik 5 Jurij Gagarin mógł wyruszyć w kosmos z nadzieją, że ma realną szansę na powrót.

Choć nieśmiertelną sławę zdobył Gagarin, świat nie zapomniał o Iwanie Iwanowiczu. W 1993 wystawiony na aukcji manekin kupiła fundacja Rossa Perrota, która przekazała go w National Air and Space Museum w Waszyngtonie, gdzie "pierwszego kosmonautę" można podziwiać również dziś.

Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski