Informatyk to zawód przyszłości? Za kilka lat będzie jak praca przy taśmie
Zostanie programistą to obecnie idealna ścieżka kariery. Nic nie trwa wiecznie i już za kilka lat obowiązki informatyków przejmą maszyny. Akurat w momencie, kiedy do pracy dorośnie nowe pokolenie "Alfa".
20.10.2017 | aktual.: 21.10.2017 11:24
Programowanie. Z tematem mocują się prywatne firmy, organizując kursy dla tych, którzy liczą na dobre pieniądze i rynek pracownika w sektorze, ciągle zmagającym się z ogromną liczbą wakatów. Państwo również działa po swojemu – w końcu nasz cykl rozpoczął się analizą tego, jak będą wyglądać lekcje programowania, wprowadzone od pierwszej klasy szkoły podstawowej.
Nie powinno dziwić, że temat został potraktowany poważnie zarówno przez prywatny, jak i publiczny sektor. Prognoza krótkoterminowa jest zatrważająca – brakuje 50 tysięcy programistów w IT tylko w Polsce. W całej Europie wolne miejsce jest na 270 tysiącach stanowisk. Pracodawcy zaczynają jednak kręcić nosem – brakuje bowiem dobrze wykwalifikowanych informatyków. Czyli takich, których ma zapewnić edukacja już na poziomie szkoły podstawowej.
Po nas choćby "Alfy"
Minie jednak trochę czasu, zanim obecne siedmiolatki wejdą z impetem na rynek pracy. Pokolenie "Alfa" (urodzeni po 2010) będzie uczyć się od pokolenia "Z" (urodzeni między 2000 a 2010), a do pracy zatrudni ich ktoś z "igreków" (urodzeni między 1980 a 2000 rokiem). Jacy mają być?
Według futurologa Marka McCrindle’a, "Alfy" będą uczyły się w zupełnie inny sposób od poprzednich pokoleń. Dlaczego? Bo zamiast konieczności korzystania z klawiatury i innych mechanicznych urządzeń, będą wychowane na ekranach dotykowych. Najlepiej określić ich mianem kinestetyków – osób, które najlepiej uczą się poprzez dotyk.
– One [dzieci z pokolenia "Alfa"] nie myślą o technologii jako narzędziu. Integrują je do swojego życia jako jedność – mówi, cytowany przezBusiness Insider.
Skoro "Alfy" mają bardzo szybkie wejście w kontakt z technologią, czy czeka nas wysyp informatycznych geniuszy? Otóż nie. Na przyszłości "Alf" cieniem kładą się bowiem dwa trendy – automatyzacja i ekonomia zadaniowa.
Kto nie wie, czym jest ekonomia zadaniowa, niech spojrzy na to modele działania takich start-upów jak Uber czy Deliveroo. W pierwszym przypadku kierowcy pracują, kiedy system sparuje ich z osobą szukającą przejazdu. W drugim natomiast kurierzy zarabiają, kiedy do restauracji wpadnie zamówienie na jedzenie z dowozem. Nie mają stałego etatu. Sam ustalasz godziny pracy, jednak w praktyce trzeba poświęcić pewną część swojej doby, by zarobić w ten sposób.
Od algorytmu do algorytmu
Doktor socjologii Helena Chmielewska-Szlajfer z Akademii Leona Koźmińskiego w rozmowie ze mną roztacza dwa prawdopodobne scenariusze.
– Jako zajęcie, programowanie w dłuższej perspektywie będzie jednym z pierwszych do zautomatyzowania. "Wklepywania kodu" można nauczyć maszynę – a im bardziej powtarzalna praca, tym łatwiej to zrobić. Nie jest wyczynem stworzenie algorytmu, który po przeanalizowaniu punktu "A" decyduje się na punkt "B" – tłumaczy. – Dlatego, poza nielicznymi wyjątkami z wybitnym talentem, przyszłość dzieci, które będą chciały zostać informatykami, możliwe są dwa scenariusze: albo zostaną "niebieskimi kołnierzykami", stając się cyfrowym odpowiednikiem robotnika w fabryce, albo zostaną sprekaryzowani, żyjąc od zlecenia do zlecenia w ramach ekonomii zadaniowej. Pamiętajmy, że obecna koniunktura dla programistów potrwa kilka lat, ale pod wypływem coraz większej automatyzacji trend się odwróci – dodaje.
– Sytuacja jest podobna do boomu na studia z nauk społecznych na początku obecnego wieku. Każdy wtedy chciał zostać prawnikiem, socjologiem czy politologiem – wspomina Chmielewska-Szlajfer. - Jednak zanim ludzie ci pokończyli studia, rynek zaczął się zmieniać i wiele osób zostało poza nawiasem, stając się przy okazji obiektem stereotypizujących żartów o trudnościach z zatrudnieniem osób po tego typu studiach – dodaje.
Zdaniem socjolożki, nie chodzi wcale o wykształcenie dużej liczby informatyków. Ważniejsze jest zrobienie tego w sensowny sposób. Problemem z nauczaniem w szkole może być podejście nauczycieli, którzy programowanie będą traktować jak kolejne zadanie do wykonania, przestrzega. A przedmiot ten ma wbrew pozorom dużo punktów wspólnych z filozofią – uczy logicznego myślenia, rozwiązywania problemów i wyciągania wniosków. Pod warunkiem oczywiście, że jest nauczany z pasją, argumentuje. Trudno się nie zgodzić. Często to właśnie podejście nauczyciela staje się główną barierą do pogłębiania swojej wiedzy z danej dziedziny.
Obraz przyszłości, na który trafią przedstawiciele pokolenia "Alfa", rysuje się w co najmniej ponurych barwach. Czy w takim razie to pokolenie będzie miało trudniej od pozostałych?
– Nie byłabym pesymistką, ale nie liczmy na to, że dzięki lekcjom programowania wyrośnie nam armia informatycznych geniuszy – podkreśla Chmielewska-Szlajfer. – Niemniej, nawet kiedy skończy się dobra passa programistów, pojawią się inne zawody, w których będzie można wykorzystać zdobytą wiedzę – pod warunkiem, że programowanie będzie szło w parze z logicznym i twórczym myśleniem – ostrzega.
Na stronie Will Robots Take My Job można wybrać zawód i zobaczyć, jak procentowo jest możliwe, by nasze miejsce zajęły maszyny. Po znalezieniu "Computer Programmers" (programiści komputerowi) pojawia się wynik – 48 proc. Poniżej zaś można przeczytać komunikat:
*"Zacznij się bać". *