Google pozwala w łatwy sposób stworzyć CV
Zrobienie dobrze wyglądającego CV nie było jeszcze tak proste - wystarczy mieć konto w Google i skorzystać z nowej funkcji w Dokumentach Google. Pytanie jednak, czy wiele osób z tego skorzysta, skoro firmy mogły czytać maile w Gmailu.
Google w końcu udostępniło funkcję szablonów w języku polskim. Tworząc nowy dokument możemy wybrać wzór z którego korzystamy. Wśród gotowych znajdziemy nie tylko szablony życiorysów, ale też propozycje projektów, broszur czy raportów.
Stworzenie własnego CV jest więc bardzo proste i wygodne - wystarczy wpisać dane w odpowiednich miejscach.
Google udostępniło nową funkcję w idealnym momencie, bo Polacy po niedawnych wycieku mogli zrazić się do internetowych szablonów. CV stworzone na portalu cv.pl można było nie tylko zobaczyć, ale i pobrać - informował w czerwcu Niebezpiecznik.pl.
Okazało się, że wygenerowany link zawsze wygląda tak samo, to znaczy posiada jakiś identyfikator. Wystarczyło podmienić ciąg znaków, żeby ujrzeć CV zupełnie obcych - i niczego nieświadomych - osób. Oczywiście w CV nie podaje się takich danych jak PESEL, ale i tak ktoś mógł w ten sposób odszukać adres, numer telefonu czy informacje związane z wykształceniem. Oprócz tego cyberprzestępca teoretycznie może znaleźć w CV wskazówki, które pomogą mu przejąć konto w innych portalach, przy pomocy pytań kontrolnych. Mówiąc wprost, lepiej by było, gdyby bez naszej zgody takie dane nie trafiały do sieci.
Podobny przypadek miał miejsce w lipcu 2017 roku. Wówczas mnóstwo dokumentów Polaków - takich jak CV, umowy, dowody osobiste, paszporty, formularze PIT - były łatwo dostępnych dla każdego. Użytkownicy, którzy skorzystali z popularnego serwisu, nie doczytali, że twórcy w regulaminie zaznaczyli, iż "treści zamieszczane w portalu są dostępne dla wszystkich użytkowników internetu". Wprawdzie ten sposób już wyeliminowano, ale zaufanie do takich serwisów mogło zmaleć.
Google daje więc gwarancję, że życiorysy i tym podobne pliki, które w Dokumentach Google'a można stworzyć, raczej przez przypadek nie ujrzą światła dziennego. Raczej, bowiem ostatnia afera związana z Gmailem rodzi pewne obawy. Jak się okazało, Gmail i jego dane - a w tym właśnie wiadomości - są w rękach zewnętrznych firm, których są setki. Niektóre z nich zajmują się analizą umieszczania reklam, a jedna z nich, według "WSJ" Return Path, zajmuje się zbieraniem danych na potrzeby marketingowe. Jak twierdzą, firma robi to przez skanowanie skrzynek pocztowych.
A teraz wyobraźmy sobie, że dane wpisywane w CV również trafiają do takich firm. Informacje związane z wykształceniem czy chociażby sygnał, że ktoś szykuje się do zmiany pracy (bo przecież po to potrzebne jest stworzenie aktualnego życiorysu) to cenna wiadomość dla reklamodawców, którzy mogą przygotować lepiej sprofilowane reklamy.
Oczywiście nic takiego nie musi się stać, ale po ostatnich wiadomościach na temat "inwigilacji" Gmaila obawy są zrozumiałe. Pocieszający jest fakt, że na razie o nadużyciach nie było słychać - a przecież szablony debiutują tylko w języku polskim, wcześniej były dostępne dla użytkowników na całym świecie.