Gatunki inwazyjne. Setki miliardów dolarów strat każdego roku
Gospodarka, bezpieczeństwo i zdrowie ludzi są zagrożone przez gatunki inwazyjne, a spowodowane przez nie straty sięgają w skali świata setek miliardów dolarów. Nowy raport Międzyrządowej Platformy ds. Różnorodności Biologicznej i Funkcjonowania Ekosystemów (IPBES) pokazuje, z jak wielkim – choć często bagatelizowanym – problemem. Sprawa dotyczy również Polski, która jeden z takich gatunków otrzymała przed laty od Rosjan.
86 naukowców z 49 krajów, 13 tys. przeanalizowanych dokumentów i niezliczone godziny spędzone na pracy w terenie, wywiadach z lokalnymi społecznościami i rdzennymi mieszkańcami różnych regionów Ziemi.
Logistyczny i organizacyjny wysiłek, podjęty przez Międzyrządową Platformę ds. Różnorodności Biologicznej i Funkcjonowania Ekosystemów (IPBES) zaowocował nowym, najbardziej kompleksowym jak do tej pory, raportem dotyczącym gatunków inwazyjnych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wnioski z raportu opublikowanego 4 września są bardzo niepokojące. W różnych regionach planety zidentyfikowano aż 37 tys. obcych gatunków, które w danym miejscu pojawiły się za sprawą działań człowieka. Najbardziej oczywistym następstwem tego stanu rzeczy jest utrata bioróżnorodności. Skutki mają też jednak swój ekonomiczny wymiar: obecnie gatunki inwazyjne są odpowiedzialne za straty sięgające 423 mld dol. w skali roku.
Czym są gatunki inwazyjne?
Nie każdy obcy gatunek jest zarazem inwazyjnym. Aby określać go w taki sposób, konieczne jest nie tylko jego zadomowienie się i rozprzestrzenienie w nowym miejscu, ale – przede wszystkim – negatywny wpływ na lokalne środowisko.
Badając 37 tys. obcych gatunków, badacze uznali 3,5 tys. z nich za szkodliwe i inwazyjne. Eksperci przyznają, że nie tylko stanowią zagrożenie dla środowiska naturalnego, ale także dla jakości życia, a w niektórych przypadkach także dla zdrowia ludzi. Zdaniem badaczy każdego roku liczba inwazyjnych gatunków rośnie o ok. 200.
Katastrofy wywołane przez człowieka
Jako sztandarowy przykład groźnego gatunku wskazany został hiacynt wodny. Kwiat występujący naturalnie w Ameryce Południowej został sprowadzony do Afryki w roli rośliny ozdobnej przez belgijskich kolonistów. Nad uprawą tej rośliny szybko utracono kontrolę, a rozprzestrzeniający się hiacynt wodny spowodował w nowym miejscu katastrofę naturalną.
Jej początkiem był zaobserwowany przed laty spadek liczby ryb w Jeziorze Wiktorii. Początkowo winą za ten stan rzeczy obarczano inny gatunek obcy – okonia nilowego, którego postanowiono odłowić. Z pomysłu szybko zrezygnowano, bo intensywne połowy okazały się dla lokalnych gatunków większym zagrożeniem niż okonie, a dalsze badania wskazały, że głównym problemem są nie obce ryby, ale kwiaty.
Hiacynt wodny rozprzestrzenił się tak szybko, że sparaliżował żeglugę na Jeziorze Wiktorii, doprowadził do wymierania rodzimych gatunków, zablokował przepływ wody przez wielką zaporę i doprowadził do wzrostu liczebności komarów, odpowiedzialnych za roznoszenie wielu tropikalnych chorób.
Innym przykładem gatunku inwazyjnego są króliki, sprowadzone do Nowej Zelandii w XIX w. z myślą o polowaniach i produkcji żywności. Ich populacja w krótkim czasie wzrosła tak bardzo, że zaczęły stanowić problem dla rolników, zjadając im część upraw. Aby poradzić sobie z królikami postanowiono sprowadzić do Nowej Zelandii kolejny obcy gatunek – gronostaje z Wielkiej Brytanii.
Te – zamiast zająć się królikami – zaczęły polować na znacznie łatwiejszą zdobycz, jaką były miejscowe ptaki. Z powodu geograficznej izolacji Nowej Zelandii występują tam nieloty albo gatunki gniazdujące bezpośrednio na ziemi. Gronostaje spowodowały więc drastyczne zmniejszenie populacji nowozelandzkich ptaków, pośrednio – poprzez dostępność różnych nasion – wpływając w ten sposób na okresowe, masowe występowanie drobnych gryzoni.
Gatunki inwazyjne w Polsce
Polska także nie jest wolna od gatunków inwazyjnych. Lista generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska zawiera 50 gatunków obcych zwierząt, dla których przygotowano informacje dotyczące sposobów, w jaki dochodzi do ich rozprzestrzeniania się.
Jako jeden z przykładów wskazywany jest żółw ozdobny (Trachemys scripta), który stanowi zagrożenie dla jedynego występującego naturalnie w Polsce żółwia – błotnego. Pochodzący z Ameryki Północnej przybysz bywa porzucany przez hodowców. Zwierzę stanowi zagrożenie nie tylko dla polskich żółwi, ale także dla ludzi, będąc nosicielem niebezpiecznych pasożytów i patogenów.
Innym przykładem – tym razem ze świata roślin – jest pochodzący z Chin bożodrzew gruczołowaty (Ailanthus altissima). Roślina ta jest bardzo groźna dla lokalnych gatunków, zagłusza ich rozwój, a jednocześnie ma tak silny układ korzeniowy, że może niszczyć fundamenty czy pobliską infrastrukturę, jak np. kanały ściekowe.
Wyjątkowo groźny i stanowiący poważny problem gatunek inwazyjny, to także pochodzący z Kaukazu i Turcji barszcz Sosnowskiego. Został sprowadzony do Polski w latach 50. XX wieku jako dar radzieckiego Wszechzwiązkowego Instytutu Uprawy Roślin w Leningradzie z myślą o uprawie jako rośliny pastewnej..
Zasiew wymknął się spod kontroli. Często dochodziło m.in. do nieodpowiedzialnego porzucania uprawianych roślin i tak barszcz Sosnowskiego stał się jednym stał się jednym z najgroźniejszych gatunków inwazyjnych Polsce. Kontakt z tą rośliną powoduje poważne oparzenia skóry, występujące dopiero po kilkunastu lub kilkudziesięciu minutach i podrażnienia, utrzymujące się nawet przez wiele miesięcy.
Najważniejsza jest profilaktyka
Jak wskazuje raport, brak stanowczego przeciwdziałania spowoduje, że problem gatunków inwazyjnych będzie narastał. Na domiar złego jest on powiązany z innymi negatywnymi zjawiskami, jak katastrofa klimatyczna.
Badacze wskazują, że najlepszym środkiem zaradczym jest profilaktyka, ochrona granic przed gatunkami inwazyjnymi, a także możliwie szybkie reagowanie, gdy niebezpieczne populacje są jeszcze małe i rozprzestrzeniają się powoli.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski