Film "Niezwyciężeni" IPN‑u został zablokowany... "przez pomyłkę"
W sobotę 23 września na youtube'owym kanale IPN zablokowany został jeden z najpopularniejszych filmów ostatnich dni - animacja "The Unconquerd" o historii Polski. Blokada wywołała w sieci ogromne poruszenie. Żeby dowiedzieć się, co naprawdę się stało, sięgnęłam do źródeł, czyli do IPN. Jeśli wierzyć słowom delikwenta, który jest winny całemu zamieszaniu - film został zablokowany przez pomyłkę.
Przypomnijmy: animacja "Niewyciężeni" (w wersji anglojęzycznej "The Unconquered") zadebiutowała w internecie 15 września. W ciągu tygodnia na Facebooku zobaczyło ją 2,5 miliona osób, a na YouTube na oficjalnym kanale IPN ponad 700 tysięcy osób.
Ludzie masowo udostępniali i komentowali wideo. "Wspaniały projekt! Dziękujemy!", "Brawo IPN!", "Niech świat się dowie" - pisali. Film wywołał kontrowersje dotyczące interpretacji naszej historii. Część osób twierdziła, że doszło do nadużyć i przeinaczenia faktów historycznych. Głosów zachwytu było jednak więcej (albo były głośniejsze). Możecie więc wyobrazić sobie wrzawę, jaka powstała, gdy w sobotę 23 września okazało się, że animacja została zablokowana.
Film zniknął z oficjalnego kanału IPN, a w jego miejsce pojawiło się oświadczenie, że doszło do naruszenia praw autorskich. Sytuacja jest jednak bardziej kuriozalna, niż wydaje się na pierwszy rzut oka.
- Osoba, która zgłosiła roszczenia praw autorskich, zrobiła to przez pomyłkę. A przynajmniej tak twierdzi - mówił w rozmowie ze mną Rafał Pękała z IPN. - Chciał zgłosić inny film, a przez przypadek wkleił link do naszego.
To mogłoby brzmieć wiarygodnie. Ale żeby zgłosić naruszenie praw autorskich na YouTube, trzeba wypełnić cały formularz. A żeby dojść do samego formularza, należy wykonać 6 klików. Prawdopodobieństwo pomyłki nie jest więc specjalnie duże. Pękała z IPN zdaje się podzielać to podejrzenie, ale na pytanie, czy wierzy w wyjaśnienie które usłyszał, dyplomatycznie milczy.
- Film został w całości wymyślony i wyprodukowany przez zespoły IPN, FishLadder.is i Juice. Zgłaszanie naruszania praw autorskich to celowe działanie na szkodę - mówił zaraz po zablokowaniu filmu Marcin Kobylecki, szef studia Fish Ladder.
Animacja budziła kontrowersje, na początku można więc było przypuszczać, że w grę wchodzą porachunki polityczne.
- Każdy z nas miał obawy, że to rozgrywka polityczna - przyznaje Pękała.
Przedstawiciel IPN dodaje, że film udało się przywrócić dzięki postawie internautów, którzy podnieśli alarm m.in. na Twitterze, ale też dzięki szybkiej reakcji polskiego oddziału Google.
- Osoba, która doprowadziła do zamieszania, już po fakcie nas przepraszała. Tym bardziej, że w pewnym sensie stała się ofiarą - kontynuował.
Wygląda więc na to, że ktoś chciał sobie zażartować, a gdy podniosło się larum, zdał sobie sprawę ze skali wydarzenia i z konsekwencji. Być może powodowały nim pobudki polityczne, być może zwykła lekkomyślność.