Elektrownie jądrowe wciąż wydajniejsze od OZE, ale Niemcy i tak chcą je usunąć

Od dziesięciu lat Niemcy sukcesywnie zmniejszają udział atomu w swojej energetyce, choć zdaniem wielu ekspertów jest to decyzja błędna lub przynajmniej przedwczesna. Dowodzą tego również opublikowane niedawno statystyki.

Elektrownie jądrowe wciąż wydajniejsze od OZE, ale Niemcy i tak chcą je usunąć
Źródło zdjęć: © Getty Images | Thomas Lohnes

Okazuje się, że w ostatnich miesiącach odnawialne źródła energii za naszą zachodnią granicą często pracowały wyraźnie poniżej swoich możliwości. Według danych zbieranych przez Zrzeszenie Przemysłu Energetycznego oraz Centrum Badań nad Energią Słoneczną i Wodorem – wiatraki, panele słoneczne, biomasa i geotermia, przyniosły w pierwszym półroczu 2021 łącznie o 11,3% mniej energii niż w analogicznym okresie rok wcześniej.

Szczególnie źle radziły sobie lądowe farmy wiatrowe, których sprawność spadła o 20,6%. A wszystko to, w momencie, gdy ogólne zużycie i produkcja elektryczności w Niemczech wzrosły o około 5%. Oczywiście tę lukę musiały uzupełnić elektrownie jądrowe i węglowe.

Z kolei w roku 2020 nie najlepiej radziła sobie fotowoltaika. Ciekawą statystykę w tym kontekście przywołuje portal energetyka24.com. Według niej, chociaż cała niemiecka energetyka solarna dysponuje teoretyczną mocą 53 gigawatów (GW), to zdołała wytworzyć jedynie 50,4 terawatogodzin (TWh). W tym samym czasie wszystkie elektrownie jądrowe o łącznej mocy zaledwie 8,4 GW, wygenerowały aż 64 TWh, a więc o 20% mocy więcej.

Warto przytoczyć ubiegłoroczny raport amerykańskich specjalistów, którzy analizując koszt odchodzenia przez Niemców od atomu, ostrzegali przed jednoczesnym wzrostem emisji gazów cieplarnianych oraz zanieczyszczeń. Mimo to, nic nie wskazuje na zejście Berlina z obranej ścieżki i wygaszenia wszystkich reaktorów jądrowych w ciągu kilku najbliższych lat.

Komentarze (27)