Doskwiera ci upał? Zrób sobie sam klimatyzację z tego, co pod ręką

Klimatyzacja w domu przydałaby się każdemu, kto nie opuścił jeszcze Polski w ramach urlopu. Ci, którzy zostali, a nie mają jej zainstalowanej w domu, mogą mieć spory problem z upałami. A że potrzeba jest matką wynalazku, "klimę" zawsze można zrobić samemu.

Doskwiera ci upał? Zrób sobie sam klimatyzację z tego, co pod ręką
Źródło zdjęć: © Youtube.com
Grzegorz Burtan

03.08.2018 | aktual.: 03.08.2018 11:13

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Zamontowanie klimatyzacji w domu to koszt od kilkuset do kilku tysięcy złotych. Trudno postrzegać ją w ramach popularnego zakupu, ale raczej inwestycji w nasz dom czy mieszkanie. A kiedy nie mamy odpowiednich funduszy lub są inne, pilniejsze wydatki, możemy sami spróbować doraźnych sposobów na ochłodzenie. A tych jest ich przynajmniej kilka do wyboru – w zależności od tego, co mamy pod ręką.

Klima z kartonu

W polskim internecie można bez problemu natrafić na przykłady klimatyzacji w wersji "zrób to sam". Na jednym z blogów dość dokładnie opisano, jakie materiały są nam potrzebne i jak przebiega montaż klimatyzatora z prostego pudełka na dokumenty.

Pojemnik taki oklejamy wewnątrz izolacją, na przykład styropianowym kasetonem, który przyczepiamy do ścianek przy pomocy kleju montażowego. W ten sposób utrzymamy zimno oraz zapobiegniemy przeciekaniu topniejącego z wkładów lodu. Na jednym z boków wycinamy również miejsce na wentylator – możemy wykorzystać w tym celu nawet taki, który zazwyczaj służy do chłodzenia komputerów. Później wycinamy wylot u góry pudła, aby schłodzone powietrze miało jak się wydostać.

Na końcu pudło wypełniamy zamrożonymi butelkami z wodą. Wentylator wysysa zimne powietrze z pudła i tworzy w nim podciśnienie, a ciepłe powietrze wchodzi przez wlot i ochładza się na butelkach. Wszystko za około kilkanaście złotych.

Zapytany o swój projekt autor wpisu ukrywający się pod pseudonimem Aveo Cross, odpowiedział WP Tech na pytanie, jak można sprawić, by takie urządzenie było jeszcze lepsze w działaniu. Choć sam zaznacza, że wymaga ono częstej wymiany lodu, to różnicę temperatur można odczuć już po użyciu trzech butelek z lodem. Twórca tego rozwiązania udzielił porad opartych o swoje własne obserwacje.

Obraz
© aveoworklogs.pl
  • Użyć możliwie jak największego pojemnika. Im więcej wkładu tym mniejsza częstotliwość jego wymiany.
  • Użyć możliwie jak najsilniejszego wentylatora. Dobrą opcją jest zamontować mały wentylator biurkowy (dostępny w sklepach). Można go umieścić na górze pojemnika i po bokach zrobić otwory wylotowe np. z kolanek kanalizacyjnych PCV.
  • Jeśli ktoś będzie używał butelek jako wkładów chłodzących, to warto ułożyć je równolegle do kierunku przepływu powietrza. Jeśli ktoś zamontuje wentylator a ściance lewej, to niech butelki będą ułożone prostopadle (np. zakrętkami) względem wentylatora - powietrze będzie łatwo się przemieszczać między nimi i nie będzie musiało się przeciskać, co skutkuje większą ilością zimnego powietrza.
  • Warto silikonem uszczelnić łączenia styropianu w kątach pojemnika. Woda się skrapla i brak uszczelnienia powoduje że karton namoknie i zacznie przeciekać.

Wiatrak inżyniera

Inną z metod jest połączenie biurowego wiatraka, wężownic (miedzianych bądź stalowych rurek) oraz zbiornika wodnego i pompki wykorzystywanej w akwariach. Wężownice trzeba nałożyć na wiatrak i połączyć je plastikowymi rurkami między sobą. Metalowe elementy wkładamy do wody, w której znajduje się również pompa. Ta zaczyna przemieszczać wodę, zapewniając jej stały przepływ w wężownicach. A wiejący wiatrak przepuszcza powietrze przez zimne rurki, dzięki czemu mamy przynajmniej namiastkę klimatyzacji.

Sposoby bez prądu

Trzeci sposób jest szczególnie popularny w Bangladeszu, gdzie takie upały, jakie obecnie odczuwamy, są na porządku dziennym. Mieszkańcy tego kraju używają praw fizyki do tworzenia "klimatyzacji", która nie wymaga użycia prądu. Jak udało im się to osiągnąć? Do tego potrzebna będzie kartonowa płyta, nóż do tapet i kilkanaście plastikowych butelek PET.

W płycie wycinamy tyle otworów, ile mamy butelek. Wycięcia muszą być mniej więcej szerokości szyjek. Od butelek zaś odcinamy denka i umieszczamy w kartonie, wkładając je mniejszymi otworami w stronę okna. Sama płyta musi być wielkości wybranego przez nas okna, żeby w miarę dokładnie je zakrywać. Jeśli to możliwe, wybierzmy stronę, z której wieje wiatr. W ten sposób zbudowaliśmy nasz system chłodzący, który nie wymaga prądu.

No dobrze, tylko jak to działa? Tutaj przydaje się znajomość fizyki, a konkretnie pojęcia przemiany adiabatycznej. Ten związany z termodynamiką proces opisuje takie zjawisko jak sprężanie i rozprężanie. W wyniki tego pierwszego temperatura wzrasta, a w wyniku drugiego – maleje. Dlatego rozprężenia stosuje się w chłodziarkach lub pompach ciepła. I ten sam efekt sprawia, że butelki ochładzają powietrze. Kiedy przechodzi ono przez szyjkę, ciśnienie rośnie, a kiedy znajdzie się przy wylocie, maleje, w konsekwencji obniżając temperaturę o pięć stopni Celsjusza. Ten sam efekt można zaobserwować, dmuchając i chuchając na dłoń. W pierwszym przypadku, powietrze jest zimne. To jest właśnie rozprężenie.

Jednak recenzje nie pozostawiają złudzeń - metoda ta działa tylko w miejscach, gdzie wieje wiatr. Stojące powietrze nie będzie przechodzić przez konstrukcję i się ochładzać.

Bangladesz to kraj rozwijający się, stąd pomysł na wykorzystanie tego, co znajduje się pod ręką. Ale ta zaradność, choć wymuszona trudnymi warunkami, może również przydać się w naszym kraju choćby po to, by pokazać dzieciom, jak na świecie radzą sobie z upałami.

Komentarze (267)