Rosja przegrywa wojnę o uran. Zagrożenie wyrosło jej pod nosem

Światowy lider w produkcji uranu, kazachski Kazatomprom, przygotowuje rezerwy uranu w celu zwiększenia produkcji, w miarę jak klienci z Europy i Stanów Zjednoczonych będą chcieli zmniejszyć zależność swoich elektrowni atomowych od Rosji. Jak podaje Bloomberg, część podmiotów chce do 2025 r. uwolnić się od kontraktów z Rosatomem.

Zubożony uran wykorzystywany jest też  w pancerzu  M1A1 Abrams
Zubożony uran wykorzystywany jest też w pancerzu M1A1 Abrams
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons
Mateusz Tomiczek

13.04.2023 | aktual.: 13.04.2023 20:54

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Kontrolowany przez moskiewskie władze Rosatom to państwowa spółka, która zaspokaja ok. 35 proc. światowego zapotrzebowania na uran. Ten krytyczny surowiec niezbędny jest do funkcjonowania elektrowni atomowych, a nawet do produkcji broni, w tym czołgów.

Z rosyjskiego uranu trudniej zrezygnować niż z gazu czy ropy

Kontrolowana przez Moskwę spółka pokrywa około 25 proc. zapotrzebowania USA na wzbogacony uran, jest też producentem około 17 proc. globalnego zapotrzebowania na gotowe paliwo jądrowe. Funkcjonowanie Rosatomu jest więc niezwykle ważne dla bezpieczeństwa światowej gospodarki energetycznej. Z tego powodu nie dotknęły go sankcje, które po tym, jak Rosja zaatakowała Ukrainę, zostały nałożone na inne gałęzie rosyjskiego przemysłu.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Nie tylko wzbogacony uran, ale też inne krytyczne surowce są poza zasięgiem światowych sankcji lub narzucone na nie ograniczenia są niezwykle łagodne w odróżnieniu od innych dziedzin gospodarki. Ten impas sprawia też, że rosyjski przemysł zbrojeniowy nie został ograniczony tak bardzo jak życzyłyby sobie tego rządy zachodnich państw i za pośrednictwem Rosatomu może zaopatrywać się w kluczowe surowce.

Uran jest kluczowym produktem nie tylko dla energetyki, ale też po zubożeniu używany jest jako element amunicji przeciwpancernej. Jego gęstość jest około 1,7 raza wyższa od ołowiu, co sprawia, że pocisk zawierający go niezwykle łatwo przebija konwencjonalny pancerz. Z drugiej strony może być też użyty jako składnik nowoczesnego opancerzenia czołgów, z czego korzystają np. M1A1 Abrams, czyli czołgi, których znaczną ilość Polska zakupiła od USA.

Kazachstan na ratunek światowej energetyce

Pomimo znacznego odejścia od wykorzystania ropy i gazu z Rosji, kraje europejskie miały trudność ze znalezieniem zastępstwa dla rosyjskiego uranu. Handel tym surowcem pozostawał jednym z głównych źródeł dochodu, które pozwalały rządowi Władimira Putina na dalsze finansowanie wojny na Ukrainie.

Dyrektor generalny spółki państwowej Kazatomprom Jerżan Mukanow ogłosił, że jego firma przygotowuje się do zwiększenia produkcji paliwa uranowego, aby zaspokoić popyt ze strony nowych odbiorców, którzy mają zamiar od 2025 r. podpisać kontrakty. Klienci ci szukają alternatyw dla rosyjskiego uranu, którego eksport z Federacji Rosyjskiej do innych krajów od wybuchu wojny nie tylko nie zmalał, ale wręcz zwiększył się, co złagodziło wpływ pozostałych sankcji na dochody Kremla.

Kazachskie przedsiębiorstwo nie rzuca słów na wiatr, gdyż obecnie w tym kraju produkuje się około 40 proc. światowego uranu, z czego całość przeznaczona jest na eksport. Zwiększenie produkcji będzie niezbędne, gdyż według Światowego Stowarzyszenia Jądrowego (międzynarodowej organizacji promującej i wspierającej globalny przemysł jądrowy) do 2030 r. zapotrzebowanie świata na wzbogacony uran wzrośnie o jedną trzecią.

Z uranem nie przez Rosję

Prezes Kazatompromu zwrócił też uwagę na to, jak geopolityka wpływa na trasy dostaw uranu. Firma planuje otwarcie nowego szlaku dostaw z pominięciem Rosji, poprzez jeden z chińskich portów morskich. Według Mukanowa Pekin także szuka źródeł nowych długoterminowych dostaw, a pierwsza dostawa nisko wzbogaconego surowca dotarła do Chin już w grudniu 2022 r.

Granulki paliwa uranowego
Granulki paliwa uranowego© Wikimedia Commons | Areva

Dostawy poprzez chińskie porty mogą okazać się zbawienne dla 92 reaktorów jądrowych w USA, które wciąż przynajmniej jedną piątą paliwa zmuszone są czerpać z rosyjskich źródeł. Z podobnym problemem borykają się mobilne mikroreaktory, nad którymi pracują obecnie amerykańskie firmy.

Mateusz Tomiczek, dziennikarz Wirtualnej Polski

energetykawiadomościsankcje
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także