Czołgi saperskie dla Polski. Amerykańskie M1150 ABV mogą zasilić naszą armię
Agencja Uzbrojenia poinformowała o prowadzonym postępowaniu, którego celem jest pozyskanie od Amerykanów czołgów saperskich dla polskiej armii. Działania realizowane są w ramach procedury FMS (Foreign Military Sales) i dotyczą 25 pojazdów saperskich M1150 ABV. Polska może również pozyskać wozy zabezpieczenia technicznego M88A2 Hercules oraz kontenerowe warsztaty samochodowo-czołgowe.
Nowe pojazdy dla polskiej armii są pozyskiwane w ramach procedury FMS (Foreign Military Sales), która już wcześniej miała zastosowanie m.in. podczas zakupów systemu Patriot, myśliwców wielozadaniowych F-16, czy wyrzutni Himars. Z komunikatu Agencji Uzbrojenia opublikowanego na portalu X (dawniej Twitter) wynika, że chodzi o 25 pojazdów saperskich M1150 ABV.
Dodatkowo w wyniku postępowania wojsko może liczyć także na kolejne wozy zabezpieczenia technicznego M88A2 Hercules oraz kontenerowe warsztaty samochodowo-czołgowe. Nie doprecyzowano jednak, o jaką liczbę tych maszyn chodzi. Warto jednak wspomnieć, że wcześniej Polska zamówiła już 38 wozów M88A2 Hercules i mosty towarzyszące M1074, a pierwsze ich egzemplarze dotarły do nas w czerwcu 2023 r., podobnie jak i pierwsze egzemplarze czołgów Abrams.
Czołgi saperskie dla polskiej armii
Pojazdy saperskie M1150 Assault Breacher Vehicle (ABV) to pojazdy gąsienicowe osadzone na podwoziu czołgów M1A1 Abrams, które można zaliczyć do grona wozów towarzyszących i specjalistycznych. Zostały zaprojektowane i opracowane przez General Dynamics Land Systems z myślą o usuwaniu pól minowych, umocnień przeciwnika i innych przeszkód z uwzględnieniem wymagań stawianych przez Korpus Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych (USMC). Prace nad M1150 ABV zakończyły się w 2008 r. Pojazdy zadebiutowały w 2009 r. w Afganistanie. Formalnie wcielono je do służby jednak rok później.
Konstrukcja pojazdu przypomina połączenie czołgu oraz maszyny rolniczej. Składa się m.in. ze wspomnianego podwozia czołgu M1A1 Abrams, które zapewnia ochronę pojazdu i załogi, a jednocześnie sprawia, że ma on prędkość i mobilność niezbędną do utrzymania odpowiedniego tempa podczas działania w ramach grupy zadaniowej. M1150 ABV wykorzystuje też cały zespół napędowy i układy zawieszenia Abramsa.
Jego charakterystycznym elementem jest również wieża z karabinem maszynowym M2 Browning i wyrzutniami ładunków wydłużonych, czyli 150-metrowych, wybuchowych lin. Są one wystrzeliwane przy pomocy niekierowanych rakiet. Lina, ciągnięta przez rakietę opada na pole minowe i wybucha. Efektem takiej eksplozji jest detonacja znajdujących się w pobliżu min. Jeden pojazd M1150 ABV jest w stanie utworzyć oczyszczony z min pas o szerokości kilku metrów, dzięki czemu taką drogę mogą bez większego ryzyka pokonać czołgi i inne pojazdy.
Ten pojazd inżynieryjny o długości całkowitej 12 metrów (sam kadłub ma długość 7,9 metra) i masie blisko 60 ton posiada również lemiesz o szerokości 4,6 m. Umożliwia on wykonywanie prac inżynieryjnych, usuwanie umocnień przeciwnika, czy po prostu usuwania z drogi ziemi z kryjącymi się w niej minami. M1150 ABV na swoim pokładzie pomieści kierowcę, dowódcę oraz dwuosobową załogę potrzebną do obsługi jego systemów. Maszyna po utwardzanych drogach może poruszać się z prędkością ponad 70 km/h, a w terenie z prędkością mniejszą niż 50 km/h. Podobne prędkości osiąga większość współczesnych czołgów.
Czołgi saperskie - do czego potrzebny jest taki sprzęt?
Potencjalny zakup pojazdów M1150 ABV może wydawać się ciekawą decyzją. Należy jednak zaznaczyć, że Polska obecnie nie posiada tego typu wyspecjalizowanych rozwiązań do oczyszczania pól minowych. Dodatkowo M1150 ABV w czasach pokoju mogą wydawać się zbędnym sprzętem, ale w czasach konfliktu są rozwiązaniem na wagę złota. Wojna w Ukrainie przypomniała, że miny przeciwpancerne wciąż stanowią groźną broń, która może utrudnić skuteczne działanie. W sieci opublikowano wiele nagrań pokazujących zarówno ukraińskie, jak i rosyjskie czołgi oraz pojazdy opancerzone przegrywające starcie z polami minowymi. Jedno z nich można zobaczyć poniżej. Widać na nim ukraińską kolumnę na polu zaminowanym przez Rosjan.
Warto również wspomnieć, że zaminowane tereny są też poważnym problemem po zakończeniu działań wojennych. Chodzi zarówno o miny przeciwpancerne, jak i przeciwpiechotne. Użycia tych ostatnich zakazuje tzw. Konwencja Ottawska z 1997 (Konwencja o zakazie użycia, składowania, produkcji i przekazywania min przeciwpiechotnych oraz o ich zniszczeniu). Pomimo tego są państwa, które dalej je wykorzystują. Przykładem jest Rosja niebędąca stroną tej konwencji. Miny pozostawione przez żołnierzy przez wiele lat są zagrożeniem dla cywili, zwierząt rolniczych itp. Czujniki sejsmiczne w większości z nich nie pozwalają na rozróżnienie zbliżających się do nich obiektów.
Karolina Modzelewska, dziennikarka Wirtualnej Polski