Chińskie i rosyjskie okręty u wybrzeży Japonii. Czeka na nich potężna flota
Maj i czerwiec 2022 roku to czas, gdy japońskie Siły Samoobrony z uwagą śledzą rosyjskie i chińskie manewry morskie. Aktywność rosyjskiej i chińskiej floty uległa w tym czasie istotnemu zwiększeniu, jednak Japonia nie jest bezbronna. Jej flota, mimo pacyfistycznej retoryki, to prawdziwa potęga.
22.06.2022 | aktual.: 22.06.2022 15:07
W dniach 12-13 czerwca z Morza Wschodniochińskiego na Morze Japońskie przepłynęła eskadra chińskich okrętów. Tworzyły ją niszczyciel Typu 055 (w kodzie NATO: Renhai), niszczyciel Typu 052D (w kodzie NATO: Luyang III) i duży okręt zaopatrzeniowy Typu 901. Towarzyszył im okręt Typu 815 – jednostka przeznaczona do rozpoznania radioelektronicznego.
Sam fakt rejsu chińskich okrętów nie jest niczym niezwykłym, jak ich liczebność. Warto jednak zwrócić uwagę na skład zespołu, dobitnie pokazujący szybki rozwój chińskiej floty w ostatnich latach.
Potęga morska Chin
Niszczyciele Typu 055 to duże jednostki (marynarka USA klasyfikuje je jako krążowniki) o wyporności przekraczającej 13 tys. ton i długości kadłuba 182 metry. Są silnie uzbrojone – poza artylerią lufową, wyposażono je w 112 uniwersalnych wyrzutni pionowego startu, mieszczące pociski manewrujące CJ-10, pociski przeciwokrętowe YJ-18 i przeciwlotnicze HHQ-9. Chiny zamówiły co najmniej 16 jednostek tego typu, z czego pierwsza weszła do służby w 2020 roku.
Drugi z chińskich niszczycieli, jednostka Typu 052D, to okręt nieco mniejszy. Przy długości kadłuba sięgającej 157 metrów wypiera 7500 ton i jest uzbrojony w 64 uniwersalne wyrzutnie. Pierwsza z 25 zamówionych jednostek tego typu weszła do służby w 2014 roku.
O chińskich ambicjach, związanych z intensywną rozbudową floty świadczą jednak nie tyle nowoczesne niszczyciele, co okręt zaopatrzeniowy. Okręt Typu 901 wypiera ok. 45 tys. ton i jest przystosowany do zaopatrywania podczas oceanicznych misji dużych grup okrętów. Dwa z zamówionych okrętów tego typu weszły do służby w 2017 i 2018 roku.
Ostatnim z chińskich okrętów jest Typ 815 – to seria dużych jednostek, przeznaczonych do rozpoznania radioelektronicznego. Niewiele o nich wiadomo, jednak widoczne na pokładach wyposażenie wskazuje, że poza walką RWE i prowadzeniem rozpoznania, okręty te mogą służyć do śledzenia pocisków balistycznych.
Poza wspomnianą grupą, w ciągu ostatnich tygodni Japonia zarejestrowała wokół macierzystego archipelagu obecność - w sumie - ponad 20 różnych okrętów należących do Chin i Rosji.
Rosyjska Flota Oceanu Spokojnego
W kontekście chińskich manewrów znacznie skromniej wyglądają ogłoszone na początku czerwca ćwiczenia rosyjskiej Floty Oceanu Spokojnego. Ta choć liczna, stanowi zbieraninę okrętów nowych – jak cztery korwety typu Stierieguszczyj (Projekt 20380) czy najnowsza, typu Gremiaszczij (Projekt 20385) - ale także pływających zabytków.
Największe okręty Floty Oceanu Spokojnego to krążownik rakietowy Wariag (bliźniacza jednostka niesławnej Moskwy, zatopionej przez Ukraińców na Morzu Czarnym), cztery niszczyciele rakietowe projektu 1155 i jeden projektu 956, czyli jednostki budowane w latach 80., a projektowane dekadę wcześniej.
Z powodu remontów (nie modernizacji, tylko napraw) nie sposób stwierdzić, ile z nich ma realną wartość bojową. Podobnie wygląda kwestia okrętów podwodnych – oficjalnie służy ich ponad 20, będących przekrojem różnych typów – od pamiętających lata 80., starych okrętów typu Kilo, po nowoczesne, kilkuletnie jednostki typu Boriej (projekt 955). Według strony rosyjskiej w czerwcowych manewrach bierze udział 40 jednostek i 20 samolotów różnych typów.
Manewry na wodach międzynarodowych
Podawane przez media, nieraz w sensacyjnym tonie, informacje o chińskich czy rosyjskich okrętach albo samolotach "w pobliżu" Japonii tworzą nieco fałszywy obraz. Podczas rejsów nie dochodzi bowiem do naruszenia japońskich wód terytorialnych czy przestrzeni powietrznej – okręty poruszają się po ogólnodostępnych akwenach, a "pobliże" może oznaczać np. 180 km od japońskich wysp Izu, jak w przypadku ćwiczeń rosyjskiej floty.
Obecność potencjalnie wrogich okrętów – choć jest przez Japonię pilnie śledzona – trudno jednak uznać za realne zagrożenie dla tego kraju. Wszystko za sprawą faktu, że japońska flota wojenna, ukryta za nazwą Morskich Sił Samoobrony, to prawdziwa potęga.
Co więcej, w ostatnich latach nastąpiła zmiana priorytetów. Choć Japonia formalnie nadal pozostaje w stanie wojny z Rosją (z powodu zajęcia przez ZSRR Wysp Kurylskich po II wojnie światowej nie podpisano traktatu pokojowego), a swoją ochronę antybalistyczną buduje – oficjalnie – z myślą o Korei Północnej, to za głównego przeciwnika zostały uznane Chiny.
Morskie Siły Samoobrony
Morskie Siły Samoobrony to m.in. cztery niszczyciele śmigłowcowe (czyli lotniskowce – dwa mogą być wyposażone w samoloty F-35B) i 36 niszczycieli rakietowych (część stanowi odpowiednik krążowników), a także 22 uderzeniowe okręty podwodne typów Oyashio (9), Sōryū (12) czy Taigei (jeden w służbie, siedem zamówionych), czy liczne mniejsze okręty nawodne, w tym supernowoczesne fregaty typu Mogami.
Te ostatnie są warte uwagi nie tylko ze względu na możliwości bojowe, ale także za sprawą zastosowania rozszerzonej rzeczywistości. Dzięki niej personel centrum zarządzania walką nie widzi wokół siebie ścian, ale rzeczywisty widok otoczenia okrętu wzbogacony o różne informacje czy znaczniki.
Znakiem czasu jest także sposób projektowania najnowszych japońskich okrętów – są one budowane tak, aby możliwie ograniczyć liczebność załogi. Jest to wynikiem nie tylko globalnego trendu, związanego z automatyzacją, ale także efektem japońskich problemów demograficznych. Starzenie się japońskiego społeczeństwa wymusza stosowanie rozwiązań, ograniczających zapotrzebowanie na personel.
"Okręt matka", czyli japoński lotniskowiec
Co więcej, dominujący przez dziesięciolecia w japońskiej polityce, a także i retoryce pacyfizm wydaje się powoli ustępować. Dobitnym przykładem jest tocząca się od 2020 roku dyskusja, dotycząca planów budowy "okrętów matek", czyli po prostu pełnoprawnych, dużych lotniskowców i podwojenia budżetu obronnego.
Dobitnym przykładem japońskich możliwości w tej dziedzinie jest budowa "niszczycieli śmigłowcowych" – dwóch mniejszych i dwóch większych. Większe jednostki to w praktyce lotniskowce, których grupa lotnicza może liczyć do 27 maszyn. Budowa czterech okrętów tej klasy zajęła Japonii zaledwie 8 lat.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski