Budowałem wał na Odrze. Pospolite ruszenie i sprawne działanie służb

Powódź, która przeszła przez południe Polski, przyniosła całe mnóstwo szkód, a ich usuwanie zajmie wiele miesięcy. Tragedia była testem solidarności społecznej i skuteczności służb. Brałem udział w budowaniu wałów i widziałem na własne oczy, jak potrafimy działać.

Czerna - na co dzień w tym miejscu nie ma wody
Czerna - na co dzień w tym miejscu nie ma wody
Źródło zdjęć: © WP Tech

W walce z żywiołami ludzie zawsze stoją na pozycji słabszego. Często mówi się, że z wodą walczy się najtrudniej. W przypadku powodzi możemy jedynie zabezpieczać się przed nią lub likwidować skutki po ustąpieniu problemu. Nie ma skutecznych narzędzi, które pozwolą walczyć z wielką wodą tak, jak potrafimy walczyć z rozprzestrzeniającym się ogniem.

Polskie społeczeństwo na przestrzeni ostatnich 30 lat mierzyło się już z dwiema ogromnymi powodziami – w 1997 i 2010 r. Doświadczenia z przeszłości przekładają się na sposób działania ludzi w przypadku zagrożenia. Pamięć i świadomość ogromu tragedii niejako zmuszają do zaangażowania się w prace zabezpieczające.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Powódź w powiecie głogowskim. Byłem na wałach

Mieszkam w miejscu, które nie jest zagrożone powodzią ze strony żadnej rzeki. Mimo to zaangażowałem się w pomoc mieszkańcom ościennych samorządów. Jako strażak OSP spędziłem kilka dni na wałach przeciwpowodziowych, pracując ramię w ramię z mieszkańcami zagrożonych terenów i służbami zawodowymi.

W chwili pisania tego artykułu sytuacja na Odrze w powiecie głogowskim jest trudna, ale stabilna. To efekt gigantycznych nakładów pracy tysięcy osób. Niestety, tuż przed publikacją dotarły do mnie pierwsze informacje na temat przepuszczających wałów w miejscowości Wilków. Zalany został tamtejszy kościół. W najbliższych dniach może dojść do kolejnych sytuacji rozmycia wałów i lokalnych podtopień. Służby cały czas pozostają na miejscu.

Gdy pojawiłem się pierwszy raz na wałach, zobaczyłem, że ludzi do pracy nie brakuje, choć w głównej mierze byli to strażacy okolicznych OSP. Z każdą godziną na miejscu pojawiało się jednak coraz więcej mieszkańców. W pewnym momencie przy napełnianiu worków piaskiem pomagał nam chłopiec, który na moje oko miał nie więcej niż dziesięć lat. Dodatkowy komentarz na temat zaangażowania lokalnych społeczności nie jest chyba potrzebny.

Czerna, powiat głogowski - punkt workowania piasku
Czerna, powiat głogowski - punkt workowania piasku© WP Tech | Karol Kołtowski

Każdy robił to, co mógł

Wstęp na wały mieli w zasadzie tylko żołnierze i strażacy. Cywile zajmowali się w głównej mierze napełnianiem worków z piaskiem i dostarczaniem żywności i wody to miejsc, w których pracowaliśmy. W miejscach, w których dane było mi pracować, nie można było narzekać na głód czy pragnienie. Jedzenia wystarczyło dla każdego –docierały do nas posiłki z lokalnych restauracji, kół gospodyń wiejskich, a także z domów, gdzie po prostu chciano wesprzeć ludzi pracujących w taki lub inny sposób. Ciepłe posiłki, kanapki, ciasta, woda, kawa, napoje energetyzujące – nie brakowało niczego.

Mam wrażenie, że to dobrze zorganizowane zaplecze wpływało na dobre humory osób pracujących. Nie dało się odczuć nerwowości czy dużego stresu, nawet wśród mieszkańców bezpośrednio zagrożonych zalaniem. Zaangażowanie w pracę mogło jednak imponować. Ludzie wręcz zabierali sobie pracę – czasem przy workowaniu piasku pracowało nas więcej, niż faktycznie było potrzeba. Gdyby wywrotki kursowały dwa razy częściej, również moglibyśmy zająć się całym tym piaskiem, załadować go na niewielkie ładowarki, krążące po placu i zawieźć na wał.

Czerna, powiat głogowski - piasek gotowy do transportu
Czerna, powiat głogowski - piasek gotowy do transportu© WP Tech

Transport na wały największym problemem

W pierwszym dniu mojej pracy na wałach sytuacja była spokojna. Służby zdążyły wyłożyć wały folią i budować pierwsze warstwy zapory z worków z piaskiem, po samym wale jeździły samochody osobowe, ciągniki rolnicze i quady z przyczepami. Następnego dnia na wał mogły wjeżdżać tylko quady i to one odegrały tu kluczową rolę.

Część tego rodzaju pojazdów należała do OSP, ale użyczali ich też cywile. Ich obciążenie było na tyle duże, że po kilku dniach pracy ulegały awarii. Trudno się dziwić – operatorzy krążyli na dystansie kilku kilometrów jedynie z krótkimi przerwami na tankowanie i posiłek, a jazda po wale przeciwpowodziowym z przyczepą pełną worków z piaskiem przez kilkanaście godzin w ciągu doby to duże wyzwanie zarówno dla pojazdu, jak i dla jego kierowcy.

W pewnych momentach odczuwaliśmy na wałach pewną bezsilność. Mieliśmy do zbudowania całe kilometry podwójnej zapory z ułożonych na sobie 4-5 worków. Choć na miejsce zadysponowano kilka quadów, często między jednym a drugim transportem mijało nawet kilkanaście minut. Nie było jednak alternatywnego sposobu dostarczenia piasku na miejsce.

Czerna - na co dzień w tym miejscu nie ma wody
Czerna - na co dzień w tym miejscu nie ma wody© WP Tech

Fałszywe alarmy w dobrej wierze

W całym zamieszaniu związanym z powodzią i przy pełnym szacunku dla zaangażowania mieszkańców w ratowanie podgłogowskich wsi, mogę zwrócić uwagę na problemy komunikacyjne. Dla osób, które mieszkają w danym regionie, najważniejsze jest własne bezpieczeństwo – i jest to naturalne. W ostatnich dniach kilkukrotnie spotkałem jednak prośby o pomoc w danej miejscowości, a kiedy ktoś na miejsce dojechał, nie miał w zasadzie czego robić – brakowało narzędzi lub materiału. Te zasoby można było wysłać gdzie indziej.

To prawdopodobnie główna wada inicjatywy oddolnej – brak szerszego spojrzenia. Mieszkańcy danych sołectw czy gmin nie kontaktują się z sąsiadami na bieżąco, więc siły nie są rozdysponowane po równo. Nie zawodziły jednak służby, które koordynowały działania własne tak, jak należy i zachowywały pełnię zaangażowania nawet wtedy, gdy mieszkańcy informowali o przeciekach na wałach, które w dziwny sposób "ustawały", gdy żołnierze wraz ze strażakami pojawili się na miejscu. Nie dziwi mnie jednak fakt, że ktoś wolał wezwać służby do miejsca, w którym podejrzewał problem, niż zignorować go i pluć sobie w brodę, jeśli doszłoby do przerwania wału.

  • Czerna - budowa wałów to wyścig z czasem
  • Czerna - budowa wałów to wyścig z czasem
[1/2] Czerna - budowa wałów to wyścig z czasemŹródło zdjęć: © WP Tech

Niewyobrażalny ogrom wody

Tym, co podczas kilkudniowej pracy na wałach uderzyło mnie szczególnie, był ogrom wody w miejscach, gdzie na co dzień wody nie ma. Przeglądałem zdjęcia satelitarne, aby upewnić się, że faktycznie tam, gdzie teraz stoi wysoka woda, na co dzień mamy do czynienia ze zwyczajną łąką w miejscu starorzecza, przeznaczoną na teren zalewowy.

W innej miejscowości woda dość mocno wybijała za wałami – całe połacie lasu zrobiły się podmokłe, a woda płynęła leśną drogą niczym strumień. Teraz gdy o tym pisze, to właśnie konieczność monitorowania wałów przy Odrze i reagowania na ewentualne przesiąkanie wody jest kluczowym zadaniem służb.

O ile sama Odra nie zdążyła narobić szkód w Głogowie, o czym dość głośno informują ogólnopolskie media, o tyle inna okoliczna rzeka – Czarna, doprowadziła do ludzkich dramatów. Mówimy o niewielkiej skali, zalanych zostało kilka ulic i domów, które się przy nich znajdują. Cieszyć może fakt, że ucierpiało stosunkowo niewiele osób – dzięki temu łatwiej będzie im pomóc wrócić do normalnego funkcjonowania.

  • Mileszyn - woda wypływa z gruntu po drugiej stronie wału
  • Mileszyn - woda wypływa z gruntu po drugiej stronie wału
[1/2] Mileszyn - woda wypływa z gruntu po drugiej stronie wałuŹródło zdjęć: © WP Tech | Karol Kołtowski

Podziękowania dla każdego

Z całą stanowczością mogę stwierdzić, że w moim regionie społeczeństwo zdało test z solidarności. Mieszkańcy okolic niezagrożonych zalaniem jeździli pracować na wałach, organizowali akcje workowania piasku, a także dostarczali prowiant do punktów, w których pracowano. Służby monitorowały stan wałów całodobowo, co nie jest prostym zadaniem – jednym z wyzwań było szukanie możliwych nor dzikich zwierząt, które osłabiały wał.

Mam wrażenie, że w tym miejscu, czyli na północy województwa dolnośląskiego, nie można mieć pretensji do koordynacji działania służb – współpracowałem z Wojskami Obrony Terytorialnej, żołnierzami z Bielska-Białej i Głogowa, Państwową Strażą Pożarną i strażakami z Ochotniczych Straży Pożarnych m.in. z Bądzowa, Smardzowa, Białołęki, Brzegu Głogowskiego, Gaworzyc, Radwanic, Dobrzejowic i innych jednostek, z którymi mogłem nie spotkać się osobiście.

Strażacy OSP Bądzów na wale przeciwpowodziowym w Czernej
Strażacy OSP Bądzów na wale przeciwpowodziowym w Czernej© WP Tech

Cywile, mimo drobnych problemów z komunikacją, radzili sobie równie dobrze, czuli powagę sytuacji i pracowali tak długo, jak tylko mogli. Głogowskie szkoły delegowały do pomocy uczniów. Ten niewątpliwy sukces, którym było utrzymanie Odry w korycie, ma naprawdę wielu ojców i praca każdej z zaangażowanych osób była równie ważna dla zapewnienia bezpieczeństwa w regionie.

Karol Kołtowski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (16)