Bogdan Jaroszewicz: Wycinka w Puszczy Karpackiej to wielki błąd [Wywiad]
Trwa wycinka drzew w tzw. Puszczy Karpackiej, czyli jednym z najlepiej zachowanych lasów górskich. Przeciw tym działaniom protestują ekolodzy, m.in. z Inicjatywy Dzikie Karpaty. O to, które z tych stanowisk ma uzasadnienie w faktach zapytaliśmy eksperta – prof. dr. hab. Bogdana Jaroszewicza.
27.08.2020 | aktual.: 28.08.2020 14:58
Na 2020 rok na terenie tzw. Puszczy Karpackiej planowana jest wycinka drzew, której efektem ma być uzyskanie miliona m3 drewna. Zasypany potok, rozkopana gleba – zdjęcia dokumentujące działania Lasów Państwowych wywołały oburzenie w internecie. Jednak czy to tylko emocjonalne obrazki, czy na tym terenie dzieje się coś, co absolutnie dziać się nie powinno?
Mateusz Czerniak, WP Tech: Zacznę od najważniejszego – czy wycinka drzew w tzw. Puszczy Karpackiej w ogóle powinna mieć miejsce?
Prof. dr hab. Bogdan Jaroszewicz, biolog, kierownik Białowieskiej Stacji Geobotanicznej Uniwersytetu Warszawskiego, wicedyrektor Białowieskiego Parku Narodowego w latach 2000-2005: Po pierwsze już jakiś czas temu pojawił się konkretny projekt objęcia tego terenu ochroną rezerwatową, opracowany przez prof. Jerzego Szwagrzyka z Wydziału Leśnego w Krakowie.
Po drugie od chyba ponad dwóch dekad jest to obszar wskazywany przez społeczeństwo jako potencjalne miejsce utworzenia Turnickiego Parku Narodowego. To świadczy o tym, że pod względem przyrodniczym jest to teren bardzo cenny. I już samo to powoduje moim zdaniem, że wycinka nie powinna być tam prowadzona. Nie da się pogodzić gospodarki leśnej z ochroną ekosystemów i gatunków.
Czyli tamte tereny leśne mają po prostu dużą przyrodniczą wartość?
Tak i to wartość udokumentowaną badaniami naukowymi. A widać na zdjęciach, które trafiają do internetu, że maszyny prowadzące wycinkę i wywożące drewno, powodują erozję gleby i niszczenie całego środowiska, a nie tylko lasu rozumianego jako zbiór żywych organizmów.
Zobacz też: Minister Woś mówi o wycince w Puszczy Karpackiej
Takie działania Lasów Państwowych na tym terenie trwają od dawna?
Od kilku lat. Wcześniej ten teren był mało dostępny – nie było tam dróg do wywożenia drewna i to utrudniało jego eksploatację. Natomiast w ostatnich latach Lasy Państwowe zainwestowały duże środki w przygotowanie takich dróg. Efekty widzimy w postaci zniszczeń w środowisku i kolejnego konfliktu na linii społeczeństwo obywatelskie – korporacja Lasów Państwowych.
Minister Woś w wywiadzie dla Wirtualnej Polski powiedział, że "Bieszczady 100 lat temu były zalesione na poziomie zaledwie kilkunastu procent, a teraz jest to ponad osiemdziesiąt i to nie jest pierwotna puszcza, ale teren powstały dzięki gospodarce leśnej Lasów Państwowych". Podobnie wyrażała się też rzeczniczka tej ostatniej instytucji, Anna Malinowska, która stwierdziła, że nazywanie tamtych terenów Puszczą Karpacką to manipulacja, bo sugeruje to, że to "pierwotny las". Co pan na to?
W takim razie Lasy Państwowe powinny zlikwidować słowo "puszcza" w nazwie bardzo wielu terenów leśnych w Polsce. W naszym kraju "puszcz" mamy mnóstwo – Puszczę Piską, Puszczę Notecką, Augustowską i wiele, wiele innych. Duża część tych kompleksów leśnych została posadzona w okresie międzywojennym lub po II Wojnie Światowej. Współcześnie określenie "puszcza" przypisywane jest właśnie po prostu takim dużym kompleksom leśnym. Ta nagła reinterpretacja tego słowa wygląda mi na argument wymyślony na poczekaniu.
Jeśli kierować się logiką, że tylko lasy pierwotne są warte ochrony to cóż… Takich lasów to już prawie nie ma nawet w Amazonii. To, że jak mówi minister Woś, lasy stanowiące tzw. Puszczę Karpacką zostały posadzone, a nie są "pierwotne", nie znaczy, że nie są przyrodniczo bardzo cenne i warte ochrony.
W skali całego kraju lesistość Polski tuż po II wojnie światowej wynosiła zaledwie ok. 20 proc. Teraz mamy prawie 30. Wśród posadzonych wtedy lasów jest sporo takich, które mają bardzo nikłą wartość przyrodniczą i można spokojnie je użytkować do produkcji drewna. Nie wzbudza to żadnych konfliktów i protestów. Natomiast te najcenniejsze, takie jak właśnie Puszcza Karpacka, które w międzyczasie wykształciły wartościowe przyrodniczo charakterystyki, powinniśmy zostawić w spokoju jako miejsce ochrony różnorodności biologicznej, rekreacji, łagodzenia skutków ocieplenia klimatu, itd.
A tak właściwie co decyduje, że dany las wykształca przyrodniczo wartościowe cechy?
Składa się na to bardzo wiele czynników. Po pierwsze to kwestia gleby, jej żyzności i wilgotności. Po drugie położenie w przestrzeni – las otoczony gruntami rolnymi będzie miał dużo mniejszą możliwość wykształcenia takich cech, niż las, obok którego mamy już jakiś teren o wysokiej wartości przyrodniczej. No i oczywiście kwestia intensywności eksploatacji takiego lasu, kiedy ten dopiero zaczyna nabierać takiej wartości. Tak jak mówiłem, to są bardzo złożone procesy.
Aktywiści zauważają, że Puszcza Karpacka to teren, który po pierwsze jako stary las jest bardzo ważnym elementem procesu wyciągania CO2 z powietrza, a po drugie zatrzymuje bardzo dużą ilość wody, co jest niezwykle istotne w kontekście coraz mocniejszych susz w naszym kraju. To prawdziwie stwierdzenia?
Tak, zdecydowanie.
Ale z drugiej strony Lasy Państwowe twierdzą, że "lesistość całej Krainy Karpackiej podwoiła się", a Minister Woś mówił w rozmowie z WP, że "na miejsce jednego wyciętego drzewa rośnie setki innych".
Niestety to nie są działania równoważne.
W Polsce tzw. wiek rębności drzew, czyli to ile mają lat, kiedy się je wycina, wynosi dla większości gatunków mniej niż 100. I załóżmy, że wycinamy jakiś 80-letni drzewostan i sadzimy na jego miejsce nowy las, a drewno ze starego, w którym jest skumulowany węgiel, przeznaczamy na produkcję np. opału, papieru, mebli albo innych krótkotrwałych produktów – bo większość drewna używa się właśnie do tego. W ten sposób węgiel zawarty w tym drewnie już po kilku miesiącach lub latach trafia z powrotem do atmosfery w postaci CO2.
Jaki jest więc bilans? Skumulowany przez kilkadziesiąt lat węgiel trafił z powrotem do atmosfery, usunęliśmy drzewostany będące ważnym elementem ekosystemu i mamy młode drzewa, które mogą nie wykształcić takiej samej wartości przyrodniczej i w dodatku będą wchłaniać z atmosfery przez następne kilkadziesiąt lat CO2, które sami przed chwilą wrzuciliśmy do niej poprzez wycinkę i zużycie drewna.
Leśnicy często mówią, że młode drzewa szybko przyrastają i na jednostkę powierzchni liści kumulują najwięcej węgla. Nie rozumieją jednak tej zależności, o której mówiłem – że to kumulacja tego, co sami wcześniej uwolnili do atmosfery, wycinając stare drzewa.
A kwestia zatrzymywania wody?
Każdy las zatrzymuje wodę i jest ważnym elementem zapobiegania suszom, ale lasy górskie są o tyle szczególne, że poprzez swoje położenie zatrzymują wodę, która spłynęłaby na dół, powodując powódź. To bardzo ważne.
Minister Woś bronił działań w Puszczy Karpackiej, mówiąc też, że "być może to będzie szok, ale parki narodowe także prowadzą wycinki i sprzedają drewno".
Rzeczywiście w większości parków narodowych w Polsce wycina się drzewa, a także drzewostany i skutkiem jest pozyskanie drewna. Moim zdaniem w wielu przypadkach dochodzi w tym kontekście do nadużyć. Niektóre parki narodowe próbują sobie w ten sposób podreperować budżety. Ale zostawmy to na chwilę na bok.
Jeśli spojrzymy na sam cel wycinek w parkach narodowych i terenach Lasów Państwowych, to są dwie zupełnie różne rzeczy. W przypadku Lasów Państwowych bezpośrednim celem wycinki jest pozyskanie drewna, które jest później sprzedawane, a na miejsce wyciętych drzew sadzi się kolejne, z których znowu pozyska się drewno za kilkadziesiąt lat itd.
Tymczasem wycinki w parkach narodowych zawsze są usprawiedliwiane celami ochrony przyrody. Zilustrujmy to przykładem – jeśli mamy jednogatunkowy iglasty las, rosnący na takim siedlisku, gdzie naturalnie rozwinąłby się las liściasty lub mieszany, to wycinając te drzewa iglaste i sądząc na ich miejsce liściaste, próbujemy po prostu przyspieszyć proces przywrócenia danego ekosystemu do jego naturalnego stanu. Drewno jest tutaj jedynie "efektem ubocznym" działań z zakresu czynnej ochrony przyrody.
Aktywiści przy okazji tej sprawy wychodzą z postulatem włączenia 15 proc. polskich lasów do terenów chronionych. To słuszna propozycja?
Podejrzewam, że te postulaty wynikają z postanowień Europejskiego Zielonego Ładu UE. Mówią one bowiem o tym, że ochroną powinno być objęte 10 proc. powierzchni lądowej całego kraju. W Polsce większość terytorium zajmują gospodarstwa rolne, miasta, tereny prywatne. Jeśli więc władze będą chciały się z tego zalecenia wywiązać – a może później będzie to nawet zobowiązanie – będą to musiały być tereny Skarbu Państwa. Lasy są tu więc dobrym wyborem ze względu na ochronę przyrody, gatunków i klimatu.