Boeing w tarapatach? Jedno państwo wyciąga pomocną dłoń
Brak zamówień, samoloty uziemione, kiepskie wyniki finansowe - to krótkie podsumowanie ostatnich miesięcy Boeinga. Najwyraźniej prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Jedna linia lotnicza na przekór wszystkim wesprze producenta.
Przypomnijmy, 29 października 2018 r. krótko po starcie rozbił się lot Lion Air 610 z Dżakarty. Zginęło 189 osób. Z kolei 10 marca 2019 r. identyczny los spotkał lot Ethiopian Airlines 302 z Addis Abeby. Zginęło kolejnych 157 ludzi. Po tych wydarzeniach wszystkie Boeingi 737 Max utraciły certyfikat uprawniający je do lotów z pasażerami. Prezes firmy przyznał niedawno, że samoloty rzeczywiście miały wadę konstrukcyjną.
Konsekwencje dla Boeinga są poważne. Nie tylko nie latają samoloty 737 MAX. Spadło zaufanie do samego producenta. W efekcie w I kw. 2019 r. zyski Boeinga spadły o ponad 20 proc. Co więcej - po raz pierwszy od 2012 r., nie wpłynęło ani jedno zamówienie linii lotniczej na samolot z serii 737.
Zapowiedzią końca kryzysu może być zamówienie, jakie złożył koreański przewoźnik. Wprawdzie Korean Air Lines nie zdecydowało się na feralny model z serii 737, ale Boeing teraz raczej wybrzydzać nie będzie. Koreańczycy kupili 20 modeli serii 787, a kolejne 10 wzięto w leasing. Łączna wartość zakupionych samolotów to 6,3 mld USD.
Zobacz też: Oto król Lotniska Chopina. Zwiedziliśmy giganta, który wozi łososia do Chin
Co dalej z Boeing 737 MAX?
Sprzedaż samolotów z serii 787 to na pewno ważne wydarzenie dla Boeinga, choćby ze względów wizerunków. Producent zapewne czeka na powrót do lotu 737 MAX. W ostatnich dniach maja producent poinformował, że zakończył prace nad wymaganymi poprawkami. Los wszystkich 737 MAX spoczywa w rękach regulatorów lotnictwa. Ale ponowny proces certyfikacji może potrwać nawet kilka miesięcy.
W związku z utrzymującym się brakiem zgody na loty, polski LOT zdecydował się przenieść nieużywane Boeingi 737 MAX z Okęcia do Świdnika.