ATACMS sięgnie w głąb Rosji. Ekspert mówi, jaka może być odpowiedź Kremla
Administracja prezydenta USA Joe Bidena dała zielone światło Ukrainie na użycie amerykańskiej broni do rażenia celów w głębi Rosji. Podobna zgoda może objąć europejskie pociski Storm Shadow/SCALP. Kmdr por. rez. Wiesław Goździewicz w rozmowie z WP Tech wyjaśnia, jaka może być odpowiedź Rosji. Jego zdaniem jedynym sposobem, który co prawda będzie eskalacyjny w swojej naturze, ale nie przekroczy progu art. 5 Traktatu Waszyngtońskiego, będzie użycie tzw. środków antysatelitarnych.
18.11.2024 | aktual.: 18.11.2024 15:57
Administracja prezydenta USA Joe Bidena miała zezwolić Ukrainie na wykorzystanie wyprodukowanych i przekazanych przez USA pocisków balistycznych krótkiego zasięgu Army Tactical Missile System (ATACMS) w głębi Rosji. Według "The New York Times", powołującego się na amerykańskich urzędników, pociski o zasięgu nawet 300 km najprawdopodobniej zostaną wykorzystane w obwodzie kurskim. Pojawiają się również sugestie, że Francja i Wielka Brytania miały dać Ukrainie zielone światło na użycie taktycznych pocisków manewrujących dalekiego zasięgu Storm Shadow/SCALP.
ATACAMS i Storm Shadow uderzą w głąb Rosji?
Na razie ani Waszyngton, ani Londyn i Paryż oficjalnie nie potwierdziły tych informacji. Zapoczątkowały one jednak dyskusje na temat potencjalnej reakcji Rosji i wpływie tej decyzji na sytuację na froncie.
- Zgoda na użycie pocisków ATACMS czy Storm Shadow na terytorium Rosji absolutnie nie zmienia sytuacji operacyjnej na froncie. Zasięg pocisków ATACMS to maksymalnie 300 km, a już teraz Ukraińcy atakują rosyjskie terytorium przy użyciu bezzałogowców na odległościach przekraczających 1000 km. To tak naprawdę bardziej kwestia polityczna, aniżeli wojskowa. Natomiast Władimir Putin w swoich wypowiedziach twierdził, że nie ma możliwości wykorzystania tego typu uzbrojenia przeciwko celom na terenie Rosji bez udziału Sojuszu Północnoatlantyckiego, zwłaszcza jeśli chodzi o rozpoznanie celów, czy dane wywiadowcze - powiedział w rozmowie z WP Tech kmdr por. rez. Wiesław Goździewicz.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Zdaniem Rosji może to być kolejna z tzw. czerwonych linii. Natomiast raczej nie spodziewałbym się tego, żeby faktycznie Federacja Rosyjska przystąpiła do otwartej konfrontacji zbrojnej z Sojuszem Północnoatlantyckim. Na ten moment nie dysponuje wystarczającym potencjałem do tego - dodał ekspert.
Jego zdaniem użycie pocisków Storm Shadow z głowicami o wagomiarze ok. 200 kg i pocisków ATACMS o wagomiarze ok. 250 kg nie będzie znacznie bardziej niszczycielskie od obserwowanego już teraz działania bezzałogowców. Tego typu urządzenia mogą bowiem przenosić ładunki użyteczne o masie przekraczającej 500 kg. Dodatkowo Rosja posiada systemy zdolne do przechwytywania tych broni, które do tej pory wykorzystywała z różnym powodzeniem.
- Nie ma systemów obrony powietrznej czy rakietowej, które byłyby w 100 proc. skuteczne. Wiele zależy od kombinacji czynników takich jak chociażby liczba celów do przechwycenia, kierunków ataków, więc może dojść do sytuacji, w której systemy obrony przeciwlotniczej, przeciwrakietowej zostaną po prostu przesaturowane - przypomniał kmdr por. rez. Wiesław Goździewicz. Zwrócił też uwagę na liczbę pocisków ATACMS i Storm Shadow, które wciąż może posiadać Kijów.
- Jeżeli chodzi o liczbę pocisków ATACMS przekazanych Ukrainie, to dokładna liczba nie została nigdy ujawniona. Według spekulacji zachodniej prasy do Ukrainy miało trafić między 300 a 500 pocisków ATACMS różnego typu, w tym tych najstarszych o zasięgu nieprzekraczającym 180 km. Spekuluje się również, że zdecydowaną większość tych pocisków strona ukraińska już wykorzystała. W przypadku Storm Shadow mówi się z kolei o kilkuset egzemplarzach, ale nie można zapominać, że Rosjanom udało się co najmniej trzykrotnie porazić magazyny, w których te pociski były przechowywane i część z nich zniszczono. Obecnie mówi się, że strona brytyjska jest w stanie przekazywać Ukrainie mniej więcej 10 pocisków typu Storm Shadow kwartalnie, więc są to ilości po prostu aptekarskie - wyjaśnił.
Największym problemem w przypadku pocisków typu Storm Shadow czy SCALP jest jednak nie ich liczba, ale dostępne nośniki. Ekspert przypomniał, że do tej pory z tymi pociskami zintegrowano wyłącznie maszyny typu Su-24. A tych - według różnych szacunków - sprawnych pozostało Siłom Powietrznym Ukrainie zaledwie cztery. - Stąd być może zapowiedź Francji w sprawie dostaw samolotów typu Mirage 2000 do Ukrainy, ale to też jest pieśń przyszłości. Pilotów trzeba przeszkolić na konkretny typ maszyn, również jeżeli chodzi o taktykę ich użycia. To nie będzie proces, który potrwa tygodnie, to będzie proces, który zajmie miesiące - powiedział kmdr Goździewicz.
Potencjalna rekcja Rosji
We wrześniu 2024 r., jeszcze przed decyzją USA, Władimir Putin mówił, że jeśli Zachód pozwoli Ukrainie atakować terytorium Rosji rakietami dalekiego zasięgu, będzie to oznaczać, że "kraje NATO są w stanie wojny z Rosją". Wtedy też zrodziło się wiele pytań na temat potencjalnych działań odwetowych Rosji i możliwości uruchomienia art. 5 Traktatu Waszyngtońskiego.
- Wydaje się, że jedynym sposobem, który co prawda będzie eskalacyjny w swojej naturze, ale nie przekroczy progu art. 5 Traktatu Waszyngtońskiego, będzie użycie tzw. środków antysatelitarnych, czy to zakłócających pracę satelitów rozpoznania obrazowego, radarowego, czy wręcz uszkadzających satelity przy pomocy impulsu laserowego, bo Rosja takimi systemami dysponuje - podkreślił ekspert.
Jak wyjaśnił, art. 5 Traktatu Waszyngtońskiego mówi o ataku na siły państw sojuszniczych lub na terytorium państw sojuszniczych, a przestrzeń kosmiczna nie może być terytorium żadnego państwa. - Jak wiadomo w zakresie rozwoju rozpoznania obrazowego zarówno Ukraina, jak i państwa zachodnie w dużej mierze polegają na komercyjnych rozwiązaniach, więc jeżeli nie będą to systemy typowo wojskowe, to tutaj też pojawia się wątpliwość co do możliwości odpowiedzi w trybie art. 5 Traktatu Waszyngtońskiego - dodał.
Karolina Modzelewska, dziennikarka Wirtualnej Polski