Apollo 13, kosmiczna porażka, która stała się sukcesem. Czy dziś też dalibyśmy radę?
53 lata temu, 17 kwietnia 1970 roku na Ziemię powróciła załoga misji Apollo 13. Jej astronauci nie wylądowali na Księżycu, walczyli o życie w uszkodzonym pojeździe. Czy załoga misji Artemis II jest lepiej przygotowana na podobną katastrofę?
Załoga misji Apollo 13, Jim Lovell, Fred Haise i John Swigert, po powrocie na Ziemię cieszyła się bardziej niż jakakolwiek załoga Apollo. Nie dlatego, że powróciła z Księżyca, a dlatego, że przeżyła.
Kilka minut wcześniej emocje sięgały zenitu. Astronauci, a tym bardziej kontrola naziemna, nie wiedzieli bowiem w jakim stanie jest osłona termiczna po najbardziej dramatycznym w historii locie załogowym na Księżyc.
Niesamowite szczęście załogi Apollo 13 w obliczu lawiny awarii i problemów
O tym, jak ogromne szczęście dopisało misji Apollo 13, świadczy fakt, że nawet po bezproblemowym locie, takim jak w ubiegłorocznym Artemis 1, osłona termiczna lądującego pojazdu Orion uległa uszkodzeniu w stopniu znacznie większym niż przypuszczano.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W przypadku Apollo 13 stan osłony nie był znany przed wejściem w atmosferę. Kilka dni wcześniej, 13 kwietnia, po 56 godzinach podróży i przebyciu 322 tysięcy kilometrów, gdy Księżyc był na wyciągnięcie ręki, podczas rutynowej procedury mieszania tlenu w jednym ze zbiorników, nastąpiła eksplozja.
Uszkodzony został moduł serwisowy, a moduł dowodzenia trzeba było wyłączyć. Astronauci ewakuowali się do księżycowego modułu Wodnik. Zamiast cieszyć się Księżycem, walczyli z konsekwencjami wyłączenia elektroniki, zimnem, problemami z filtrowaniem powietrza, by zachować energię na lądowanie. A także tak banalnymi problemami jak brak papieru, by wykonywać niezbędne notatki, czy zamarznięte jedzenie. Sprzeciwiały się nawet organizmy, a Fred Haise nabawił się infekcji nerek.
Na szczęście osłona termiczna wytrzymała lądowanie. Misję Apollo 13 ochrzczono mianem "udanej porażki".
Załoga Artemis II wyruszy w podobną podróż co Apollo 13
Żadna inna załogowa misja w kosmosie, czyli ponad linią Karmana na wysokości 100 km, nie była tak dramatyczna jak Apollo 13.
Zbliżająca się misja Artemis II, w której udział bierze czwórka astronautów, Gregory Wiseman, Victor Glover, Christina Koch i Jeremy Hansen, pod pewnym względem przypomina misję Apollo 13. Pojazd Orion poleci również tylko wokół Księżyca. W pewnym momencie załoga znajdzie się najdalej w historii od Ziemi. Dziś rekord należy do załogi Apollo 13.
NASA i ESA robią wszystko, by lot Artemis II był udany. Czy to oznacza, że jesteśmy lepiej przygotowani na problemy podczas załogowej misji na Księżyc niż w czasach Apollo?
Pech załogi Apollo 13 pomógł przyszłym misjom
Dziś widzimy program Apollo jako sukces, ale nieraz jego powodzenie wisiało na włosku. Apollo 1 zakończył się śmiercią trzech astronautów w pożarze modułu dowodzenia na stanowisku startowym. Podczas misji Apollo 11 niewiele brakowało, żeby astronauci pozostali bez paliwa na powrót z powierzchni Księżyca. Gdy startował Apollo 12, w rakietę Saturn V uderzyła błyskawica.
Na bazie doświadczeń Apollo 13 wprowadzono w kolejnych pojazdach zmiany. Pojawił się dodatkowy izolowany zbiornik tlenu. Usunięto elektrykę, stykającą się z kriokomorami, wymieniono podgrzewacze. Dodano baterię w module księżycowym. Pojawiły się torby na wodę. Miało to zapobiec problemom, których doświadczyła załoga Apollo 13. Tak samo poprawki po Apollo 1, minimalizujące ryzyko iskrzenia instalacji, zadziałały gdy załoga Apollo 13 walczyła z wilgocią w module dowodzenia.
Misja Artemis II. Co sprawia, że astronauci mogą czuć się bezpieczniej niż 50 lat temu?
Obecnie dysponujemy lepszymi technologiami materiałowymi, instalacjami, komputerami, nadmiarowością elementów, by minimalizować ryzyko utraty witalnych elementów pojazdu.
W przypadku poważnej awarii załoga Artemis też będzie musiała walczyć z czasem, ale w lepszych warunkach. Zapewnią je monitory, które mogą obrazować dowolne dane, doskonalszy system komunikacji z Ziemią, nawet wideo. Choć przestrzeń wewnątrz modułu Orion jest mniejsza niż połączona przestrzeń modułu księżycowego i dowodzenia Apollo, to i tak Orion zapewnia większą wygodę i to czterem, a nie trzem członkom załogi.
W filmie "Apollo 13", fabularyzowanej i sugestywnej wersji wydarzeń z kwietnia 1970 roku, w jednej ze scen astronauci pozbywają się czujników funkcji życiowych. Dziś to dane, które gromadzi ogromna liczba sensorów na pokładzie pojazdu Orion, decydują o tym, że astronauci mogą zapobiegać awariom. To nie tylko lampka ostrzegawcza, ale stojąca za danymi ich komputerowa analiza.
Załoga Artemis lepiej poradzi sobie w przypadku burzy słonecznej, która dla załogi Apollo 13 mogłaby okazać się zabójcza. W module serwisowym pod kapsułą Orion wygospodarowano przestrzeń, gdzie schroni się załoga w przypadku nadmiernej aktywności Słońca. Szykowane są także kamizelki antyradiacyjne AstroRad.
Zasilanie i oprogramowanie. Czy nowe zawsze jest lepsze?
W Apollo 13 zasilanie zapewniały ogniwa paliwowe (tlenowo-wodorowe). Ich pojemność była ograniczona, a eksplozja naruszyła zapasy energii.
Tymczasem Orion, którym załoga Artemis II ruszy ku Księżycowi, a dokładnie moduł serwisowy ESA, wyposażony jest w panele słoneczne. Oznacza to, że gdy tylko Słońce jest w polu widzenia, a gwarantuje to planowana orbita, Orion ma nieograniczone źródło energii. Wraz z zapasami, w tym tlenu i azotu, potrzebnymi, by wytworzyć atmosferę do oddychania, załoga może spędzić w Orionie prawie 30 dni.
Orion ma więc dużo energii, ale jednocześnie jego działanie jest w ogromnym stopniu uzależnione od oprogramowania. Nieporównanie bardziej skomplikowanego niż w czasach Apollo.
Miliony linii kodu są testowane od lat, ale wciąż mogą kryć błędy. Z jednej strony elektronika daje załodze Artemis II niezwykłą kontrolę nad każdym aspektem funkcjonowania pojazdu. Z drugiej zbytnie poleganie na komputerach wciąż może być zwodnicze.
Dziś astronauci są bezpieczniejsi niż kiedyś, ale nie bezpieczni w pełni
Astronauci misji Artemis II są w dużo lepszej sytuacji w obliczu problemów niż załoga Apollo 13, jednak nie czyni to ich misji w pełni bezpieczną. Jeszcze długo loty w kosmos będą obarczone ogromnym ryzykiem i nie można ich traktować rutynowo.
Ryzyko awarii, jak w Apollo 13, jest dziś znikome, ale gdyby załoga Artemis II doznała podobnej katastrofy, wiele będzie zależeć od indywidualnego szczęścia. A także pomysłowości - w misji Apollo kluczowe dla przeżycia okazało się podładowanie modułu dowodzenia z modułu księżycowego. Szczęściu dopomożemy zbierając doświadczenia.
Karol Żebruń, dziennikarz Wirtualnej Polski