Amerykańska Tarcza Antyrakietowa w Redzikowie. Jest niczym okręt na lądzie
W środę 13 listopada, dwa dni po Narodowym Święcie Niepodległości, następuje oficjalne otwarcie bazy antyrakietowej w Redzikowie, jednego z kluczowych elementów amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej.
13.11.2024 | aktual.: 13.11.2024 09:55
Na Pomorzu, nieopodal Słupska, mieści się niepozorne Redzikowo. Jeszcze na początku stulecia miejscowość ta nie była zbyt znana, jednak z czasem miała stać się miejscem dyslokacji jednej z kluczowych struktur amerykańskiego kompleksu obrony przeciwrakietowej.
Jest to oczywiście instalacja lądowa, choć, co ciekawe, odpowiada za nią amerykańska marynarka wojenna, a więc US Navy. Powód jest prozaiczny: jest to, w pewnym sensie, fragment okrętu obrony przeciwrakietowej (np. niszczyciela typu Arleigh Burke z dodanymi zdolnościami przeciwrakietowymi) zbudowany na stałym lądzie. Pomysł był bardzo prosty, skoro flota dysponuje sprawdzonym okrętowym systemem walki Aegis (od mitycznej tarczy Egidy, którą dzierżyła patronująca wojownikom bogini mądrości Atena), to wystarczy jego elementy przenieść na ląd, w miejsce, w którym nie będzie ograniczeń związanych z wypornością, głębokością akwenów, zasilaniem itp.
Dwie dekady prac
Historia projektu rozpoczęła się w 2001 r. od studium wykonalności systemu antyrakietowego. Prace zakończone w 2002 r. wykazały, że budowa systemu zdolnego do ochrony przed pociskami balistycznymi jest możliwa, a USA rozpoczęły negocjacje z Polską i z Czechami w sprawie rozmieszczenia elementów przyszłej tzw. Tarczy Antyrakietowej. O ile w Polsce prace przebiegały bez poważniejszych zakłóceń lokalnych, o tyle wskutek protestów społecznych w Czechach, jej elementy nie powstały – planowano tam rozmieścić radar wczesnego ostrzegania.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z biegiem lat ulegały zmianie koncepcje. Do opóźnienia przyczynił się tzw. reset polityczny między NATO a Rosją. W 2009 r. ówczesny prezydent USA Barack Obama ogłosił rezygnację z budowy instalacji (wówczas jeszcze w Polsce i w Czechach), a miała je zastąpić z jednej strony dyslokacja do Europy Środkowej systemów obrony powietrznej o mniejszym zasięgu, z drugiej – okręty z systemem Aegis. W zamian ówczesny prezydent Federacji Rosyjskiej Dymitr Miedwiediew ogłosił, że wyrzutnie pocisków rakietowych systemu Iskander nie zostaną rozmieszczone w Kaliningradzie.
Nie wydawało się to dobrym interesem dla Zachodu, ponieważ budowa instalacji lądowych trwałaby lata, zaś Iskandery mogły trafić do Kaliningradu drogą morską czy lotniczą w krótkim czasie. Dość szybko jednak wrócono do zarzuconej koncepcji, z tym że stacja radarowa wczesnego ostrzegania AN/TPY-2 trafiła do tureckiej bazy Kürecik, a w Rumunii miała powstać druga baza systemu Aegis Ashore. Co ciekawe, na pewnym etapie zakładano udział w projekcie… Indii.
Cały system, składający się z dwóch systemów Aegis Ashore i bazy w Kürecik, kierowany jest z Dowództwa Sił Powietrznych NATO w bazie Ramstein w Niemczech – dowództwo może korzystać z danych i systemów rakietowych różnych państw, rozmieszczonych tak na lądzie, jak i na morzu. Co do bazy w Redzikowie, prace budowlane zakończono w 2016 r., ale jej pełne uruchomienie opóźniło się o kilka lat z przyczyn technicznych, choć podstawowe zdolności operacyjne zadeklarowano w 2023 r.
Aegis Ashore odpowiedzią na zagrożenie dla Europy
Choć systemy Tarczy Antyrakietowej są własnością USA i podlegają US Navy, formalnie zwierzchnictwo nad nimi zachowuje NATO. Bazy takie, jak w Redzikowie czy w Deveselu, to w istocie zbudowane na lądzie okręty rakietowe, tyle że bez wielu elementów "okrętowych" i poniekąd wkopane w ziemię.
System składa się m.in. z rozmieszczonego na metalowym budynku (w istocie jest to okrętowa nadbudówka) systemu radiolokacyjnego AN/SPY-1D(V), tożsamego z tym znanym z okrętów, np. typu Arleigh Burke lub Ticonderoga. Różnica polega na innym rozmieszczeniu czterech nieruchomych anten ścianowych, zapewniających obserwację dookólną. "Mózgiem" systemu jest system kierowania ogniem Aegis, nieco okrojony w stosunku do wersji okrętowej, lecz wciąż zdolny do obsługi pocisków rakietowych innych, niż przewidywane dla bazy.
Obecnie przewidziano dla niej pociski typu SM-3 Block IIA, wartych po kilkadziesiąt mln USD za sztukę. Faktycznie jest to stosunkowo niewielka, ale jednak kosmiczna rakieta z kinetyczną (hit-to-kill) głowicą bojową LEAP, zdolną do rażenia celów odległych od wyrzutni nawet o 3000 km. Możliwe jest też stosowanie starszych pocisków – tańszych, lecz o niższej skuteczności. Jest to jednak nieuzasadnione – obie bazy systemu mają stosunkowo niewiele efektorów. Każda z baz dysponuje trzema modułami pionowych wyrzutni Mk 41 Strike po osiem komórek każda. Łącznie więc w Polsce i w Rumunii rozmieszczono 48 pocisków.
Schemat działania europejskiej Tarczy Antyrakietowej jest pozornie prosty. Satelity amerykańskiego systemu wczesnego ostrzegania mają rejestrować start rakiety, a radar z Turcji ma ją wykryć, precyzyjnie określić jej trajektorię i śledzić ją. Na podstawie ich danych bazy rakietowe (lub okręty z systemem Aegis w wersji BMD) rozpoczynają śledzenie celu i na podstawie rozkazu z Ramstein niszczą pocisk. W praktyce jest to oczywiście niezwykle skomplikowany proces, wymagający doskonałej pracy wielu urządzeń, systemów łączności czy wreszcie samych przeciwrakiet.
Rosyjskie obawy związane z budową bazy
Budowa bazy w Redzikowie wielokrotnie wywoływała niepokój Kremla. Rosja straszyła zrywaniem traktatów rozbrojeniowych, rozmieszczaniem Iskanderów w obwodzie królewieckim, zamrożeniem stosunków dyplomatycznych z NATO, nakładaniem sankcji itp.
Niezależnie od potencjału militarnego, baza ma potencjał polityczny, dla Rosji groźniejszy. Jest to bowiem jedna z pierwszych stałych instalacji militarnych USA na terytorium dawnego Bloku Wschodniego, co samo w sobie jest symbolem przemian geopolitycznych w całej Europie. Stanowi jasny dowód na zaangażowanie USA i NATO w ogóle w obronę tego regionu, co dla Rosji jest istną solą w oku.
Bartłomiej Kucharski dla Wirtualnej Polski