Amerykański generał o F‑16 w Ukrainie. "Piloci są w tym nowicjuszami"
20.09.2024 16:49, aktual.: 20.09.2024 17:14
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Najwyższy rangą generał sił powietrznych USA w Europie James B. Hecker po raz kolejny zabrał głos w sprawie ukraińskich pilotów F-16. W trakcie przemówienia na konferencji AFA Air Space&Cyber zwrócił uwagę, że Ukraińcy nie wykorzystują zachodnich myśliwców do realizacji skomplikowanych operacji powietrznych od momentu katastrofy pierwszego F-16 w Ukrainie. Powodów takiej decyzji może być kilka. Łukasz Pacholski, ekspert magazynu "Lotnictwo Aviation International", w rozmowie z WP Tech wyjaśnia kilka z nich.
– Piloci są w tym nowicjuszami [w lataniu myśliwcami F-16 - przyp. red.], więc nie będą ich umieszczać w najbardziej ryzykownych misjach – powiedział gen. Hecker. – Ostatecznie to decyzja Ukrainy. Ale myślę, że to podejście, które przyjmują – dodał. Jego zdaniem ukraińscy piloci, którzy latali wcześniej wyłącznie na myśliwcach MiG-29 oraz Su-24, nie mają dużego doświadczenia w zachodnich taktykach i wciąż uczą się, jak obsługiwać F-16. Dlatego też mało prawdopodobne, aby w najbliższym czasie uczestniczyli oni w ryzykownych misjach.
Problemy z F-16 w Ukrainie?
Hecker już wcześniej zaznaczał, że kilkadziesiąt myśliwców F-16, które łącznie otrzyma Ukraina (ma to być ok. 80 maszyn), nie zmieni losów wojny. Pozwoli jednak na lepsze wykorzystanie amunicji dostarczanej przez zachodnich sojuszników, w tym przez Stany Zjednoczone. Warto przypomnieć, że pierwsze F-16 dotarły do Ukrainy pod koniec lipca 2024 r. Kijów nie ujawnił, ile było to maszyn, ale media donosiły wówczas o sześciu samolotach.
Jednocześnie pojawiły się informacje, że tylko sześciu ukraińskich pilotów wyszkolono do latania myśliwcami F-16. Gen. Waldemar Skrzypczak tłumaczył, że takie połączenie pozwoli wyłącznie na prowadzenie działań o charakterze bardzo epizodycznym i bardzo ograniczonym. – Bo sześciu pilotów w ciągu doby walki może mieć 12 wylotów. To jest bardzo mało. Nadal przewagę powietrzną będą mieć Rosjanie – mówił były dowódca wojsk lądowych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Problem związany z brakiem maszyn i odpowiedniej liczby właściwie przeszkolonych pilotów uwidocznił się pod koniec sierpnia 2024 r., kiedy Ukraina straciła pierwszy spośród przekazanych jej myśliwców F-16. Co ważne, eksperci twierdzili, że najprawdopodobniej przyczyną katastrofy był możliwy błąd pilota, który musiał operować w trudnych warunkach, a nie zestrzelenie samolotu przez Rosjan.
Zachodnie myśliwce "wyzwaniem" dla pilotów z Ukrainy
To właśnie nieduża liczba przeszkolonych pilotów, a także przyśpieszone szkolenia mogą sprawiać, że Ukraińcy w ograniczony sposób używają myśliwców F-16. Warto tutaj przypomnieć, że polscy lotnicy, którzy przesiadali się m.in. z MIG-ów-29 szkolili się ok. dwóch lat. Dodatkowo ich szkolenia odbywały się w warunkach pokoju, a nie w obliczu trwającej wojny. Kilkanaście miesięcy potrwają również szkolenia polskich pilotów, którzy zasiądą za sterami myśliwców F-35.
Łukasz Pacholski, ekspert magazynu "Lotnictwo Aviation International", w rozmowie z WP Tech podkreśla, że dla ukraińskich pilotów F-16, nawet wersji A i B, które otrzymują, przesiadka na zachodnie samoloty jest gigantyczną rewolucją. – Należy pamiętać, że ukraińskie samoloty MiG-29, Su-27 czy Su-24 to samoloty, które konstrukcyjnie i pod względem wyposażenia odpowiadają standardom obowiązującym na początku lat 90. XX wieku, jest to więc zupełnie inny poziom technologiczny – wyjaśnia.
Dodaje również: – F-16 to nie jest tak naprawdę samolot, ale platforma, system, który wymaga od pilota dużo więcej zaangażowania. Pilot przestaje być tylko lotnikiem, który działa we współpracy z naziemnym centrum dowodzenia. Staje się natomiast elementem większego zespołu, jego świadomość sytuacyjna jest dużo większa. Do tego dochodzi kwestia mentalności, którą mogliśmy obserwować na przykładzie polskich pilotów na początku polskiej historii z F-16. Osoby, które wcześniej latały na MiG-ach-21, MiG-ach-29, Su-22 musiały przystosować się do nowej technologii, ale też całkowicie zmienić sposób myślenia o tym, w jaki sposób funkcjonuje pilot, samolot i cały ten system.
Zdaniem eksperta krótki, półroczny czas szkolenia nie daje pilotom możliwości uzyskania kompletu wymaganych umiejętności oraz doświadczenia potrzebnego do pełnego wykorzystania myśliwców F-16 na polu walki. Do tego dochodzi wspomniana niewielka liczba przekazanych myśliwców. – Dotychczas państwa europejskie dostarczyły zaledwie garstkę obiecanych F-16, Ukraińcy nie będą więc specjalnie ryzykować utraty tych samolotów na linii frontu. Skupią się bardziej na wykorzystaniu ich do obrony własnej przestrzeni powietrznej przed pociskami manewrującymi i bezzałogowcami tak, aby po pierwsze uszczelnić tę obronę przeciwlotniczą, a po drugie, żeby piloci F-16 nabyli umiejętności oraz doświadczenie, w jaki sposób te samoloty można wykorzystać.
Część ekspertów uważa, że Ukraińcy trzymają myśliwce F-16 z dala od linii frontu, ponieważ chcą uniknąć sytuacji, w której Rosjanie mogliby przejąć cenne informacje na temat maszyn i ich słabych punktów. Łukasz Pacholski uważa to za prawdopodobny scenariusz i przypomina, że rosyjski wywiad nie miał dostępu do wiedzy na temat tego standardu wyposażenia F-16. – Oczywiście Rosjanie mogli mieć dostęp do F-16, którymi dysponuje Wenezuela, ale wenezuelskie samoloty F-16 reprezentują zupełnie inny, gorszy standard wyposażenia niż to, co mają obecnie ukraińskie F-16, i to, co wkrótce będą miały od państw europejskich – zaznacza.
Zdobycie takiego samolotu, informacji, co on potrafi – jego stacja radiolokacyjna, system walki elektronicznej, system samoobrony – umożliwiłoby Rosjanom znalezienie słabych punktów wersji F-16, które posiadają i będą posiadać Ukraińcy. Stworzyłoby też przestrzeń na zmianę taktyki działania własnych samolotów i systemów obrony przeciwlotniczej, w taki sposób, aby jak najszybciej wyeliminować ukraińskie F-16. W momencie, kiedy zaczną one spadać w wyniku działania Rosjan, będzie to bardzo duży sukces propagandowy dla rosyjskiego ministerstwa obrony. Kreml będzie chciał pokazać, że wzorem, chociażby czołgów abrams Ukraińcy ponoszą porażki, a pomoc militarna, którą obecnie realizuje Zachód, jest niewystarczająca i kres Ukrainy to jest tylko kwestia czasu - podsumowuje ekspert.
Karolina Modzelewska, dziennikarka Wirtualnej Polski