Albo zapłacisz, albo ominą cię nowości. Zmiana w Spotify uderza w użytkowników bezpłatnej wersji
Spotify się zmienia. Od teraz różnice pomiędzy bezpłatnym a płatnym kontem są coraz większe. I musimy liczyć się z tym, że w internecie usługi “darmowe” są tylko przez chwilę.
05.04.2017 | aktual.: 05.04.2017 13:29
Od teraz nowości od Universal Music Group na Spotify najpierw dostępne będą dla tych, którzy posiadają płatne konto Premium. Dopiero po dwóch tygodniach albumy udostępnione zostaną tym, którzy korzystają z bezpłatnej wersji.
Na razie Spotify dogadało się tylko z Universal Music Group. Jednak już wcześniej pojawiły się nieoficjalne informacje, że podobne rozmowy prowadzone są z innymi dużymi wytwórniami.
Co to oznacza w praktyce? Jeśli nie masz konta Premium, to nie tylko musisz liczyć się z tym, że pomiędzy utworami usłyszysz reklamy, a piosenek nie pobierzesz, by móc odtwarzać je bez dostępu do internetu. Cyfrowa biblioteka Spotify będzie dla ciebie nieco uboższa. Przynajmniej przez jakiś czas.
Co ciekawe, w tej transakcji niekoniecznie chodzi o to, by artyści na streamingu mogli cokolwiek zarabiać. "Teraz Rock" na początku marca pisał:
“W roku 2016 firma Universal Music Group po raz pierwszy w historii więcej zarobiła na streamingu niż na sprzedaży nośników fizycznych. Dochody z usług Spotify i Apple Music skoczyły w porównaniu do 2015 roku aż o 55,5 proc. z 1,06 mld dolarów do 1,64 mld dolarów. Oznacza to, że w ubiegłym roku wytwórnia zarabiała na streamingu średnio 4,5 mln dolarów dziennie”.
“Zachęcanie” do przesiadki na konto Premium ma pozwolić Universal Music Group czerpać jeszcze większe dochody.
Albo chodzi o to, by ludzie wrócili do tradycyjnych nośników. W końcu skoro na Spotify zabraknie nowości, to zamiast płacić za abonament, lepiej wyłożyć pieniądze na winyl czy nawet kasetę. Przynajmniej ma się przyjemny dla oka gadżet - mogą pomyśleć niektórzy.
Z punktu widzenia użytkownika, który korzysta z konta za darmo, zmiana w Spotify jest kolejnym ważnym sygnałem: prędzej czy później za usługi trzeba będzie zapłacić, jeśli chce się mieć wszystko. Oszczędni będą dostawali okrojone wersje.
Spotify było dowodem na to, że można korzystać z legalnej usługi za darmo (choć tak naprawdę opłatą było wysłuchiwanie reklam) i mieć jej "pełną wersję", przynajmniej jeżeli chodzi o zawartość.
Owszem, bezpłatne Spotify od zawsze oferowało płacącym coś więcej (przede wszystkim brak reklam), ale oferta była taka sama. Teraz to się zmienia.
Wcześniej podobną rewolucję przeżyli gracze. Zabawa w sieci była zawsze darmowa, dopóki nie zmienił tego Microsoft. W konsoli Xbox 360 wprowadził płatny abonament na tryb multiplayer - rozgrywki internetowe możliwe były tylko wtedy, gdy miało się wykupione konto Xbox Live.
Sony skopiowało pomysł Microsoftu, ale dopiero w następnej generacji konsol - w PlayStation 4. Znacznie wcześniej Sony wprowadziło usługę PlayStation Plus, która działała jeszcze na PlayStation 3. W ramach płatnego abonamentu użytkownicy dostawali “darmowe” gry.
Jednak już na PS4 PlayStation Plus wymagane jest do grania w sieci - tak jak abonament wprowadzony na konsolach Microsoftu. “Darmowe” gry zostały. O ile na PS3 Sony co miesiąc oferowało hity, tak na PS4 usługa często miewa słabsze miesiące i oferta rozczarowuje.
Moim zdaniem to nie przypadek - na PS4 nie płaci się już za gry, a za usługę online. Plusa trzeba mieć, by móc grać w trybie multiplayer, a oferowane produkcje są po prostu dodatkiem.
Świetną usługą na PS3 Sony przyzwyczaiło do płacenia. I tym samym przekreśliło wiarę w to, że może istnieć usługa, która* za niewielkie pieniądze lub za darmo da nam treści, które warte są dużo więcej*. To nikomu się nie opłaca.
I Spotify ponownie to pokazuje. Albo płacisz, albo masz mniej. Za darmo, czyli z ograniczeniami.